Rozdział 19

1.2K 94 16
                                    

Obudziłam się dosyć późno. Byłam taka szczęśliwa, że trudno to opisać słowami. Kastiel jeszcze spał, więc nie chciałam go budzić. Wstałam i bezszelestnie udałam się do łazienki. Jak codzień poranna toaleta i śniadanie. Przygotowałam tosty. Jedząc swoją porcję wpadłam na pomysł żeby zwiedzić okolicę. Po posiłku zostawiłam kartkę na stole, gdyby jednak się obudził. Wyszłam na zewnątrz i przez pewien moment stałam w miejscu. Podziwiałam przyrodę. Ruszyłam po ścieżce przed siebie. Szłam dobre 10 minut i natknęłam się na tablicę z ogłoszeniami. Przeglądając ją, moją uwagę przykuła kolorowa ulotka. Dzisiaj od godziny 18 do 3 w nocy odbedzie się przyjęcie na plaży. Darmowy bufet i bar. Muzyka w rytmie najlepszych hitów roku. Czemu nie? Przynajmniej będziemy mieli zajęty wieczór. Wróciłam do domku. Jak podejrzewałam - śpioch się nigdy nie zmieni. Jedzenie było jeszcze w miarę ciepłe, więc postanowiłam go obudzić. Nalałam wody do szklanki, weszłam do pokoju i wylałam mu na głowę. Zerwał się błyskawicznie.
- Co to ma znaczyć?!
- Śniadanie czeka, już prawie zimne.
- Ale czemu mnie TAK budzisz?
- Zasłużyłeś sobie - wystawiłam język.
- Nawet po tym co pokazałem w nocy? Może dostanę chociaż buziaka za dobre sprawowanie - znacie ten jego uśmiech, a zwłaszcza w takich sytuacjach.
Tym razem mu dopiekę. Nie jestem złośliwa, no, może czasem. Po prostu mam takie humorki.
- Po czym? Nie było w tym nic co wartałoby pochwały. - dodałam z powagą wyrysowaną na twarzy i nutką kpiny w głosie.
Gdybyście widzieli jego minę...hahah! Jednym słowem - bezcenna! Wtedy już nie mogłam dłużej powstrzymywać śmiechu i wybuchłam. No to nie żyje 3.... 2... 1..
Uciekam jeśli mi życie miłe!
- Ty mała już nie żyjesz! - zaczął mnie gonić
Złapał mnie praktycznie od razu. Dlaczego? Bo tego nie dało się nazwać biegiem. W dodatku nie mogłam złapać oddechu przez śmiech. Utknęłam między meblami, a moim chłopakiem. Boże, przedmioty, dlaczego wy mi nie pomagacie?
- Nic specjalnego mówisz? Zaraz zobaczymy. - zaczął mnie łaskotać
Myślałam, że tam umrę ze śmiechu.
- Haha Błagam Cię... No już hahah wystar haha czy. - miałam łzy w oczach
- Co tam mamroczesz? Możesz powtórzyć?
- Przepraszam hahahah, Kas, Prze.. hahah Przepraszam
Chłopak się uspokoił, a ja wykorzystałam moment i go wywróciłam. Sięgnęłam po poduszkę i przyłożyłam mu kilka razy. Po wojnie na poduszki, którą oczywiście przegrałam, Kastiel poszedł zjeść, teraz już zimne śniadanie, a ja trochę poprawiłam swój wygląd. Weszłam do kuchni, chłopak dokańczał jeszcze posiłek.
- Kas, wybierzemy się dzisiaj wieczorem na plażę? O 18 zaczyna się impreza.
- Czemu nie. A wyprasujesz mi koszule? - zrobił oczka szczeniaczka
- Wiesz jak bardzo Cię.. - przerwał mi w pół zdania
- Kocham? Ja ciebie też.
Pokazał mi rządek lśniących zębów. No ja go kiedyś udusze. Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową zdając sobie sprawę z moich myśli. Ruszyłam do szafy. Wyjęłam czarną koszulę. Teraz dopiero zaczyna się mordęga - westchnęłam. Na szczęście moja sukienka wisi na wieszaku i nie jest pomięta. Ma ona biały rozkloszowany dół, brzoskwiniowy gorset i jest przepasana czarnym szerokim paskiem. Po prasowaniu, zrobieniu makijażu i ogólnym wystrojeniu się dobijała ustalona godzina. Zamkneliśmy drzwi i ruszyliśmy na plażę.
- Niedługo będzie zachodzić. - szepnęłam spoglądając na kolorowe niebo.
Chłopak pocałował mnie w skroń i kontynuowaliśmy drogę w ciszy. Na miejscu było już sporo ludzi. Postanowiliśmy wtopić się w tłum. Po godzinie tańca i śpiewów zachciało nam się pić. Mój rudzielec zaproponował, że pójdzie po drinki. Po niespełna minucie ujrzałam niebieską czupryne i ubrania w jaskrawych kolorach. Tylko jedna osoba może się tak wyróżniać. Bez dłuższego zastanowienia podbiegłam do niego i zawiesiłam mu się na szyi.
- Alexy!!!!
- Jak? Co? Alice?! - Przytulił mnie naprawdę mocno. - Co ty tu robisz? Tyle lat Cię nie widziałem!
- Taka chwila przerwy od szkoły. To była niespodzianka od Kastiela. Pisała wam o nim. A ty? Jak się tu znalazłeś?
- Wróciliśmy właśnie z Anglii. Już na stałe. - mówił i cały czas uśmiech mu nie schodził z twarzy.
- Wróciliśmy? Czyli...
Znowu nie zdąrzyłam dokończyć swojej wypowiedzi. Zostałam wzięta na ręce. I wyprzytulana.
- Kochana, jak ja za tobą tęskniłem!!!
- Armiś, ja też, ale zaraz mnie udusisz!
- Przepraszam, ale tak się cieszę.. - Puścił mnie, spojrzał prosto w oczy i dostrzegłam samotną łezke na jego policzku.
- Ej, nie płacz głupku. Jestem już i nigdy więcej nie opuszczę.. - tym razem to ja go przytuliłam.
- Obiecujesz?
- Jak nikt nigdy dotąd.
*Gdy byłam mała i odkąd niechcianie zmieniłam miejsce zamieszkania, poznałam Armina i Alexya, są bliźniakami. Już pierwszego dnia byli przy mnie i mnie wspierali. Od tamtej pory są moimi najlepszymi przyjaciółmi. Niestety musieli wyjechać do Anglii. Jakieś sprawy rodzinne. Bardzo dobrze się dogaduję z obydwoma, jednak sama jestem maniaczką różnych gier i bardziej przywiązałam się do czarnowłosego. Po tych wszystkich zarwanych nocach, spędzonych na rozgrywkach i niezliczonych godzinach za dnia na omawianiu różnych rzeczy. Mieliśmy najprościej w świecie mówiąc wspólny język.*
Kiedy w miarę opanowaliśmy nasze emocje, okazało się, że Alexy nam zniknął, pewnie poszedł gdzieś z Kentinkiem ♡. Nagle głośna muzyka przemieniła się w spokojniejszą i wolną. Armin wystawił rękę w moją stronę i zapytał:
- Alice... Tak jak za dawnych lat?
- Tak jak za dawnych lat. - powtórzyłam uradowana i chwyciłam dłoń partnera.
*Bardzo często tańczyliśmy, a raczej próbowaliśmy. Ja byłam w tym na prawdę niezła i bardzo to lubiłam. Uczyłam tańczyć chlopaka, bo zapisał się na konkurs taneczny. A dlaczego zapytacie... mianowicie główną wygraną, była najnowsza konsola, którą jak się tydzień później okazało, podarował mi na urodziny. To było takie kochane..*
Mimowolnie się uśmiechnęłam na te wspomnienia. Po skończonej piosence dodałam:
- Jednak moje lekcje na coś się przydały.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - puścił do mnie oczko.
- Wiesz co, coś długo nie ma Katiela. Może dlatego, że pobiegłam do was. Chodź, powinniśmy go poszukać.
Pierwsza myśl na jaką wpadłam to pójść tam, gdzie go wysłałam. Udałam się więc w stronę baru. Idąc spojrzałam za siebie. Armin został trochę z tyłu, ale zaraz pewno dorówna mi kroku, jak to zawsze bywało. Odwróciłam z powrotem wzrok. Dostrzegałam już upragnione miejsce. Lecz nagle stanęłam jak wryta. To, co tam ujrzałam... nie mogłam uwierzyć... nie chciałam... Łzy zaczęły płynąć strumieniami i zamazywać mi obraz..
-...K-kastiel

Słodki flirt-Moja historia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz