Rozdział 17

1.8K 152 22
                                    

Jak widać szkoła pokazała co potrafi zrobić z czasem człowieka... nic tylko nauka, treningi i mecze... ale jestem.
********************************
Kassina...

Mója pierwsza wizyta w szkole od czasu wypadku. Dzień jak codzień. Z wyjątkiem jednego. Każdy, dosłownie każdy. Nie ważne czy z nim kiedykolwiek rozmawiałam czy nie, wypytywał jak się czuje i czy go pamiętam. Czułam się wtedy nieswojo i to bardzo. A wręcz dziwnie. Po lekcji wyszłam na dziedziniec z Rozalią. Zobaczyłam na ławce siedzącego Kastiela i stojącą naprzeciw niego Amber. Nie chciałam podsłuchiwać, w żadnym wypadku, ale byłam tak blisko nich, że no wiecie, tak jakoś wyszło. =D
- Kas... Skoro ta dziewczyna bez nawet najmniejszego wyczucia stylu już cię nie chcę, to wiesz... Ja jestem wolna. - powiedziała i pocałowała chłopaka w policzek, po czym odeszła.
Czerwonowłosy nic nie odpowiedział blondynie. Czemu? Mnie sie nie pytajcie. Zauważyłam tylko, że był wpatrzony we mnie i chyba nawet nie zwracał uwagi na siostrę gospodarza. Jednak kiedy poczuł jej usta na sobie, odwrócił głowę w tamtą stronę. Podszedł do niej i zaczął szeptać jej coś na ucho. Następnie spojrzał na mnie i uśmiechnął się w tym swoim szyderczym stylu. Poczułam dziwne ukłucie w sercu, a kiedy ją pocałował, dość zachłannie i spojrzał na mnie... Zebrało mi się na płacz. Uciekłam od Rozy i wbiegłam do szkoły. Akurat rozbrzmiał dzwonek na lekcję, ale nie dałam rady na nie pójść. Poszłam do piwnicy, bo tam mogę pobyć sama. Usiadłam w kącie pod ścianą i dałam się ponieść emocjom. Co mi się stało? Przecież nie mogę być zazdrosna. No bo niby czemu, o co? Siedziałam tam aż do następnej przerwy.

Kastiel...

Byłem zapatrzony w Kassi i myślałem nad tym, co mogę zrobić, żeby sobie mnie przypomniała. Nawet nie słuchałem Amber. Pewno ględziła coś o sobie, czy o tym jaki jestem wspaniały. Ah.. to drugie przecież wie każdy. Ocknąłem się dopiero, kiedy mnie pocałowała. I w tedy wpadłem na pewien pomysł. Nie podobał mi się on i to bardzo, ale przecież musiałem działać szybko i postanowiłem zaryzykować, z resztą i tak nic innego nie mogło mi wpaść do głowy. Zacząłem szeptać do ucha Amber. Następnie z wielkim obrzydzeniem pocalowałem ją. Zrobiłem to dość szybko i spojrzałem na czerwonowłosą. Nagle rozbrzmiał dzwonek, więc pomyślałem, że dziewczyna pobiegła na zajęcia. Oczywiście z dwudziesto-minutowym spóźnieniem wszedłem do klasy. Udałem się do ostatniej ławki. Nie zwracałem uwagi na krzyki nauczycielki. Dopiero po chwili zauważyłem, że białowłosa siedzi sama. Miejsce przed moimi oczami jest puste. A gdzie Kassi?! Byłem bardzo, ale to bardzo zdziwiony. Nigdy nie opuszczała lekcji. No chyba, że ze mną, ale to co innego. Główkowałem jeszcze chwilę nad tym wszystkim i nawet nie zauważyłem, że reszta lekcji już dobiegła końca. Wyszedłem ze szkoły i ruszyłem do domu kolegi.

Kassina...

Usłyszałam dzwonek sygnalizyjący koniec lekcji. Postanowiłam jeszcze posiedzieć tutaj z pięć minut, żeby doprowadzić się w miarę do porządku. Miałam nadzieję, że w drodze do domu nie spotkam już Kasa, ani nikogo znajomego. I tak się stało. Ruszyłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Spojrzałam jeszcze na telefon. 11 nieodebranych połączeń o Rozy. Oddzwoniłam do niej. Jeden sygnał... drugi...
- Halo, Kassi? Kobieto, jak ja się o Ciebie martwiłam. Co ty sobie wyobrażasz?! Chcesz żebym na zawał zeszła? Coś się stało?
- N-nie... znaczy się no... W pewnym sensie. Chyba tak.
- Co? Mów mi tu, ale już! Albo nie, czekaj! Będę za 5 minut.
Rozłączyła się i nawet nie zdążyłam odpowiedzieć. Wogóle jak ona ma zamiar przyjść tu w 5 minut? Przecież nasze domu dzieli z 13 minut drogi. Po chwili jednak ktoś zadzwonił do drzwi. 7 minut? Nie, to na pewno nie ona. Jednak moim oczom ukazała się Roz. Była cała czerwona, no po prostu jak buraczek. Najwyraźniej biegła. Zdjęła ubrania, ja zrobiłam jej picie i poszłyśmy do mojego pokoju. Odpowiedziałam jej na to, co chciała wiedzieć. I dodałam jeszcze parę innych rzeczy.
- Kochana... to się nazywa zazdrość. - przytuliła mnie i wytarła łzę z policzka
Nawet nie wiem, kiedy mi spłynęła.
- Ale ja go nie pamiętam...
- Może ty nie, ale twoje serce najwyraźniej tak i wciąż go kocha. - przytuliła mnie jeszcze mocniej
Porozmawiałyśmy jeszcze i zanim się obejrzałam, była 22. Jeju... jak ten czas szybko przy niej leci. Białowłosa poszła do domu, a ja wybrałam się do łazienki. Wzięłam prysznic i później poszłam do spania. Następnego dnia było zakończenie roku. Jezuuu jak ja się cieszę. Ale jestem leniuszkiem i nie chciało mi się na nie iść. Poprosiłam Rozalie żeby zabrała moje świadectwo, a następnie przyszła po mnie. No co? Trzeba świętować! Przygotowałyśmy mnustwo jedzenia, napojów, muzyki i procentów hahah. A wieczorem zjawiła się gromadka dziewczyn. Tak jakby babski wieczór. Spokojnie, nie wypiłam tak dużo, wszystko pamiętam. I nawet kaca nie mam. A właśnie. Mamy nowy dzień. A dokładniej....Nareszcie wakacje! Postanowiłam, że dzisiaj wybiorę się na plażę. Najpierw jednak muszę poszukać stroju. Po paru minutach grzebania w szafie i wyrzucenia połowy rzeczy na podłogę, znalazłam dwuczęściowy, czarno-turkusowy kostium. Założyłam go na siebie, a na to zwiewną kremową sukienkę nad kolano. Wzięłam jeszcze torbę plażową do której wrzuciłam ręcznik, pieniądze i parę innych przedmiotów. Wyszłam z domu. Po 30 minutach byłam na miejscu. Znalazłam wolny leżak, zostawiłam na nim moje rzeczy i postanowiłam się przejść.
- Może spotkam kogoś znajomego. - powiedziałam sama do siebie
Nawet nie zdążyłam przejść 10 metrów, kiedy zaczął biec w moją stronę... Demon?!
Kiedy był już przy mnie zaczął skakać i szczekać z radości.
- Co ty tu robisz bestyjko? - zapytałam glaskając owczarka.
Ten zaś po chwili gdzieś pobiegł. A ja myślałam że mnie kocha i mi odpowie na pytanie. No cóż, przeliczyłam się. Udałam się w stronę wody. Nagle zaczepił mnie jakiś brunet z włosami do ramion:
- Hej! Cześć! Jesteś sama?
- Hmmm..? Ach, cześć... narazie tak, ale idę się spotkać z koleżanką. - powiedziałam pierwsze co przyszło mi do głowy, bo w końcu musiałam coś wymyślić.
- Zapomnij o koleżance, choć ze mną! - nalegał dalej
- Nie, dzięki... może następnym razem.
- Nie bądź taka nieśmiała, przecież Cię nie zjem... no może nie od razu.
- ... - objął mnie ramieniem i zaciągnął za sobą
Muszę się go jakoś pozbyć. Za bardzo się do mnie klei... nie mam zamiaru z nim przebywać.
- Do której szkoły chodzisz? Muszę się tam zapisać.
- Chodzę do szkoły Słodki Amoris. (Po co ja mu odpowiadam?!)
- Nie wiedziałem, że chodzą tam takie słodkie dziewczyny. Szkoda, że to za daleko ode mnie.
- To był komplement?!
- ...następnym razem będę bardziej subtelny.
- To była ironia.
- Zrozumiałem. Jak się nazywasz?
- ...Kassina (Z kolei nie obchodzi mnie jak ty)
- Słodkie imię, tak jak ty. Ja mam na imię Jared.
- Miło mi... (Ratunku!!!)
- Często tu przychodzisz? - pytał dalej
- Nie, jestem tu pierwszy raz. Wcześniej mieszkałam w innym mieście.
- Ach tak? Ja też nie jestem stąd. Jestem z Australii. Przyjechałem tu odwiedzić swoją rodzinę. Ucieszyłem się, że będę blisko plaży, ale nie ma tu fal. Niepotrzebnie zabrałem ze sobą swoją deskę.
- To czemu więc nie wrócisz do siebie?
- Nie będę wracać, skoro mam takie dobre towarzystwo... Trochę się spiekłaś. Chcesz, żebym ci posmarował plecy?
- Nie! Poradzę sobie!
- No już, nie bądź taka nieśmiała.
- Zostaw mnie!
Ten zaś nie słuchał i przyciągnął mnie do siebie. Pocałował i zaczął rozwiązywać mi stanik. Byłam przerażona, gdy nagle usłyszałam bardzo dobrze mi znany głos. Chyba można powiedzieć, że przyjaciela:
- Ej! Chyba ci powiedziała, żebyś ją zostawił w spokoju! No to ją zostaw! - powiedział Kastiel i wyrwał mnie z uścisku.
- Nikt Cię nie prosił, żebyś się wtrącał. - Warknął brunet
- To mój kolega! - dodałam i bez namyśłu wtuliłam się w niego.
- Zostaw ją, albo źle się to dla Ciebie skończy.
- Pfff... myślałem, że przyjechałaś tu z koleżanką. Mogłaś od razu mi powiedzieć, że jesteś tutaj z facetem, nie traciłbym czasu... - powiedział i poszedł sobie

Kastiel...

- Kassi, jesteś cała roztrzęsiona. Choć, pójdziemy do mnie, a raczeji do domu Leo. Zostaniesz tam, póki nie poczujesz się lepiej. I nie ma żadnych "ale".
- No, ale...
- Mówiłem coś.
- Yh! Po prostu chodzi mi o to, że to jest jego dom i nie wiem... - przerwałem jej wypowiedź.
- Teraz ja też u niego mieszkam, chyba przecież pamiętasz. A tak wogóle, przecież jesteśmy przyjaciółmi, więc nie będzie miał nic przeciwko. To jak, idziemy w końcu? - Dziewczyna kiwnęła tylko głową oznajmiając, że się zgadza.
Zabrałem nasze rzeczy, przypiąłem psa do smyczy i ruszyliśmy. Po pewnym czasie byliśmy już "u mnie". Zaprowadziłem dziewczynę do pokoju i poszedłem zrobić herbatę. Idąc w stronę kuchni, przechodziłem przez salon. Zauważyłem nasze wspólne zdjęcie. Właśnie w tym momencie wpadłem na wręcz genialny pomysł. Dyń dyń dyń! Trafiłem w dziesiątkę! Najpierw i tak dałem czerwonowłosej ciepły napój, a kiedy już była spokojniejsza, podałem jej album ze zdjęciami. Był to ten sam, który dostałem od niej na urodziny. Znajdowały się tam fotki z dzieciństwa i kiedy byliśmy już parą. Czyli z całkiem niedawna.To była chyba moja ostatnia szansa, aby mogła sobie wszystko przypomnieć.

Kassina...

Kiedy było mi już lepiej, wzięłam album od chłopaka.
- Przejrzyj to... - tylko tyle powiedział.
Ja posłusznie zrobiłam to co mi kazał. Zobaczyłam pierwsze zdjęcie, potem drugie i tak dalej. Przypomniało mi się dzieciństwo. Te dobre i tragiczne dla mnie chwile spędzone z Kasem. Doszłam do kartki z napisem: "Nie jesteś na chwilę, tylko na całe życie". Przepatrzyłam jeszcze następne zdjęcia, kiedy zatrzymałam się przy jednym. Byliśmy na nim przytuleni do siebie. Wtedy nagle wszystko wróciło. Wszystkie momenty, które zdarzyły się przed wypadkiem. Rozpłakałam się. Ciężko mi było wykrztusić z siebie słowa, ale jakoś się odało:
- Kas... j-ja przepraszam...
On szybko usiadł koło mnie, przytulił i powiedział:
- Ale za co?
- Za to.. za to wszystko.. że... że zapomniałam o...
- Ty głuptasie - przerwał mi i podniósł ręką podbrudek tak aby patrzeć mi w oczy- ważne że teraz pamiętasz. Kocham Cię i nie wiem co bym bez Ciebie zrobił.
Łzy zaczęły mi lecieć jeszcze bardziej, ale tym razem ze szczęścia. Kastiel wytarł mi mokre poliki.
- Ja ciebie też kocham - dodałam.
Po chwili nasze usta złączyły się w pocałunku. Byłam tak szczęśliwa, że nie potrafię wyrazić tego słowami. Później wtuliłam się w chłopaka i z natłoku tych wszystkich spraw zasneliśmy.

Słodki flirt-Moja historia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz