Rozdział 14

1.3K 119 16
                                    

     *Dziękuję szczególnie za komentarze. W ramach podziękowania-Trochę dłuższy niż zwykle*

       Nienawidzę kiedy ktoś jest na mnie zły. Tym bardziej jeśli jest to osoba, z która musze obcować, niewątpliwie teraz jest to Clifford. Próbowałem go pocieszać, potem nawet przeprosiłem, ale on wciąż chodził nadąsany. W pracy odzywał się tyle ile potrzeba, w mieszkaniu zaszywał się w swoim pokoju i twierdził, że się uczy, kiedy tak naprawdę słuchał muzyki i czytał książki. Totalnie nie wiem, co mu odbiło.

     Już nie mówiąc o tym, że nie mogłem przebywać blisko niego, tymbardziej go dotykać. Wydaje mi się, że już nie pamięta za co jest tak własciwie zły, teraz odrzuca mnie tylko z przyzwyczajenia.

     Kiedy proponuje mu wspólną impreze mówi, że nie ma czasu albo coś go boli. Wiem, że kilka razy pisał do Hemmingsa, ale ten blondyn nawet nie raczy powiedzieć mi o co im wszystkim chodzi.

     Teraz siedzi z dużym zeszytem i kawą przed telewizorem i spogląda w kolorowe notatki. Kujonek. W dodatku miał rozciągnięty sweterek i grube skarpetki. Spróbowałem dosiąść się do niego, ale zwinął się jeszcze bardziej.

-No Mike - Szturchnąłem go przez co drgnął - Michael, Mikeeey, Mi.

-Mi?- Uśmiechnąłem się, wreszcie się odezwał, może to nie było to, liczyłem na coś w stylu 'nie mogę bez ciebie żyć przyjacielu', ale dobre i tyle.

-Wróciłeś! - Ożywiłem się, bo myślałem, że wróciliśmy do początku, ale on ani drgnął - Och, ty kutasie.

     Tym razem to ja się obraziłem. Jak mógł być taki obojętny, kiedy ja próbowałem ratować nasze relacje.

-Pójdziesz ze mną na kebaba? - Usłyszałem cichy głosik dochodząc od kanapy.

-Jezu, tak! - Wyrzuciłem ręce w powietrze na co pierwszy raz od kilku dni zobaczyłem choćby półuśmiech tego debila -No ubieraj się, bo zmarzniesz.

     Wszystko wykonywał wyjątkowo powoli, co naprawdę doprowadzało mnie do szału. Zanim włożył swoje glany cała moja energia  zdążyła wyparować. Z wyjątkowego spotkania ze straconym przyjacielem stało się to zwykłym wypadem na kebaba.

     Kiedy księżniczka zdecydowała się, co do swojej narzutki była gotowa, żeby zjeść dumnie kebaba. Wyszedłem pierwszy i nie czekając na Clifforda rzuciłem się po schodach pędem w dół. Poza budynkiem przystanąłem żeby poczekać na toczącą się królową.

     Po przekroczeniu ulicy weszliśmy do mini-baru. Usiedliśmy tam gdzie zwykle, czyli przy oknie i zamówiliśmy duże kebaby z kurczakiem i średnim ostrym sosem.

     Przez pierwsze pięć minut Mi nie odezwał się nawet słowem, ale kiedy zażenowany odkaszlnąłem wreszcie postanowił coś zrobić.

-Muszę ci coś powiedzieć.

-Tak, na to czekam - Podskoczyłem tak ochoczo, że kopnąłem go mocno w kostke i zwróciłem na siebie uwagę kilku klientów.

-Bo widzisz, jakby ci to powiedzieć - Zacinał się.

-Tak żebym zrozumiał he? - Westchnąłem i oparłem głowe na rękach.

-Wolę chłopców - Że przepraszam co?

-Michael Ruchacz Clifford? - Wyplułem zakupioną cole.

-Michael Gej Clifford - Przygryzł wargę, tak samo jak wtedy, kiedy śmiałem się z niego w sypialnii.

Just Try | Malum [✓]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz