01.

945 68 18
                                    

JACK

Wyobrażaliście sobie kiedykolwiek bal swoich marzeń? Chłopcy tego nie robią, bo czy miałoby to jakikolwiek sens. Ważne tylko, żeby pójść tam ubranym w elegancki garnitur i krawat pasujący do sukienki dziewczyny, która będzie ci towarzyszyła. My nie ekscytujemy się tak jak dziewczyny, które przez kilka miesięcy poszukują idealnych sukienek w ogromnych galeriach handlowych czy w katalogach. Nie miałem problemu z wyborem krawatu, zamierzałem iść sam. Nie potrzebowałem przedstawicielki płci pięknej, która zgadza się ze mną iść i skacze wesoło na samą myśl o tym dniu. Zdecydowanie nie jestem idealnym kandydatem na partnera na najważniejszą imprezę roku. Coroczny bal maskowy odbywa się wiosną, kiedy wszystkie rośliny rozkwitają, a kwiaty wiśni roznoszą swój piękny, słodki zapach w powietrzu.

Zieleń traw kojarzy mi się z rodzinnymi piknikami za miastem, które organizowali rodzice w dzieciństwie. Rozkładaliśmy wtedy ogromny czerwony koc w zieloną kratę i z dużego wiklinowego kosza wyciągaliśmy smakołyki. Jedliśmy kanapki z masłem orzechowym oraz marchewki, ogórki i paprykę, które maczaliśmy w ziołowym dipie. Nie brakowało również truskawek i malin. Graliśmy w badmintona, a mama śpiewała radosne piosenki przy akompaniamencie treli ptaków. Tata mówił, że śpiewają słowiki, a siostra, że to skowronki. Kłóciliby się bez końca, gdyby nie łagodząca wszelkie spory rodzicielka. Tyle wystarczało mi do szczęścia.

Wiosna jest jak nowy początek. Wszystko powraca do życia, niczym niedźwiedź budzący się z zimowego snu. Zrzucamy z siebie ciepłe, zimowe ubrania zastępując je przejściowymi kurtkami, bluzami, a w przypadku kobiet różnokolorowymi swetrami. Włosy nabierają innych kolorów w promieniach ogrzewającego słońca. W parku przesiadują ludzie ciesząc się z pierwszych słonecznych dni, matki z dziećmi spacerują, dziewczyny uśmiechają się bez powodu i posyłają zalotne spojrzenia. Nawet największych ponuraków stać na chwilową radość i miły gest.

Jestem stosunkowo nowy w szkole, zważając, że to mój pierwszy rok w nowym środowisku, jednak już poznałem podział na lubianych i nie. Do której z grup się zaliczałem? Do pierwszej, choć powodów nie znałem. Nikt nie ma na to wpływu, już na wstępie przypinają mu plakietkę. Powinienem się, więc cieszyć, że nie zaliczałem się do tych pogardzanych. Nie chciałbym być ciągle wytykany palcami i zaczepiany przez prowokujących mnie do wybuchu chamskich, umięśnionych chłopców i pewnych siebie dziewczyn o wyzywającym wyglądzie. Zależało mi na spokoju, a nie na sprzeczkach, które nie miałyby końca.

W mojej dawnej szkole ludzie nie przywiązywali wagi do wyglądu, to ty miałeś się dobrze czuć w tym co nosisz. Tam liczył się charakter, uśmiechem i pozytywnym nastawieniem zyskiwałeś sobie przyjaciół. Wszyscy byli ze sobą szczerzy, nie plotkowali na twój temat za twoimi plecami. Nie musiałem nigdy obawiać się przykrości ze strony innych, przeciwnie, w chwilach słabości zyskiwałem wsparcie. Nie było podziału na popularnych i nudziarzy.

Obecnie wszystko jest inne, a mi pozostało przystosować się do nowej rzeczywistości i unikać zachowań, które przysporzą mi kłopotów towarzyskich.

LUNA

Panowała gorączka zakupowa, w której dziewczyny dziko szukają sukienek na bal. Uroczystość ta nie była dla mnie ważna. Planowałam iść tam bez partnera. Mama planowała wszystko za mnie, miałam ochotę zaszyć się pod kołdrą i wieki pod nią pozostać. Blask słońca wdarł się przez korony drzew rażąc wszystkich przechodniów, którzy zakrywali  dłońmi oczy zapominając o okularach przeciwsłonecznych, które mieli na nosie.

Trzymałam mocno swoje książki przy piersi, które były dla mnie jedyną ucieczką od rzeczywistości. Źle wspominałam dzieciństwo, musiałam uciekać przez okno by nie widziała mnie własna matka. Nie dopuszczała mnie do dzieci, bym nie zgłupiała. Zawsze różniłam się od rówieśników. Jako mała dziewczynka chodziłam w eleganckich sukienkach i miałam nienagannie związane włosy. Mogłam się bawić zabawkami wyłącznie o godzinie 16. Pamiętam jedyny wyjazd, który był wspomnieniem szczęśliwej rodziny, z ojcem. Nie mam przyjaciół w moim wieku, którym mogę zaufać.

Brakowało mi normalnego życia, ale nie mogłam urodzić się po raz drugi. Znając drogę do kawiarni bardzo dobrze, schyliłam się pod gałązką drzewa nie podnosząc wzroku. Weszłam do kawiarni z dźwiękiem, specyficznym w sklepach dzwoniących dzwoneczków, oznaczającym wejście. Od razu wchodząc, poczułam aromat kawy i słodki zapach ciast, przysłuchując się rozmowom siadłam na krzesło poprawiając czarną spódnicę.

Rodzicielka ciągle wysyłała mnie rano do kościoła bym była taka jak ona, ale kiedyś musiał nastąpić ten dzień, w którym się zbuntowałam. Zaczęłam  chodzić do kawiarni. Gdyby się o tym dowiedziała wyzwałaby mnie od satanistów. Wyjmując książki spod serca położyłam dziennik na stół i otworzyłam. Ludzie przywykli do mojego widoku tu, ale dalej obserwowali mnie, ciekawiąc skąd taka małolata ma spokój w sobie. Zerknęłam spod zeszytu wprost na nich, zrobiło im się głupio i od razu odwrócili wzrok popijając kawę. Rozmyślając co mogę naskrobać w zeszycie ktoś schylił się nad moją głową i dziennikiem.

Odskakując z przerażeniem poczułam na ramieniu dłoń. Odwracając się zobaczyłam znaną mi osobę. Staruszka siadła naprzeciw mnie ciepło się uśmiechając.

- Co znów piszesz duszyczko ?

- Piszę hasła dnia.

Zamknęłam zeszyt wiedząc, że dziwnie to zabrzmiało i zaczęłam rozmowę ze staruszką. Była dla mnie jedynym promyczkiem w życiu. Traktowała mnie jak wnuczkę a ją jak babcię. Przypadkiem spotkałam jedną osobę, która zastępowała mi przyjaciółkę.

Kryzysowy chłopakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz