JACK-Ej, jestem ładniejszy!- Poczułem uderzenie w ramię słysząc jednocześnie protest Kaia. Chłopak malował obok mnie, Chris dalej, więc nie mieliśmy okazji widzieć co stworzyli pozostali. Wybraliśmy przypadkowy mur w bogatej, eleganckiej dzielnicy miasta.- Moja karykatura, Jack? Tylko na tyle Cię stać?
-Przykro mi, przyjecielu.- Poklepałem go lekko po ramieniu.- To nie jest karykatura. Naprawdę musimy patrzeć na takiego ciebie w rzeczywistości. Powinieneś nam współczuć.- Śmiałem się. Byłem już rozluźniony. Na początku ciągle rozglądałem się w obawie, że ktoś zauważy co robimy i nim zdążymy zareagować zjawi się policja.
-Wcale tak nie wyglądam.- Tupnął nogą jak 5-latka w sklepie, która nie chce odpuścić rodzicom zakupu lalki.
-Masz rację, stary.- Uśmiechnął się słysząc moje słowa.- Wyglądasz jeszcze gorzej.- Dodałem po chwili, a blondyn udał obrażonego i stanął tyłem do mnie.- Sam pomyśl Kai, kiedy ostatni raz patrzyłeś na siebie w lustrze i nie pomyślałeś: chciałbym wyglądać jak mój drogi przyjaciel Jack, najprzystojniejszy chłopak jakiego dane mi było widzieć?- Nie odpuszczałem, drażnienie się z nim dawało mi zbyt dużą radość i satysfakcję.
-Jedyne co myślę, kiedy porównuję siebie do ciebie, robaczku to: jak dobrze, że Bóg oszczędził mi wyglądu karalucha.- Chudzielec wrócił do formy.
-Kubuś Puchatek, naprawdę?- Spytałem jednocześnie zaskoczony i rozbawiony spoglądając na dzieło chudzielca. Nie kontynuowałem dalej tematu mojego malunku. Gruby, żółty miś w za krótkiej czerwonej koszulce trzymał w rękach beczułkę z miodem. Wyglądałby jak ten z ilustracji w książce czy z bajki, gdyby Kai nie namalował niedźwiadka oblizującego kusząco palec wskazujący. Przypomniało mi to o dziewczynach z naszej szkoły próbujących na każdy możliwy sposób poderwać chłopaków.
-No co?- Gdybym go nie znał, pomyślałbym, że uraziłem tego wiecznego dzieciaka.- Przypominasz mi go.- Uśmiechnął się przebiegle.
-Sympatyczny, uczynny i uroczy?- Uśmiechnąłem się szeroko.
-Raczej głupi, naiwny i roztargniony.- Wystawił język. Nie pozostałem mu dłużny i jak przystało na kolejnego niedojrzałego nastolatka również pokazałem mu język.
-Krowa ma dłuższy i się nie chwali.- Skwitowałem.- A ty co taki cichy, Chris?- Spojrzeliśmy jednocześnie na rudzielca.
-Jestem skupiony na dokończeniu mojego malunku.- Odpowiedział nie odrywając wzroku od betonu pokrywanego nowymi warstwami kolorów.
-Pokaż co ty tam zmajstrowałeś, Picasso.- Kai odsunął się do tyłu, aby móc ocenić pracę naszego kolegi w pełnej krasie, szybko do niego dołączyłem.
-Jesteś porąbany, Chris!- Krzyknąłem. Idealnie odwzorował wizerunek blondynki z imprezy. Jego motywy pozostawały mi nieznane. Najpierw ciągle wypytywał mnie o dziewczynę, która mnie pocałowała, o nasz rzekomy związek, a później namalował ją na czyimś ogrodzeniu. Zachowywał się jak dziecko, które namalowało jedynie słońce na kostce brukowej przed domem, a nie istniejąca osobę.
-Totalnie.- Zawtórował mi Kai.
-Nie rozumiem o co się wściekasz.- Powiedział spokojnie, bez cienia skrępowania. Patrzył się mi w oczy, a ja nie zamierzałem odpuszczać i toczyłem z nim walkę na spojrzenia.
-Nie rozumiesz?- Nie mogłem się opanować.- Namalowałeś właśnie zupełnie nieprzypadkową nastolatkę, którą podejrzewasz o bycie moją dziewczyną.- Każde słowo wypowiadałem osobno, aby dotarło do tego nic nierozumiejącego głąba.- Nadal nie rozumiesz o co się złoszcze?- Zaakcentowałem "nie rozumiesz".