Rozdział 6

3.2K 242 36
                                    

Czemu tak wcześnie rozdział? A mianowicie jestem chora :/ no cóż, ale przynajmniej jest czas na pisanie dla was ;* Miłego czytania ^^
***********************************
Jak to zawsze rano wstałam z łóżka i poszłam zjeść płatki z mlekiem. Potem poranna toaleta, a na koniec poszłam się ubrać. Dzisiaj założyłam czarno-czerwoną bluzkę, czarne rurki z dziurami i białe trampki. Oczywiście zarzuciłam coś na siebie i ruszyłam do szkoły. Kiedy weszłam przez drzwi do liceum. Chciałam podejść do mojej szafki, ale nie zdążyłam, bo Amber podcięła mnie od tyłu i wylądowałam na ziemi.
- Mówiłam ci, że tego pożałujesz - powiedziała rozwścieczona blond lala i zaczęła mnie kopać.
Po chwili zamknęłam oczy i przygotowałam się na kolejny cios. Lecz ku mojemu zdumieniu nie nastąpił. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jakiegoś białowłosego chłopaka, który kłócił się z Amber. Jednak potem zemdlałam. Kiedy się budziłam, poczułam że ktoś głaszcze mnie po włosach i trzyma za rękę. Okazało się, że byłam w pokoju gospodarzy. Spojrzałam na dłoń, a Nataniel od razu puścił moją rękę, bo to on ją trzymał. I dopiero po chwili zorientowałam się, że głowę mam opartą na kolanach tego białowłosego chłopaka. Popatrzyłam na niego, a on powiedział:
- Witaj, jestem Lysander
- Hej, ja jestem Kassina.
Uśmiechnęłam się do niego, a potem on to odwzajemnił. Po chwili Lys spojrzał na mnie i się zarumienił. W tedy zrozumiałam o co mu chodzi, gdyż wciąż miałam głowę na jego kolanach. Policzki zaczęły podchodzić mi pod kolor włosów i potem się podniosłam. Powiedziałam, że chce iść już na lekcje, lecz Nataniel mi zabronił:
- Pod żadnym warunkiem nie pójdziesz w takim stanie na lekcje. Dzisiaj masz już wolne.
- No dobra, to Idę do domu - powiedziałam
- To może ja cię odprowadzę dla bezpieczeństwa, bo Amber dość mocno cię poturbowała. - dodał Lysander
- Jak sobie życzysz - zaśmiałam się.
I poszliśmy w stronę mojego domu całą drogę rozmawiając. Dużo się o sobie dowiedzieliśmy. Gdy byliśmy już na miejscu, otworzyłam drzwi i chciałam się z nim pożegnać, a on niespodziewanie mnie przytulił. W jego ramionach czułam się tak bezpiecznie, że nie chciałam aby mnie puszczał. Lecz on to zrobił.
- Przepraszam, ja... nie wiem co we mnie wstąpiło - powiedział smutnym głosem i zpuścił wzrok.
- Nic się przecież nie stało - dodałam rozweselona.
Teraz to ja go przytuliłam i się z nim pożegnałam. Weszłam do środka, a następnie na balkon. Usiadłam tam na krześle i zaczęłam rozmyślać. W sumie to fajny jest ten chłopak, ale nie w moim stylu... a może jednak? I tak przez pewien czas się nad tym zastanawiałam.
...Lysander...
Myśli
Boże... jaka ona jest ładna. Ale ja jestem tępy. Znamy się pare chwil, a ja już ją przytulam tak znienacka. Lecz w sumie powiedziała, że jej to nie przeszkodziło. A w sumie skoro idę do Kastiela, to czemu by mu o tym nie powiedzieć. W końcu to mój najlepszy przyjaciel. Kiedy byłem już u niego, zaczęliśmy rozmowę:
- Cześć Kastiel. Nie uwierzysz co się dzisiaj stało. Amber pobiła Kassine - posmutniałem.
- Co za wredna s*** z tej Amber, ale chyba nic poważnego się nie stało. - Kastiel mówiąc to zachowywał kamienną twarz.
- Nie, już wszystko dobrze. Odprowadziłem ją do domu i... A tak w ogóle muszę ci coś powiedzieć. Bo wiesz... Kassi mi się tak nawet podoba.
...Kastiel...

- Hahaha! Ty tak na serio?! Przecież ona i ty, to dwie różne osoby.
Niby się śmiałem, ale w głębi siebie miałem jakieś dziwne uczucie, ale nie wiem jak je nazwać.
- No w sumie chyba masz racje... Przecież ona do mnie nie pasuje i tak bardziej podoba mi się inna. Ale zabawić zawsze się mogę. W końcu nic nie podejrzewa. Heheh. - odpowiedział zadowolony Lys.
Chłopaki dalej rozmawiali, a po jakiś 20 minutach Lysander wrócił do siebie.
...Kassina...

Ech... już nie ma co nad tym wszystkim się głowić. Jestem strasznie zmęczona. Przebrałam się w pidżamę i poszłam spać.
Gdy wstałam, byłam ciągle śpiąca, ale zebrałam się, załatwiłam poranne sprawy i poszłam wybrać ubrania. Założyłam czerwoną bluzkę z logo Winged Skull, białe rurki, czarną skórzaną kurtkę i czerwone trampki. Wyszłam do szkoły dość wcześnie. Kiedy przeszłam przez drzwi Liceum było jeszcze 15 minut do zajęć. I w tedy usłyszałam krzyki dochodzące z końca korytarza. Bez zastanawiania się od razu pobiegłam w to miejsce. Był tam Kastiel szarpiący się z Natanielem. Zobaczyłam jak Kas dał gospodarzowi w twarz tak mocno, aż go odrzuciło na szafki. Jednak Nat podniósł się i kopnął chłopaka w brzuch. Po tym od razu pobiegłam żeby ich rozdzielić. Stanęłam między nimi i kazałam się uspokoić. Blondyn posłuchał i odszedł bez ani jednego słowa wyjaśnienia. Odwróciłam się w stronę leżącego. Pomogłam mu się podnieść i poszliśmy usiąść na ławkę, która była na dziedzińcu. W głębokim poważaniu miałam to, że lekcje zaraz się zaczną. Po prostu musiałam z nim zostać, nie wiem czemu, ale się o niego martwiłam. Widać było, że bardzo go boli ten brzuch, ale nie chciał tego pokazywać. Po chwili już nie wytrzymałam i musiałam się go zapytać:
- Ej Kastiel, o co poszło?
- Nie ważne - odpowiedział wkurzony.
- Nie to nie - powiedziałam obojętnie.
- Hahah, od kiedy tak łatwo się poddajesz?-powiedział z uśmiechem
Ale on ma skoki nastroju, normalnie jak kobieta podczas okresu - pomyślałam.
- No wiesz...
Nagle się wtrącił i nawet nie mogłam dokończyć.
- No w sumie to kazałem mu ogarnąć tą swoją siostrzyczkę, ale on mnie nie słuchał i tak to jakoś się dalej potoczyło.
- Aha, a skąd wiedziałeś co się wczoraj stało?
- Lysander mi powiedział. To jak i parę innych rzeczy. - Zaśmiał się szyderczo.
- To ty znasz Lysia? - Byłam na prawdę zdziwiona.
- No, znam go już kilka lat, a z resztą gramy razem w zespole.
- Wowowow... czy ja dobrze usłyszałam? Wy macie zespół?
- Tak - rzucił szybko.
Widziałam, że już chyba ma dość mojego towarzystwa. Więc postanowiłam już pójść. Wstałam z ławki, kiedy on złapał mnie za rękę.
- Co, uciekasz tak bez pożegnania? - Powiedział to takim dziwnym głosem...
- No, to pa.
- Nie o takie pożegnanie mi chodziło. Dawaj buziaka.
- No chyba śnisz! - powiedziałam i wyrwałam się z jego uścisku po czym pobiegłam na następną lekcje. Jak na złość musiała mnie wziąć do odpowiedzi. Na szczęście trochę uważałam na poprzednich zajęciach i dostałam 3. Na każdej z następnych przerw starałam się go unikać. I udawało mi się to nawet z łatwością muszę przyznać. Kiedy skończyły się lekcje, szybko uciekłam do domu. Stałam już pod drzwiami, kiedy ktoś złapał mnie od tyłu. Próbowałam krzyczeć, lecz nie mogłam, bo ta osoba zatkała mi usta. Byłam przerażona. Wszystkie najczarniejsze scenariusze przeszły mi przez myśl. Po chwili usłyszałam jak mówi mi na ucho:
- Nie wierć się tak księżniczko, przecież nic ci nie zrobię.
Mój strach zniknął w mgnieniu oka, a potem po prostu nie mogłam opanować swoich nerwów. A dla czego? Bo po głosie poznałam, że był to nie kto inny jak szanowny Pan Kastiel. Przestałam się wiercić, a on mnie puścił. Odwrócona w jego stronę zapytałam:
- Co ty wyprawiasz!?
- No wiesz...
Powoli zaczął się do mnie zbliżać. Przyciągnął mnie do siebie i próbował włożyć mi rękę pod bluzkę. Szybko odskoczyłam do tyłu. Dałam mu w twarz i dodałam:
- Świnia!
On tylko zdziwiony złapał się za policzek na którym został ślad mojej ręki i nic nie mówił. A ja zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. Poszłam do swojego pokoju. Rzuciłam torbą z wściekłości, a następnie położyłam się na łóżku i zaczęłam mówić sama do siebie. Co z niego za palant. Czy on na prawdę sądził, że dam mu się tak łatwo? Nie... po prostu teraz przegiął. Będzie mnie musiał błagać na kolanach o wybaczenie. Dobra, ale teraz pójdę się przebrać i prześpię się z tym wszystkim. Sądzę, że będę spała do 11, bo w końcu jutro weekend. Tak więc zrobiłam. Mimo tego stresującego dnia o dziwo dość szybko zasnęłam.

Słodki flirt-Moja historia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz