Rozdział 19

987 110 16
                                    


     Miałem w życiu wiele osób, które przewijały się tylko przez krótkie chwilę. Często znałem je dzień, może dwa. Potem odchodzili w niepamięć. Ci którzy zostali, byli warci zapamiętania. Zastanawiałeś się kiedyś nad tym z iloma znajomymi z facebooka czy twittera masz choćby średni kontakt? Trochę z tym marnie, nie? Mam to samo, zupełnie się nie przejmuj. Mama spytała mnie kiedyś czy tych 400 znajomych, czy oni wszyscy są dla mnie faktycznie znajomymi? Nie muszą nimi być. Cóż, mam w znajomych też paru wrogów.

    Ale przechodząc do tego, o co tak właściwie mi chodzi? Chodzi o to, że zacząłem nadużywać słowa " przyjaciel" . Myślisz, że to nic nieznaczący, mały błąd? Możliwe, dopóki nie zdasz sobie sprawy z tego, że to przyjaciel jest twoim największym wrogiem, to jego powinieneś obawiać się najbardziej.

     Więc kiedy wiemy już co ze słowem przyjaźń, czas przejść do " miłości". To już w ogóle ostra jazda dla mnie. Słowa 'kocham cię' straciły sens w dzisiejszym świecie. Stały się komercyjne, przyjacielskie i delikatne. A przecież to nie lada wyczyn kogoś kochać. Do ilu osób kiedyś to powiedziałeś? Nie sposób zliczyć, prawda? A do ilu powiedziałeś te słowa naprawdę i ile z nich uznało je za nic nie wartościowe dwa pustaki, których używa się na co dzień ? Trochę krępujące.

     Michael. Ekhem. To, raczej trudny temat. Zdałem sobie niedawno sprawę  z tego, że zachowujemy się jak para. Mówił mi to już Luke i paru znajomych, którzy nas widzieli, ale ja nie patrzyłem na to pod takim kątem. Myślałem, że to tylko wygłupy, do momentu. Do momentu, kiedy to nie tylko przyjaźń, nie tylko wspólne mieszkanie, znajomi, zaczęli nas łączyć. To jest już coś więcej. Chciałbym mu to powiedzieć, przynajmniej tak mi się wydaję. Że jest kimś ważnym, że nie mogę być już tylko przyjacielem, że nie chcę. Ale to trudne, bo każdy z nas ma jakiegoś crusha i dobrze wiemy, że nie łatwo jest tak po prostu podejść, tym bardziej porozmawiać, a o sprawach miłosnych to już w ogóle nie. Zdecydowanie jestem na dobrej drodze, ale nigdy nie potrafię znaleźć dobrego momentu, nigdy nie jest idealnie, nie ma warunków, albo brakuję gdzieś odwagi i odkładam to.

    Teraz, kiedy jestem pewny swoich uczuć, zastanawiam się nad jego. Bo chodzi chyba o to, że boję się odrzucenia. Mam konkurencję i wiem, że nie jestem jego wymarzonym chłopakiem, a to tylko utrudnia sprawę i wszystko komplikuję. Było już kilka takich momentów, jak święta, sylwester czy choćby te dni, w których mamy jeszcze trochę wolnego zanim wrócimy do pracy i na uczelnie. Głęboki wdech, byłem już tak blisko, a potem moje gardło się zacieśnia, słyszę ciche "chciałeś coś powiedzieć" i odpowiadam "nic", koło się zatacza. 


***

     Musieliśmy wrócić do pracy. Cieszyłem się, że zapełnię myśli czymś innym. Przez kawiarnie przewijało się trochę studentek, matki z dziećmi i paru biznesmenów. Czyściłem szklanki zajmując sobie czas, podczas gdy Michael odbierał zamówienia. Mimo iż wiedziałem o jego orientacji i tak spuszczałem głowę albo odwracałem wzrok, kiedy swobodnie rozmawiał z innymi dziewczynami. Ja nie miałem do tego żadnego humoru. 

     Kilka razy pytał czy wszystko w porządku i zastanawiałem się czy martwi się o mnie, czy po prostu wyglądam tak tragicznie. Dosyć słabo spałem tej nocy, prawie w ogóle. Spędziłem ją  na oglądaniu filmu, z którego mało co pamiętam.

    Parę razy udało mi się przyłapać samego siebie na wpatrywaniu się w niego, ale on również nie pozostawał mi dłużny i często nasze spojrzenia się krzyżowały.

-Co jest na rzeczy, tylko tak naprawdę? - Stanął za mną i położył notesik na ladę. 

-Nie wyspałem się, już Ci mówiłem, choroba jeszcze trochę mnie chyba trzyma.

-Wcześniej choroba nie sprawiała, że chodziłeś jak zombie i bałeś się patrzyć ludziom w oczy, kogo oszukujesz?

-Po prostu mam parę osobistych problemów - Przerwałem mu zanim zdążył się odezwać - osobistych Clifford, osobistych, nie będę się na razie nimi dzielił.

-Jeśli to coś poważnego - mów, przecież jestem twoich najlepszym przyjacielem, nie mam zamiaru śmiać się z twoich problemów, postaram się pomóc- Wyrwał jedną karteczkę i pokazał mi ją, żebym mógł rozpocząć realizowanie zamówienia.

    Chyba, że to ty jesteś problem.

***

    Nie wiem czy dobrze zrobiłem mówiąc o tym, że cokolwiek jest nie tak. Chodził za mną, zadawał subtelne pytania, ale byłem czujny. To mógł być  moment, aby wszystko mu powiedzieć, ale nie chcę, żeby to tak wyglądało. Może miałem zbyt wielkie wyobrażenia. Nie wiem, nigdy nie byłem naprawdę zakochany i czuję się niepewnie.

-To coś ze mną - Znów milczę - Tak myślałem, jestem pewny, że to ja zrobiłem coś nie tak, prawda? Inaczej byś mi powiedział. Tylko co ja zrobiłem znowu nie tak? Jeju, czy ja jestem taki beznadziejny zawsze?

-Nie, jesteś idealny - Źle, Hood, źle. Przekląłem siebie w myślach.

     Ale w zamian otrzymuję tylko delikatny uśmiech i wiercenie się w kanapie. Głęboki oddech.

-Znaczy, no wiesz.

-Wiem - Przyrzekam, nie słyszeliście piękniejszego śmiechu, to też była jedna z rzeczy, w której się zakochałem.

     Miał powalający uśmiech, idealny. Taki delikatny, słodki. Na samą myśl skręca mnie coś w brzuchu, wreszcie wiem o co chodzi z tymi wszystkimi motylkami, są cudowne, nawet jeśli bolą. Błagam nie zabierajcie ich, chcę czuć je do końca życia.

***

    Powrót na uczelnie był trudny, nie chciało mi się wstawać, ani żyć. Nie spałem już w pokoju z Mi i trochę mi tego brakowało, ale nie chciałem wyjść na desperata i zdradzić swoich uczuć. Przynajmniej zacząłem z nim rozmawiać, nie zbyt ambitnie, ale wystarczało, a nie chciałem powiedzieć za dużo. I tak zdarzało mi się często przygryzać język w ostatnim momencie.

     Przestraszył mnie, kiedy dotknął mojego ramienia, prawie przeciąłem się nożem. Spojrzałem na niego ze ściągniętymi brwiami nie rozumiejąc, co go nagle naszło. 

-Powiesz mi dzisiaj jaki jest twój problem?

-Myślałem, że już o tym rozmawialiśmy, miałeś nie drążyć tematu, gdy tymczasem ciągle go wznawiasz, a ja naprawdę nie chcę, nie rozumiesz? Zostaw mnie.

-Co?

-Wyjdź, nie rozumiesz? Masz wszystko, spotkamy się po wykładach.

Głośny huk drzwi frontowych to jedyne z czym pozostałem, oh tak, jeszcze łzy.



------

Króciutki, bo misie, widzimy się w EPILOGU <3



Just Try | Malum [✓]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz