Rozdział 4

2.9K 268 14
                                    

Odwróciłam się na pięcie i poszłam w stronę klatki schodowej. Usiadłam na stopniu i zaczęłam rozmyślać. Po chwili dołączył do mnie Kastiel.
- Ej mała, niezły masz charakterek. Aż Cię podziwiam. Z resztą nie tylko ja. W końcu postawiłaś się temu blondasowi. Jako jedyna z dziewczyn to zrobiłaś. - zaśmiał się i szturchnął mnie w ramie.
- Heh... Dzięki, ale i tak mnie trochę poniosło, chyba nie powinnam aż tak się na niego rzucić.
- Dobrze zrobiłaś i tyle w temacie, nie gadajmy więcej o nim. - powiedział troszeczkę wkurzony.
Popatrzyłam na zegarek i oznajmiłam, że muszę już iść. A on zaproponował, że mnie odprowadzi. W sumie nie miałam nic do stracenia, więc się zgodziłam. Szliśmy obok siebie i gadaliśmy na różne tematy.
- Mogę się założyć, że ty masz psa.
- Tak masz rację. Nie lubię kotów. To zbyt niewdzięczne bestie. Za to mam dużego psa, który nie ma nic wspólnego z psem dyrektorki.
- Też się nazywa Kiki?
- Hahahaha... Oczywiście, że nie, mój się nazywa Demon.
- Demon... groźnie.
- A ty masz jakieś zwierze?
- Tak, też mam psa, a raczej suczkę.
- Hahah! Zakładam, że nazywa się Mysia pysia.
- Coś nie zgadłeś, bo Żyleta.
- I kto tu mówi, że ja mam niby groźne imię dla psa. - zaczął się śmiać.
Akurat po skończeniu naszej rozmowy staliśmy pod moim domem. Wyjęłam klucze z torby, otworzyłam drzwi i Żyleta nie wiadomo dla czego rzuciła się na Kasa. Wywróciła go na ziemie i zaczęła lizać. To wyglądało tak komicznie, że nie mogłam przestać się śmiać. Ale po chwili się ogarnęłam, kazałam psinie iść do domu i tak zrobiła, a ja pomogłam leżącemu się podnieść.
- Nie mówiłaś, że masz owczarka francuskiego.
- Ooo... widzę, że ktoś tu zna się na rasach.
- Taa... trudno było nie wiedzieć, skoro mam takiego samego psa. - Zrobił tą swoją zwycięską minę.
- No to fajnie wiedzieć... Ale niestety jutro jedzie do kuzyna na wieś, bo mojej cioci praktycznie nie ma w domu, a ja teraz jeszcze spędzam całe dnie w szkole i nie ma kto się nią zająć.
- Ech... szkoda, bo Demon to by się nią zabawił - zaśmiał się szyderczo - Pa - rzuciła szybko i zaczął iść.
- Do zobaczenia... za 3 dni - posmutniałam.
Weszłam do domu, zajęłam się psiunią i sobą. Następnie poszłam do pokoju. Byłam już tak zmęczona, że nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Słodki flirt-Moja historia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz