Koszmar

23 4 3
                                    

Usłyszałem kroki za sobą. Nim intruz mnie zaatakował, zdążyłem odskoczyć.
-RIN! Całe szczęście!-Usłyszałem znajomy głos. Aris stał w drzwiach.
-To byłeś Ty?
-A widzisz tu kogo innego? Chodź, spływamy. Zaraz zrobi się tu gorąco.-Niewiele myśląc skinąłem głową i pognałem za chłopakiem. Kiedy jednak zobaczyłem dokąd biegnie, chwyciłem jego nadgarstek i skręciłem.
-Co Ty do diabła robisz?
-Uciekam!-Wrzasnąłem. Nie cierpię uciekać, ale jest ich o wiele za dużo.
-WYJŚCIE JEST TAM!-Wskazał poprzedną trasę znikającą za zakrętem.
-Tak samo wróg.-Powiedziałem.
-Ugh.-Wtedy ni stąd ni z owąd straciłem grunt pod nogami. Upadając zobaczyłem nogę Arisa. Podłożył ją. Szlag!
-Zabijesz mnie?-Zapytał nieruchomiejąc, gdy zamiast upaść odzyskałem równowagę i przyłożyłem mu do głowy pistolet. Zrozumiałem już.-Zabijesz swojego towarzysza?-Zapytał uśmiechając się naiwnie i smutno.
-Jesteś z nimi.-Powiedziałem krótko. O dziwo to wystarczyło.
-NIC CI NIE DA POCIĄGNIĘCIE TERA ZA SPUST! SĄ JUŻ BLISKO! ZNAJĄ KAŻDY KĄT KAŻDE...-Przerwał. Ręce opadły mu i zaczęły zwisać bezwładnie co jakiś czas obijając się to o siebie, to o jego ciało.
-Zresztą...co za różnica.-Dalej smutno się uśmiechał. Jego dolna szczęka zaczęła drgać, jakby zaraz z jego oczu miały zacząć płynąć łzy. Wiedziałem, że tracę czas, ale miał rację- pozostaje mi zostać i wybić ich ile mi się uda w zemście za Lilith i Reiss. Tak samo jak i...
-Aris.-Powiedziałem spokojnie. Spojrzałem mu w oczy.
-Wiem...-Mruknął.-Nie mam już nic. Nawet siebie.-Zaśmiał się gorzko.-Odebrali mi wszystko.
Nie byłem pewien co robić. Aris dojrzał moje wahanie.
-Ja nie mam odwagi pociągnąć za spust.-Jego gardłem wstrząsnął śmiech bez krzty szczęścia. Ścisnąłem broń.
-Więc dlaczego nie staniesz u mojego boku?-Zapytałem wreszcie.
-Moje ciało i umysł należą już do nich. Strzelaj!-Podniósł głos słysząc nadchodzących wrogów.-I tak zabiją mnie przez nie wykonanie zadania.
-SZLAG!-Krzyknąłem.-Przepraszam...-Wyszeptałem. Wokół rozległ się odgłos wystrzału. Wrzuciłem jego ciałodo pokoju obok, by nie zawadzał. Nie wiem dlaczego się wahałem. Nic dla mnie nie znaczy. To po prostu...człowiek. Mimo to byłem ciekawy jego słów.
Na moich ustach pojawił się okrutny uśmiech.
-No, zapraszam.-Powiedziałem widząc już pojedyńcze twarze i pyski wyłaniające się z otaczającego nas półmroku.

Dary z krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz