Chapter1

8.1K 413 123
                                    

- To już wszystko? - skierowałam pytanie do mamy wchodząc do od dzis,naszego nowego domu.
- Tak, możesz już rozpakować swoje rzeczy. Wychodzę Soph, Brian chce się spotkać. Zostawiam Ci w salonie pieniądze, kup coś sobie. Będe wieczorem!- krzyknęła mama trzaskając drzwiami.
No tak. Brian. Zapomniałam, że on też miał być jednym z powodów przeprowadzki.

Brian to ,,przyjaciel'' mamy. Nie lubię go, szczerze, ale narazie nie mam sie o co martwić, jeżeli mama do tej pory nazywa go przyjacielem. W sumie to ważniejsze jest jej szczęście, wiec chyba powinnam ją wspierać.

Ruszyłam w kierunku schodów prowadzących na góre. Weszłam do mojego pokoju i zamknęłam za sobą drzwi.
Szczerze mówiąc, podoba mi się tu. Jest tak jak sobie wyobrażałam. Białe ściany a na nich kilka pustych ramek, biurko, szafa, toaletka i ogromne łóżko. Wydaje mi się, że to ostatnie jest moim ulubionym. Zdecydowanie.

Jutro pierwszy dzień w nowej szkole. 2 liceum, kompletnie nieznana mi klasa, nowe osoby. Nikogo tam nie znam. Będę jak samotna dziewczynka poszukująca przyjaciół.
Nie Sophie,nie potrzebujesz przyjaciół. Świetnie do tej pory radziłaś sobie sama, to i jutro dasz radę.

Zaczęłam rozpakowywać wszystkie pudła poczynając od ubrań i kończąc na kosmetykach.
Zeszlam na dol w celu przygotowania sobie kolacji. Otworzylam i prawie w tym samym czasie zamknelam lodowke, w ktorej nie bylo ani jednej rzeczy. No tak, to dlatego mama zostawila te pieniadze. Chyba trzeba przejsc sie do sklepu.

Wzielam pieniadze ze stolika, nalozylam pospiesznie czarne converse i pokierowalam sie w strone najblizszego sklepu uprzednio zamykajac drzwi na klucz.
Mama wspominala ze kilka ulic dalej jest jakis market, raczej sie nie zgubie.

Idąc przed siebie, w oddali zauwazylam niewielki czerwony budynek z logiem znanego sklepu. To chyba ten, o ktorym wspominala mama.
Kilka minut pozniej znalazlam sie w srodku. Przechodzilam miedzy regałami wrzucajac rzeczy do koszyka.
- Co tu jeszcze.. - powiedzialam cicho. Lubie myslec na glos.
Siegnelam butelke wody i odwracajac sie na piecie, poszlam w strone kasy.

Niestety, jak sie jest niezdarną Sophie Rosalie Hastings...
-Uwazaj jak chodzisz.- parsknął do mnie ciemnowlosy chlopak po tym ,gdy uderzylam sie o jego tors.
- P-przepraszam.- wyjąkałam.

Szatyn poszedl do kasy a ja zaraz za nim. Stanelam w kolejce i zaczelam delikatnie przygladac sie chlopakowi.

Mial na sobie czarne,dosyc obcisle jak na chlopaka jeansy i czerwona koszule w krate, ktora wrecz przeciwnie do dolnej czesci ubioru, wisiala na nim jak worek. Udalo mi sie zauwazyc jego twarz blizej. Wczesniej nie zwrocilam na to uwagi, ale moge sie zalozyc ze jest jakims azjatą..

Kiedy nadeszla moja kolej i zaplacilam za zakupy, wybieglam ze sklepu za dziwnym chlopakiem.
-Hej!- krzyknelam, zauwazajac wsiadajacego do czarnego BWM szatyna.
Spojrzal na mnie urywczo po czym zamknal drzwi i odjechal z piskiem opon.
Zdecydowanie szukanje przyjaciol Ci nie wychodzi, Hastings.

Wrocilam szybko do domu, rozpakowalam zakupy, zrobilam kolacje i usiadlam przy stoliku w kuchni.
Rozlegl sie dzwiek otwieranych drzwi.
- Hej kochanie, juz jestem.- powiedziala na powitanie usmiechnieta mama.
- Hej. - odpowiedzialam lekko unoszac kąciki ust.
- Jak tam? Rozpakowalas juz swoje rzeczy? - zapytala zdejmując szpilki.
- Tak, wszystko zrobilam. - odpowiedzialam kierujac sie do kuchennego blatu.
Odstawilam talerz i poszlam do swojego pokoju.
Wzielam macbooka na kolana i polozylam sie na lozku. Sprawdzilam strone szkoly. Mam jutro na 8.
Troche dziwnie w polowie roku szkolnego zmieniac szkole, no ale cóż.
Odlozylam laptopa i poszlam sie przebrac w pizamy.
Czeka mnie jutro ciezki dzien.

~
cri, wiem, że dziwny rozdział
potem będzie lepiej x



Unpredictable || LH ✔ (zatrzymane na zawsze)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz