Chapter 10

3.6K 263 22
                                    

- Chodź. - złapał moją ręke i pociągnął w stronę kuchni.
Kiedy weszliśmy do pomieszczenia, chłopak ujął moją twarz w dłonie i wlepił w nią swoje niebieskie tęczówki.
- Sophie, nie mam ochoty na żarty a sprawa jest bardzo delikatna. Powiedz mi, czy zdarzyło się dziś coś dziwnego lub coś ,co Cię w jakiś sposób zaniepokoiło?
- Em.. - cofnęłam się o krok. Nie wiem co konkretnie masz na myśli.
- Z Tobą to jak z dzieckiem, wiesz? - zakpił.
- Wybacz, że nie czytam Ci w myślach. - posłałam mu sarkastyczny uśmiech.
- Dobra, powiem jaśniej. Czy nie zjawił się na Twojej drodze ktoś ..dziwny? - zapytał opierając się o stół.
- Właściwie... - przerwałam, przypominając sobie o nieznanym numerze wypisującym do mnie od kilku dni.
Nie będe mu o tym mówić, to jest właściwie moja sprawa i nie powinien się tym interesować.
- Nie. - odparłam cicho.
Luke ponownie skierował wzrok na mnie, krzyżując przy tym ręce na klatce piersiowej.
- Czyli wszystko jest w porządku? -zapytał.
Spojrzałam ponownie w oczy chłopaka z zażenowaniem.
- Nie wiem już o co Ci chodzi, Hemmings. Nie stało się nic dziwnego, nie poznałam nikogo dziwnego, i tak, wszystko jest w porządku.
Traktujesz mnie jak jakieś dziecko, którego trzeba pilnować na każdym kroku. Od kiedy Calum leży w szpitalu jesteś zupełnie inny. Jakkolwiek to nazwać, jesteś jakiś opiekuńczy? Od początku gardziłeś moją osobą, do pewnego momentu nie odezwałbyś się do mnie ani słowem, a teraz ciągle interesujesz się tym co robie, gdzie idę, z kim idę. - kontynuowałam.
Blondyn spuścił wzrok w podłogę.
- Aha i jeszcze coś. Chcę abyś wiedział, że nie potrzebuję żadnego opiekuna i świetnie daje sobie radę sama. - krzyknęłam wychodząc z pomieszczenia.

Po tym, jak wyszłam z domu chłopaków bez żadnego pożegnania, miałam nie małewyrzuty sumienia. Rosie i Mike przecież niczemu nie zawinili.
Działałam pod wpływem emocji, mam nadzieje, że zrozumieją.

W drodze do domu poczułam w tylnej kieszeni jeansów wibracje telefonu.
Ostrożnie wyjęłam urządzenie i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Tak?
- Soph? Calum się obudził!!- usłyszałam szczęśliwy głos Rosalie.
- Co?!- krzyknęłam. Jesteście teraz w szpitalu?
- Tak! -odpowiedziała. Luke już tu jedzie, może zgarnie Cie po drodze.
- Dojdę sama.- rzuciłam szybko kończąc połączenie.

Po 10 minutach drogi byłam już na miejscu.
Wbiegłam do budynku i udałam się w kierunku sali Hooda.

~
wiem że krótki
może w nocy dodam następny
jeśli będe miała siłe go napisać

Unpredictable || LH ✔ (zatrzymane na zawsze)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz