Chaos

92 10 3
                                    

Tak jak radził mi Alk, wyjęłam nóż ze scyzoryka. Po drodze chwyciłam również łopatę, która była oparta o ścianę przy drzwiach wejściowych.
Masz go zabić. Rozwalić mu łeb!
-Czekaj co?!- Zatrzymałam się.-Robisz ze mnie psychopatkę, którą nakręcają głosy, które tylko ona słyszy? Nie zabiję człowieka bez namysłu!
Teraz to już nie jest ważne...
I zniknął. Tak samo jak Mezurii. Nagle nastała pustka w mojej głowie. Nie było już ich przyjaznych głosów...odeszli? Tak jak reszta?
Stałam tak wpatrzona w padające płatki śniegu. Patrzyłam w górę, ale moje spojrzenie było puste...czy oni kiedyś wrócą? Poczułam zimno szczypiące w dłonie. W tym pośpiechu zapomnieliśmy o kurtce. Wróciłam więc i założyłam ją zapominając o dziwnym pijaku. Kiedy wróciłam, był już na terenie szkoły. Mimo wszystko, wciąż miałam scyzoryk i łopatę. Wtedy zauważyłam coś dziwnego. Jeden z nauczycieli w-fu, pan Nitton podszedł do pijaka. Chciał mu pomóc lub wygonić. Nie zdążyłam się dowiedzieć, bo jak w zwolnionym tempie zobaczyłam jak pijak wbija swoje kły w ramię nauczyciela i odrywa mu kawałek mięsa. Nauczyciel pada w szoku na ziemię. Z zaskoczenia-nie obrzydzenia-zasłaniam rękami usta. Jakieś nauczycielki również widziały zdarzenie i podbiegły do mężczyzn. Pijak szarpał się i próbował ugryźć resztę, gdy kobiety odciągały go od pana Nittona. Podbiegłam do nich i wbiłam mu nóż w łeb. Padł martwy na ziemię. Dobiero teraz zauważyłam jego jedno wypływające oko i rozkład skóry. To to było z nim nie tak? W dodatku śmierdział zgniłym mięsem. Nauczycielki patrzyły na mnie przerażone, dopóki nie usłyszały cichego jęku Nittona. Od razu zwróciły się w jego stronę. Obwiązały ranę i próbowały powstrzymać krwawienie...jednak jego krew już zakrzepła. Nie było czego powstrzymywać. Próbował się podnieść napinając kręgosłup z wyciągniętymi rękami. Wyglądał jak dusząca się ryba.
Jednakże gdy rzucił się na kobietę obok-śliczną, młodą blondynkę uczącą chemii, przestał być taki zabawny. Kiedy ją ugryzł w szyję i wyrwał tchawicę, skoczył na następną-brunetkę mniej więcej w wieku 40 lat. Odskoczyłam kilka kroków by nie być jego kolejną ofiarą.
Kiedy zabił następną osobę, ruszył w moją stronę. Cholera. Za blisko. Odbiegłam jeszcze kilka metrów. Wciąż mnie gonił. Ruszyłam przed siebie. Przed wejściem do szkoły skręciłam w lewo-nie mam zamiaru zaostać tam uwięziona gdy zacznie się masakra.
I wtedy zdałam sobie sprawę, że nawet jeśli w jakiś sposób truchta ten...potwór? To nie wykazał się zbytnią inteligencją podczas akcji przed szkołą. Również się nie bronił. Może więc nie są takim trudnym przeciwnikiem? Zatrzymałam się. Obie pięści zacisnęły się-prawa na scyzoryku, lewa na łopacie. Odwróciłam się i ruszyłam na zimnego. Zamachnęłam się łopatą. Widziałam jak oddzielam jego głowę od kręgosłupa. Jego żyły i ścięgna ciągnęły się za nią próbując bezskutecznie zatrzymać ją na swoim miejscu. Kiedy głowa uderzyła o ścianę i roztrzaskana dotknęła ziemi, reszta ciała upadła bez jakiegokolwiek życia. Ruszyłam dalej. Muszę zebrać potrzebne rzeczy i ruszyć gdzieś, gdzie dowiem się o co chodzi...albo po prostu zacznę żyć na całego odsyłając do grobu tych, którzy dawno już powinni się tam znaleźć.
Wbiegłam do zwykłego spożywczaka. Sprzedawca dziwnie na mnie spojrzał. No tak. Wciąż większość ludzi żyje normalnie nie wiedząc o nadchodzącej zagładzie-trochę jak w filmach.
Chwyciłam jakiś plecak i zaczęłam do niego pakować prowoant i jakąś siekierkę-jedyną broń, którą znalazłam. Sprzedawca krzywo na mnie patrzył. Wiedział już, że nie zamierzam zapłacić. Tak przynajmniej mi się wydawało. Jednakże w tym właśnie momencie, ktoś zaczął walić w drzwi. Przez szybę zobaczyłam jednego z NICH. Sprzedawca poddenerwowany "pijaczkiem" odstraszającym klientów wyszedł go wygonić...i wtedy został ugryziony. Uznałam ten moment za odpowiedni i wybiegłam tylnym wyjściem. Jemu już nie pomogę.
Świat powoli popadał w chaosie. Niektóre auta już stały rozbite, inne były prowadzone przez zdziwionych ludzi. Zastanawiali się pewnie o co chodzi. Z zamyślenia wyrwał mnie kolejny alarm włączony przez jakąś stłuczkę czy coś. Ruszyłam ulicą w dół i skręciłam do sklepu z antyczną bronią. Zawsze chciałam mieć miecz. Chodziłam nawet na sztuki walki. Kiedy spakowałam jeszcze kilka strzał i stary łuk indiański, ruszyłam poza miasto. Chciałam się ulotnić nim nastanie kompletna panika.

Dary z krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz