Rozdział 8

2.7K 188 23
                                    

...Rozalia...

Razem z Leo przygotowaliśmy śniadanie. Była już 10, a oni dalej nie schodzili. Postanowiłam pójść ich obudzić. Weszłam na górę, otworzyłam pokój i już miałam zamiar krzyczeć pobudka śpiochy, ale kiedy zobaczyłam jak słodko razem wyglądają, po prostu nie miałam serca aby to zrobić. Zbiegłam szybko na dół i zawołałam Leośka. Musiał to zobaczyć. Jeszcze raz poszłam do ich pokoju, ale tym razem z chłopakiem. Sam nie mógł uwierzyć. Kassi leżała przytulona do Lysa, a on ją obejmował. Jak oni słodko wyglądali... Nie mogłam wytrzymać i zrobiłam im zdjęcie. Ale cóż, trzeba było ich w końcu obudzić. Przecież nie będą spać całego dnia.
- Wstawać śpiochy - zawołałam
- Jeszcze 5 minut - powiedział Lysander i jeszcze bardziej przyciągnął do siebie czerwonowłosą. - Dobra, Leo chodź. Dajmy gołąbkom jeszcze te 5 minut.
Zeszliśmy do salonu i postanowiliśmy na nich zaczekać.
...Lysander...

Przydałoby się już wstać. Lekko musnąłem swoimi ustami wargi Kassi i powiedziałem:
- Księżniczko pora wstawać.
- Nie chce mi się...
- Wstawaj, wstawaj... Rozalia z Leo na nas czekają.
- No... dobra.
Myślałem, że już wstanie, ale ona położyła się na łóżku obok mówiąc, że jeszcze minuta. Ja zaś na to odpowiedziałem, że dobrze. I przez dłuższą chwile, nie mogłem oderwać od niej wzroku. Jest ładna, no ale nie w moim typie... Wolę bardziej skryte w sobie, nieśmiałe. Violetta jest dużo lepsza... ale skoro narazie Kassi nic nie podejrzewa, to czemu miałbym przerywać to co robię?
...Kassina...

Obróciłam się na plecy i wstałam z łóżka. Spojrzałam na Lyśka, a on wpatrywal się we mnie.
- Co jest? - zapytałam
- Słucham? A nie, nic... po prostu się zamyśliłem.
- Tak, bo już ci uwierzę. - zaśmiałam się.
On zrobił to samo.
Nic nie mówiłam, tylko podeszłam i dałam mu najbardziej czułego całusa w policzek, jakiego potrafiłam. Poszłam do łazienki się ubrać i zeszliśmy na śniadanie.
- Ooo... proszę. W końcu nasze gołąbki się ruszyły. - powiedziała śmiejąca się białowłosa.
- O co ci chodzi? - zapytaliśmy równo.
Ona pokazała zdjęcie, które zrobiła nam rano. Nawet nie sądziłam, że tak słodko to wyglądało.
- Dobra, chcecie to je usunę.
- Nie! - krzyknęłam szybko.
Wszyscy stali w dziwnej ciszy patrząc na mnie, a ja zrobiłam się czerwona. Lysander postanowił ją przerwać mówiąc, że pora coś zjeść. Kiedy skończyliśmy śniadanie, zaczęliśmy losowanie, kto komu wręczy zaproszenie. Leo miał dać Natanielowi, Lysander Violettcie i Rozalia Melanii. A ja? Oczywiście musiałam trafić na Kastiela. Jakby to nie mógł być kto inny, tylko akurat on. Resztę dnia spędziliśmy na rozmowie i zabawach. O 15 musiałam iść do domu, bo trzeba było jeszcze zrobić lekcje. Lys zaproponował, że mnie odprowadzi. Gdy staliśmy już pod drzwiami przytuliłam go na pożegnanie, a on zapytał:
- Możemy powtórzyć to ze wczoraj?
- To, czyli? Pocałunek?
- Mhm...
- Ok.
Zawiesiłam mu ręce na karku, a on objął mnie w pasie. Nie wiem czemu, ale zdawało mi się, że całował jeszcze lepiej niż wczoraj. Kiedy skończyliśmy powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego:
- Papa...
- Do jutra. Pewnie nie będę mógł zasnąć dzisiaj bez ciebie.
- Hahah... no dobrze.
Odwróciłam się, weszłam do swojego pokoju i zaczęłam robić lekcje. Nie wiem czemu, ale w ogóle nie mogłam się skupić na zadaniach. ...No dobra, wiem czemu. Kiedy skończyłam, było już na prawdę późno, więc przebrałam się i położyłam. Po chwili dostałam sms-a. Hmm... ciekawe od kogo. Otwarłam go i przeczytałam:
L: Myślałem, że może będziesz chciała je mieć, więc wysyłam zdjęcie z dzisiaj rano. Lysander ;*
J: Dzięki, a teraz idź spać, bo jutro nie wstaniesz do szkoły :*
L: Jak sobie życzysz. Miłej nocy.
J: I nawzajem hahah... :*
Dobra Idę spać, bo padam na twarz.

Ten poranek nie różnił się od innych.
Zrobiłam to co zawsze, podeszłam do szafy i nie mogłam zdecydować co ubrać. Znalazłam jakąś wiktoriańską czarno-różowo-białą koszule. Skąd ja w ogóle coś takiego miałam? A mniejsza z tym. Ubrałam ją, założyłam do tego czarne leginsy i białe baletki. Poszłam przeglądnąć się w lustrze i w tedy zrozumiałam, że moja koszula jest podobna do ubioru Lysandra. Ale jakoś nie chciałam jej zmieniać, a z resztą nie miałam już czasu. Wyszłam do szkoły i dotarłam do niej idealnie na pierwszą lekcje. Mijała ona bardzo powoli, gdyż co chwila zastanawiałam się nad tym, co się stanie i jak mam dać to zaproszenie czerwonowłosemu. Po chwili usłyszałam ciche wołanie. Odwróciłam się w stronę z której dobiegał głos i zobaczyłam Lysandra. Rzucił do mnie liścik.
- Zapytaj się czy możesz iść do "toalety" i poczekaj na mnie przed schodami. Tak więc zrobiłam. Wkrótce dołączył do mnie białowłosy.
- Ładnie wyglądasz. - wymruczał mi do ucha.
Wtuliłam się w niego i podziękowałam. On złapał mnie za podbródek, uniósł głowę lekko do góry, tak abym mogła spojrzeć mu w oczy i mnie pocałował. Boże... jak ja kochałam, kiedy on to robi. Lecz w końcu trzeba było wracać do klasy, żeby nie było jakiejś awantury od Pani. Ale nie pomyśleliśmy o jednym. Weszliśmy do klasy w tym samym momencie, zamiast jedno, a po chwili drugie. W sali pojawił się szum i krzyki typu ooo.., ciekawe co tam robili... Nauczyciel uspokoił klasę, a nam kazał usiąść na miejsca o nic nie pytając. Tym razem mieliśmy szczęście. W końcu nadszedł ten moment. Usłyszałam dzwonek na przerwę i serce od razu zabiło mi szybciej. Biło tak mocno, że sama je słyszałam. Bałam się, że osoba przechodząca obok mnie je usłyszy. A teraz jeszcze idę do tej rudej małpy. Nie chciałam z nim gadać, po tym co było ostatnio, no ale musiałam. Wyszłam z klasy jako ostatnia, poszłam na dziedziniec. Było to standardowe miejsce przebywania Kastiela. No może nie wliczając dachu szkoły. Podeszłam do niego, a on od razu z uśmiechem powiedział:
- I co, zmieniłaś zdanie, chcesz dać buziaka?
- Weź się w końcu ogarnij!
Wystawiłam rękę i dałam mu zaproszenie. Przeczytał je od razu.
- Czyli będę u ciebie w domu... - jeszcze większy uśmiech pojawił się na jego twarzy.
- Nie tylko ty, bo inni też. Nie wyobrażaj sobie za wiele.
Odwróciłam się. Już miałam zamiar iść, kiedy poczułam lekkie uderzenie w tyłek.
W tedy spojrzałam na czerwonowłosego najbardziej wkurzonym wzrokiem, jakim potrafiłam. Gdybym miała karabiny w oczach, to już by leżał martwy. Lecz nie zamierzałam nic mówić, tylko poszłam na dalsze lekcje. Reszta dnia minęła nie najgorzej. Po ostatniej lekcji wyszłam już za bramę szkoły, kiedy ponownie oberwałam w tyłek. Odwróciłam się i zamachnęłam ręką, aby dać tej osobie w twarz, bo myślałam, że to znowu był Kas. Jednak pomyliłam się. Był to Lysander. Od razu wszystkie nerwy mi zniknęły. On tylko złapał mnie w tali i szliśmy tak razem pod mój dom. Pożegnaliśmy się pocałunkiem. Białowłosy odwrócił się i miał zamiar wracać do siebie. Nawet nie zdążył odejść na metr, a ja wskoczyłam mu na plecy. Objęłam go nogami i poprosiłam:
- Lys... zostań jeszcze na chwilę, bo nie chce mi się siedzieć samej przez całe popołudnie.
- Nie musisz dwa razy powtarzać - oboje zaczęliśmy się śmiać.
Wniósł mnie na pleckach do pokoju i położył na łóżku. Zaproponowałam karaoke.
- Super! Tylko chyba nie zapomniałaś, że jestem na wokalu.
- Oj nie zapomniałam...
- Hahah... odważna jesteś.
Najpierw zaśpiewał Lys. Nie znałam tego utworu. Ale muszę przyznać, że ma talent. Zdobył 46 na 50 punktów. Ja wybrałam sobie piosenkę bad boy. Kiedy skończyłam śpiewać, miał bardzo zdziwioną minę, bo zdobyłam 50p/50p.
- Masz wspaniały głos.
- Hehe... dzięki.
Resztę południa spędziliśmy na zabawach. O 21 Lysander poszedł do domu. A zanim ja się przygotowałam do spania, była 22. Tak więc następnym moim krokiem było udanie się do łóżka. Zrobiłam to i po chwili znalazłam się w objęciach Morfeusza.

Słodki flirt-Moja historia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz