-Witam.-Usłyszałam wysoki, dziewczęcy i wesoły głosik tak dobrze mi znany.
-Ewa.-Mruknęłam lekko opuszczając broń.
-A gdzie siostrzyczka?-Zrobiła zatroskaną minę.-Czyżby ją dopadli?-Mówiła z szerokim, okrutnym uśmiechem.
-Owszem.-Odpowiedziałam tym samym. Wyglądała na zaskoczoną.-Dlatego też nikt mnie nie powstrzyma przed ścięciem Ci łba!-Wykrzyknęłam ruszając w jej stronę. Wtedy usłyszałam wystrzał i ból w łopatce. Nastała ciemność....
-Wstanie?
-Raczej tak. To chyba nie było trujące.
-Tak właściwie, to kim była ta dziewczynka?
...-Ugh. Wszystko mnie boli.-Podniosłam moją otępiałą głowę. Pochwili jednak wróciłam do rzeczywistości. Byłam w pokoju z żółtawymi ścianami i betonową podłogą. U góry na środku sufitu migała mała, pojedyńcza lampka dająca światła prawie tyle co nic. Leżałam na cienkim i twardym materacyku. Wokół panował chłód.
-Lil!-Usłyszałam męski głos.
-Rin...gdzie my jesteśmy?
-W ich więzieniu.
-A-ale po co...
-Nie mam pojęcia.
-Gdzie Reiss i Aris?
-Gdzieś ich zabrali.-Wtedy szare, grube drzwi się otworzyły, a w nich stanęła Reiss. Była poobijana.
-Reiss!-Krzyknęłam i podbiegłam do niej. Złapałam ją i zaprowadziłam do materaca.-Co oni Ci zrobili...
-Zawiesili na łańcuchach...i mówili różne rzeczy. Bili, prowadzili do otępienia...
-Chcą nas dołączyć do swojej "armii"...-Mruknęłam. Wtedy drzwi ponownie się otworzyły.
-Lilith zapraszamy.-Mruknął z wielkim uśmiechem mężczyzna z długimi, brązowymi włosami sięgającymi gdzieś do łopatek.
-A co jeśli odmówię?-Zapytałam. Rin stanął obok mnie.
-To pożałujesz.-Powiedział stawiając jeden krok do pomieszczenia. Splunęłam mu pod nogi. Był wściekły. Wszedł di pomieszczenia i walnął Rina próbującego coś zdziałać, a ja chcąca rzucić się na niego zostałam złapana za nadgarstki silnym uściskiem i wręcz wyciągnięta z pokoju. Próbowałam kopać, gryźć, jednak na nic się to zdało. W końcu wrzucił mnie do innego pokoju. Wisiały tam łańcuchy. Dwa przytwierdzone do sufitu i dwa do podłoża. Kiedy kilku mężczyznom jakoś udało się mnie do nich przypiąć, weszła Ewa. Trzymała grubą igłę.
-Wiesz, że jeśli coś takiego wbiję w odpowiednie miejsce nastąpi utrata pamięci?
-Nie zrobisz tego...
-Owszem, zrobię.Wepchnięto mnie do pokoju z Rinem, Reiss i teraz już Arisem. Uśmiechałam się zwycięsko, mimo iż ledwie stałam. Rin miał widocznego siniaka na głowie, ale mino tego podbiegł i uchronił mnie przed upadkiem na twardy beton.
-Lil...
-N-nic mi nie jest.-Powiedziałam wciąż się uśmiechając.-Chcieli mi namieszać w mózgu.-Zaśmiałam się.-Chyba coś nie wyszło.Pod koniec dnia wszyscy byliśmy po "spotkaniu z Ewą". Aris powoli ulegał. Mamrotał coś o braku drogi ucieczki, o zwycięstwie Ewy. Czasami pytał się któregoś z nas o imię. W jego przyladku chyba udała się "próba igły".
Co jakiś czas chodził po pokoju i stawał przy którejś ścianie i mamrotał coś do siebie.
Ja z kolei zastanawiałam się co z psami. Wszystkie zostały spuszczone. Alk co prawda był popsikany "miksturką ochronną" ale nie na wszystko to działało. Bałam się. Bałam się o niego.
Wtedy drzwi się otworzyły i stanął w nich ten sam mężczyzna, co zawsze. Z jeszcze obrzydliwszym uśmiechem powiedział:
-Lilith, zapraszam.
CZYTASZ
Dary z krwi
AçãoKsiążka opowiadająca o historii Lilith, która powoli, krok po kroku staje się szalona (możliwe brutalne opisy)