Rozdział 9

2.9K 227 15
                                    

Dzisiaj wstałam z wielką chęcią. Nareszcie wolne od szkoły. Była godzina 8, a moi goście powinni przyjść na 9. Dlaczego tak wcześnie? Bo ustaliliśmy, że wszystko przygotujemy razem. Zeszłam do kuchni, zjadłam tosty i poszłam się przebrać. Byłam bardzo podekscytowana, bo w końcu ubiorę się w to, co kupiłam wraz z Rozalią. Rozkloszowaną biało - czerwoną sukienkę nad kolano, przepasaną w pasie czarnym materiałem. Do tego białe szpilki i opaskę na włosy w krztałcie złotych rogów renifera. Gdy już wszystko miałam na sobie, ułożyłam włosy i zrobiłam makijaż, zeszłam na dół. Nawet nie zdążyłam zejść ze schodów, a z korytarza dobiegał odgłos dzwonka. Podeszłam, aby otworzyłam drzwi i ku mojemu zdziwieniu ukazała się cała paczka znajomych na raz. Wszyscy byli odświętnie ubrani. Nawet szanowny pan buntownik, co bardzo mnie zdziwiło. Zaprosiłam wszystkich do środka i przywitałam się z nimi. Poprzedniego dnia uzgodniliśmy, że wszystkie nasze sprzeczki pójdą w niepamięć chociaż na ten jeden dzień. Bo wiecie, nie chciałam żeby w święta ktoś trafił do szpitala. Tym "ktosiem" najprawdopodobniej byłby Nataniel. Weszliśmy do salonu, a ja przyniosłam siatki z ozdobami. Od razu zaczęliśmy dekorować dom, meble i choinkę.
- Ej Roza, nie za dużo tego zielska tutaj? - zaśmiałam się.
- Oj kochana... to nie żadne zielsko, tylko jemioły i nie przesadzaj, przecież nie jest za dużo.
- ...No dobra... jak tam chcesz. - uśmiechnęłam się do dziewczyny, a ona to odwzajemniła.
Kiedy uporaliśmy się z ozdabianiem, przyszła pora na losowanie. Wzięłam dwie miski z karteczkami, które wcześniej przygotowałam. W jednym naczyniu były z imionami, aby dowiedzieć się, komu kupić prezent. W drugim zaś z przekąskami. Każdy miał dodatkowo kupić rzecz z kartki, żebyśmy z głodu nie umarli. Podeszłam do każdego po kolei. Mi na końcu zostały dwie ostatnie. Na jednej z nich miałam napisane babeczki. Cieszyłam się z tego, bo bardzo je lubię. Ale natomiast na drugiej kartce widniało imię Kastiel... Nie no, ja w to nie wierze. Zawsze muszę mieć takie szczęście.
- Dobra, mamy na zakupy 1,5h. Kiedy wrócimy prezenty dajemy pod choinkę. A i nie zapomnijcie, że macie włożyć liścik do prezentu, żeby potem zgadywać od kogo go dostaliśmy. - powiedziała zafascynowana Rozalia.
Całą drogę do sklepu zastanawiałam się, co mogę kupić Kastielowi. I wtedy mnie oświeciło. Przecież on kocha Winged Skull, tak samo jak ja, a za tydzień jest ich koncert. Kupiłam więc dwa bilety. Kosztowały fortunę, bo były to najlepsze miejsca, ale nie obchodziło mnie ile wydam. W dodatku przyjaźnie się z siostrą wokalisty, więc ponadto bonusem będzie wejście za kulisy po występie. Do tego zainwestowałam jeszcze w bokserki z ich logo. Nie wiem co mnie podkusiło, żeby je kupić. Mam tylko nadzieje, że dobry rozmiar. Wyobraźnia płatała mi teraz figle i nie mogłam usunąć z głowy obrazu Kastiela w za małej bieliźnie. Zaczęłam się śmiać. Ludzie przechodzący obok cały czas patrzyli się na mnie. No cóż, śmieje się jak porąbana sama do siebie. Musiało to komicznie wyglądać. Kiedy opanowałam moją głupawkę, kupiłam jeszcze torebkę na prezent i babeczki. Do domu wróciłam jako pierwsza, więc postanowiłam usiąść u siebie w pokoju i wymyślić zgadywankę. Po pewnym czasie napisałam:
" Jeśli pamiętasz naszą pierwszą rozmowę, to ona prawdę ci powie.
A jeśli pamięć masz dziurawą, to przypomnij sobie Żyletę żwawą =* "
Gdy skończyłam, położyłam prezent pod choinkę i czekałam na resztę.
...Kastiel...
Ale ja mam szczęście (Tutaj w pozytywnym znaczeniu). W dodatku wiem, co jej kupie. Tylko nie mam pojęcia jaki rozmiar... Dobra, poczekam aż wszyscy wyjdą i sam sprawdzę. Tak wiem, nie ładnie tak szperać w czyiś rzeczach, no ale co poradzić? Kiedy wszyscy udali się na zakupy, wślizgnąłem się do pokoju Kassi i otworzyłem szafkę z bielizną. Znalazłem to, czego szukałem. Odpowiednie metki i rozmiary. No to wszystko już wiem. Poszedłem do sklepu z rzeczami z Winged Skull i kupiłem jej czarno -czerwony stanik i majtki do kompletu. Oczywiście z logiem naszego ulubionego zespołu. Do tego jeszcze coś, żeby to zapakować. Po krótkim czasie wrzuciłem tam jeszcze kartkę.
" Nie będę pisał wierszy, nie jestem poetą.
Podpowiem ci tylko tak: moją pasją jest gitara i chyba wiesz, że Nataniel nie za bardzo mnie jara. ;p ♡"
Poszedłem jeszcze kupić napoje, bo to miałem na drugiej kartce. Do domu dotarłem jako ostatni.
...Kassina...
- No Kastiel, chodź szybko, bo zaczniemy bez ciebie. - uśmiechnęłam się, chwyciłam go za nadgarstek ciągnąć do pokoju.
Usiedliśmy na dywanie.
- No dobra, to pierwszy prezent jest... dla Kasa - powiedziała Rozalia, bo to ona podawała prezenty.
Czerwonowłosy przeczytał karteczkę na głos i nie wiem czemu się zarumieniłam.
- No, już się boje co tam Kassi kupiłaś - uśmiechnął się przesadnie.
Najpierw wyjął bokserki i ze zdziwieniem powiedział:
- No nieźle, a w dodatku dobry rozmiar, a już myślałem, że jakąś tandetę dostane. Hehe...
- No dzięki, ale nie gadaj i sprawdzaj dalej.
Wziął bilety do ręki i go zamurowało.
- Podoba się..? - zapytałam niepewnie.
On podszedł do mnie i szepnął na ucho: ,,dzięki, jesteś najlepsza, a skoro mam dwa bilety, to idziesz ze mną i nie przyjmuje odmowy". Ja mu odpowiedziałam, że nie ma za co i też podziękowałam, tyle że za zaproszenie.
- A i jeszcze jedno... Po koncercie też mam jakby kolejny prezent - zaśmiałam się.
Kastiel zaś na prawdę szczerze się uśmiechnął. I w tedy Rozalia chrząknęła. - Kastiel odsunął się ode mnie i warknął:
- No co?
Białowłosa zaśmiała się i powiedziała, żebyśmy popatrzyli w górę. Była tam jemioła... o nie.., nie wierzę. Zrobiłam się czerwona, jak nos Rudolfa. Roza, jutro zginiesz... - powiedziałam w myślach.
- No, to chyba wiecie co robić. - dodała Białowłosa.
Spojrzałam na Kastiela, a on na mnie. W mgnieniu oka przyciągnął mnie do siebie. Musnął czule usta i na tym skończyliśmy. Byłam sparaliżowana. Nie myślałam, że to zrobi. Po chwili następne prezenty otwierali Nataniel i Violetta, a później nadeszła pora na mnie. Wzięłam prezent od Rozy, przeczytałam tekst z kartki i powiedziałam:
- Ja miałam Kastiela a on ma mnie hahah.
- Przypadek? Nie sądzę. - wszyscy powiedzieli chórem, a potem zaczęliśmy się śmiać. Gdy atmosfera trochę się uspokoiła wyjęłam prezent dla mnie. Poczułam po prostu jak moje policzki płoną z czerwoności.
- Sprawdź, czy dobry rozmiar. - powiedział czerwonowłosy.
- D-dobry... A-ale skąd wiedziałeś? - zapytałam niedowierzając.
Aż mi się głos łamał.
- Ma się ten instynkt - odpowiedział szyderczo. - a w ogóle to się podoba?
- Tak i to bardzo, dziękuje.
Otworzyliśmy resztę prezentów. Każdemu podobał się podarunek. Następnie postanowiliśmy pograć w butelkę. Pierwsze pytanie było do Lysandra:
- Która dziewczyna ci się najbardziej podoba?
Szykowałam już się na te wszystkie teksty przyjaciół, bo byłam pewna, że powie moje imię.
-... Violetta. - odpowiedział Lysander.
Cała zbladłam. Po prostu nie mogłam w to uwierzyć. Myślałam, że coś między nami jest, a on mnie tak wykorzystał... Mówił, że jestem ładna itp. Nie, po prostu nie wierzę. Nie chciałam psuć reszcie zabawy, więc postanowiłam nic nie mówić i zachowywałam się, jakby nic się nie wydarzyło. Także uświadomiłam sobie, dla czego mnie dzisiaj nawet nie pocałował na powitanie. Wszystko było już jasne. Od tej pory między nami nic już nie ma i nigdy nie będzie. Nie wybaczę mu tego. Po chwili wylosowali mnie i dostałam pytanie od białowłosej:
- Kogo stąd najbardziej... nie lubisz?
- Kastiela... za to ostatnie. Wiesz Roza o co chodzi. - powiedziałam oschle, jednak ze smutkiem.
Zadaliśmy sobie jeszcze po kilka pytań, nie wliczając zadania, aby Viola pocałowała Lysandra. Potem zjedliśmy kolacje i przygotowaliśmy miejsca do spania. Po czym poszliśmy spać. Rozalia spała z Leo na materacu. Nataniel, Melania, Lysander i Violetta razem na dużej rozkładanej sofie, a ja niestety z Kastielem. Czekałam, aż wszyscy zasną. Kiedy tak już było, poszłam na balkon z kocem. Usiadłam na ziemi oparta o ścianę i zaczęłam płakać. W końcu byłam sama i nie musiałam udawać przed nikim jak to dzisiaj 'jest wspaniale'.
...Kastiel...

Po tym jak wszyscy już spali, wstałem i poszedłem na górę. Wszedłem do pokoju po lewej. Był to pokój gościnny. Udałem się na balkon i zacząłem rozmyślać. Wiem, że zachowałem się jak ostatni kretyn chcąc ją w tedy pocałować i wyglądało nawet jakbym chciał ją zgwałcić. Myślałem, że to tylko taka zabawa, ale gdy tak szczerze przy wszystkich powiedziała, że mnie nienawidzi... zrozumiałem, jak jest na serio. Jaki ja byłem głupi! Debil! Kretyn..! Teraz możliwe, że wszystko już straciłem. A ja ją przecież...
Nawet nie zdążyłem dokończyć zdania, a słone łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Pierwszy raz płakałem od dobrych trzech lat, kiedy to Debra mnie wystawiła, ale nie chce teraz nawet o niej myśleć. W tym momencie liczyła się tylko Kassi.
...Kassina...

Nie chciałam tak dłużej siedzieć i zaprzątać sobie nim głowy. Weszłam do pokoju, wzięłam moją gitarę i znów udałam się na balkon. Tak w prawdzie, to nikt nie wie, że gram na gitarze i śpiewam. Ale co z tego, przecież i tak wszyscy śpią. Oby nie usłyszeli. Mam nadzieje, że po tym mi trochę przejdzie.
- Ten lód, to moja łza.
Spojrzeń chłód, masz dla mnie co dnia.
Mroźny wiatr rozdzielił nas.
Szczęścia smak, zabrał czas.

Choć drwisz, lecz serce drży, bo byłeś w nim ty.

Tamten świat, nie wróci tu znów. Szczęścia brak i brak mi słów.

Choć drwisz, lecz uwierz mi, chcę przed nim zamknąć drzwi.
...Kastiel...

Gdy tak siedziałem załamany, po chwili usłyszałem śpiew. Z resztą bardzo ładny. Zdawało mi się, jakby dochodził z drugiej strony domu. Wszedłem do środka i podążałem w stronę głosu. Zaprowadził on mnie do pokoju Kassi. Stanąłem w drzwiach i zobaczyłem ją na balkonie. Nie wiedziałem, że umie grać, a w dodatku śpiewać... tak ładnie. Kiedy skończyła usłyszałem ciche łkanie. Płakała... Ale czemu? Na pewno nie przeze mnie. Nie wiem, może do niej podejdę. A jak mnie nie chce widzieć? ...No dobra, idę, nie mogę dłużej patrzeć jak jest w takim stanie. Podszedłem do wejścia na balkon i zapukałem w okno. Ona szybko otarła łzy i powiedziała, żebym tu wszedł. Usiadłem obok niej.
- Przepraszam. Myślałam, że nikt mnie tu nie usłyszy. Nie chciałam cię obudzić.
- Nic się nie stało.
Skłamałem, że mnie obudziła, ale nie chciałem mówić prawdy. Bałem się, chociaż nawet nie byłem pewny czego.
- Ej, co się stało? - zapytałem
- Nic się nie stało - próbowała to powiedzieć rozweselona, ale nie umie udawać.
- Tak, jasne. Już widzę jak "nic ci nie jest". No weź powiedz, może jakoś pomogę? - namawiałem z troską w głosie.
...Kassina...

Po chwili opowiedziałam mu o wszystkim, a on dodał:
- Lysander... co za kretyn! Jak mógł cię tak skrzywdzić. A ja go miałem za przykaciela.
Po jego słowach rozkleiłam się na dobre.
- Chodź tu do mnie - powiedział cicho.
Bez chwili zastanowienia, wtuliłam się w niego. Kas przytulił mnie mocno.
- Ciiii... wszystko będzie dobrze. Po prostu nie zawracaj sobie nim głowy.
Chłopak pozwolił mi tak siedzieć, póki się nie uspokoiłam. Gdy w miarę mi przeszło, oboje zeszliśmy na dół. Położyliśmy się na materacu, a ja szepnęłam mu na ucho dziękuję. Czerwonowłosy zaś pocałował mnie w czoło i powiedział:
- Drobiazg.
Kastiel po chwili zasnął, a ja wciąż nie mogłam. Siedziałam, bo różne myśli chodziły mi po głowie.
...Kastiel...

Obudziłem się. Nie wiem czemu. Otwarłem oczy i zobaczyłem Kassi. Nie spała. Chyba domyślałem się dla czego, a raczej przez kogo.
- Mała, chodź już spać.
- Łatwo ci mówić. - odpowiedziała
- Na pewno łatwiej ci będzie zasnąć, kiedy się do mnie przytulisz.
Myślałem, że zaraz na mnie naskoczy z tekstami typu jak tak możesz mówić, wykożystujesz tylko sytuacje i bla... bla... bla... A tu taki psikus. Nie dość, że togo nie zrobiła, to mnie posłuchała. Byłem niezmiernie szczęśliwy z tego co się dzieje w tym momencie. Po chwili dziewczyna leżała już przy mnie, a ja ją objąłem i czekałem aż uśnie. Strasznie mi na niej zależy. Gdy w końcu zasnęła, sam postanowiłem zrobić to samo.

Słodki flirt-Moja historia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz