Toffie' s P.O.V.
Wchodzę do szkoły, mijam schody, przebieralnie. Spóźniona podąrzam w stronę klasy. Gdybym była chudsza napewno zrobiłabym to szybciej. Nagle czuje wstrząs, a wszystkie książki które taszczyłam ze sobą z hukiem upadają na podłogę.
Po chwili ląduje w czyijś ramionach. Podnoszę głowę i spoglądam na opadające na wszystkie strony loki, a po chwili na jego wciągające czarne oczy. Z chwilowej ekstazy budzi mnie jego słodki głos.
- Przepraszam. - Chłopak podaje mi rękę i uśmiecha się zadziornie. - Jestem Louis, ale mów mi Lou. Jestem tu nowy.
- Toffie, miło poznać. - Odwzajemniam uśmiech i schylam się, żeby pozbierać podręczniki. Brunet przyłącza się do mnie. Nagle nasze ręce łączą się na książce do chemii. Spoglądamy sobie w oczy. Panują nademną jedynie emocje. Nasze usta dzielą już tylko milimetry. Teraz - w ostatniej chwili - Chwili czuję, że nie powinnam. Szybko wstaje i wybiegam ze szkoły.
Daję upust emocją, łzy same spływają po moich policzkach. Teraz marzę tylko, o ciepłej herbacie i kocu.---
Słyszę ciche pukanie do drzwi. Wygramolam się z koca z gracją słonia i otwieram drzwi.
-Cześć To... - Nie daję mu dokończyć w nagłym porywie emocji zamykam mu drzwi przed nosem. Jak on mnie znalazł?
W jednej sekundzie smutek zamienia się w złość. Nie na chłopaka - na siebie. Wygrzebuje z szafy pierwszą-lepszą sukienkę z szafy i biegnę do łazienki się ogarnąć.
Otwieram drzwi - Cześć. - Mówie do chłopaka i odlewam się rumieńcem. Wciąż nie mam odwagi spojrzeć mu w oczy.
Wejdź. - Otworzyłam szerzej drzwi i gestem ręki zasymbolizowałam by wszedł. Nasze oczy się spotkały, a ja poczułam stado oszalałych motyli w moim podbrzuszu. - Co cię sprowadza w moje progi i z kąd wiesz gdzie mieszkam? - Starałam się wyglądać na obojętną, ale on tak na mnoe działa. Jeden jego uśmiech spowodował, że moje policzki spalały się rumieńcem, który bezskutecznie próbowałam ukryć pod moimi kasztanowymi włosami.
- Po pierwsze, - I znów usłyszałam jego piękny głos, którego tak mi brakowało. Pewnie powiecie - Ona jest popieprzona, zna faceta kilka od kilku godzin i już tak o nim mówi - ale to inna sprawa. - zleciała ci bransoletka, a po drugie, to taki mój słodki sekrecik. - Uśmiechnął się zadziornie, a ja poprostu się rozpłynęłam, a on podrapał się po karku. - Wyleciała ci kartka z odresem. - Powiedział ciszej, po czym oboje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Mówiłam jaki on ma piękny śmiech? I to jak marszczy nosek.
- To było do odgadnięcia. - Powiedziałam kiedy w końcu się uspokoiliśmy. Szczerze mówiąc, to trochę krępowało mnie, że rozmawiamy w progu, dlatego dodałam : - Nie stójmy tak w drzwiach. Usiądź i się rozgość. Napijesz się czegoś? - Dodałam odwracając się do niego uśmiechając się zadziornie, chłopak odwzajemnił uśmiech ukazując swoje dołeczki. Nie byłam zbytnio dobra w uwodzeniu. Te wszystkie pozy, dzióbki, to takie uh...
- Z dużą chęcią. - Odparł siadając na kącie mojego łóżka, ale zaraz zmienił decyzję i odchylił się w tył i zatopił się twarzą w moich białych poduszkach i jęknął. - Lawenda, kocham ten zapach. - Jakoś mi to nie przeszkadzało, ale tak dla pewności chwyciłam ze stoliczka piankę i żuciłam w niego. Cwaniak złapał ją do buzi. - Ale mnie tu rozpieszczają...Śmiechnęłam się lekko i reszłam na dół do kuchni. Zdecydowałam się na truskawki z czekoladą i sok pomarańczowy. Wyjęłam szklanki i słomki, nalałam soku, a na schodach usłyszałam kroki. Sięgnęłam do lodówi po syrop czekoladowy i truskawki, a w drzwiach zauważyłam Louis'a.
- Truskawki! - Krzyczał jak mały dzieciak, ale zaraz spoważniał. - Daj to umyje. Sięgnął po miskę, po czym czyste owoce postawił na kuchennym blacie. - Wiesz, tak w sumie, - Przeciągał - bo nie przyszedłem to ciebie przez bransoletkę. Bo podobasz mi się. [...] I przepraszam, za to dzisiaj w szkole.
- No dobrze, - Powiedziałam krojąc truskawki na połówki.- wybaczam.
- Czyli pójdziesz ze mną do kina? - Spytał zabierając mi jedną z truskawek. - Jutro, 15?
-Więc jesteśmy umówieni! - Śmiechnęłam się uwodzicielsko i przesypałam truskawki do miski, a Louis podarował mi mokrego całusa na policzku. - Jesteś obrzydliwy! - Chwyciłam pierwsze, co miałam pod ręką. Okazało się, że to bita śmietana - Ryzyk fizyk. Wycelowałam w jego twarz i nacisnęłam spust, a na jego twarzy wylądowała biała ciecz.
Na bitej śmietanie zaczynając skończyło się na wielkiej bitwie na jedzenie. Chłopak chwycił już sos czekoladowy, kiedy w drzwiach pojawiła się wybawcza, ale i destrukcyjna twarz wiecznie młodego blondasa zwanego moim tatą, oboje z moim towarzyszem zastygamy w bezruchu. Mam nadzieje, że nie wyglądało to tak źle.
- Cześć tato. - Powiadziałam z głupkowatą miną. - Dzień dobry. - za mną usłyszałam donośny głos bruneta.
- Aha... - Mówi przeciągle tata zostawiając zakupy i wychodzi.
Kiedy drzwi zamykają się, oboje z Lou ożywamy i zawzięcie kontynuujemy bitwę na żarcie.
Kolejnym razem do domu przychodzi mały Hazz, oglądając nasz cały spektakl sięga do jednej z siatek po popcorn.
- Dajes Tosia! - Wspomniałam, że ten mały uwis nie mówi mi Toffie, tylko Tosia?---
Dopiero teraz skończyliśmy naszą bardzo "Dojrzałą" (Czujecie ten sarkazm?) zabawę.
- Mamuś, dałabyś mi jakąś koszulkę dle tego, tego... Uhg... - Wzdrgnełam się, ach moja aktorska dusza!
- Poszukaj czegoś w szafie taty. - odpowiedziała moja rodzicielka nie odstępując od czytanej przez nią książki.---
* Marika's P.O.V. *
Dziś, jak co wieczór siedziałyśmy z Toffs i rozmawiałyśmy. Dzisiejszym głównym tematem był chłopak, z którym jak się teraz dowiedziałam, moja córka idzie jutro do kina.
- Mamuś mówie ci! - Wzdychała dziewczyna, trzymając się za serce. To było takie słodkie. - On jest taki OMB!
- O moje krzyże, - Udawłam ból.- ale ja jestem stara. - Oboje zachichotałyśmy.
Późniejsza reakcja Toffie mnie bardzo zadziwiła. Wstała, podeszła do lustra, zakręciła się i powiedziała :
- Wiesz co mamo? Może ja nie jestem taka gruba?---
Macie czas na zachwycanie się Louisem ♡
DZISIAJ NAPISAŁAM RÓWNE 900 SŁÓW!
Przepraszam za błędy ;)Wasza Siewczyni Wiatru *)
*) Czy jak to się tam odmienia...
CZYTASZ
Ćma wśród Motyli
Подростковая литератураNakarm mnie, kiedy nie chcę jeść. Każ mi codziennie stawać na wadzę. Ciesz się razem ze mną z moich postępów, chce stąd wyjść. Czy ten labirynt umysłu, ma jakiejś wyjście? Jeśli nie, zostań. Pozwól mi zatracić się w smutku i melancholii. Podaj mi n...