*tydzień później*
- Harry! Kolacja! - krzyczę.
- Myję się! Poczekaj na mnie z jedzeniem! - odkrzykuje i z powrotem słyszę lejącą się wodę.
Z westchnięciem siadam na kanapie i bawię się swoim telefonem. Eh, Talking Angela, taka męska gra.
Kiedy rozbrzmiewa dźwięk dochodzącej wiadomości, patrze na swój telefon, lecz nie zauważam żadnego powiadomienia.
Zerkam na stolik przed kanapą, na którym leży komórka Harry'ego. Nie jestem wścipski, po prostu ciekawi mnie od kogo to.
Biorę go do ręki i odblokowuję ekran. Nie ma blokady? Wchodzę w wiadomości i otwieram tą, która przed chwilą przyszła. Patrze na schody, aby upewnić się czy Harry nie skończył się myć. Nie widzę go, więc wracam wzrokiem na telefon i czytam powoli krótki tekst.
"Wygrałeś zakład. Teraz z nim zerwij."
Czytam jeszcze kilka razy i czuję, że z każdym słowem robi mi się coraz bardziej słabo.
Odrzucam telefon na podłogę nie interesując się czy pęknie szybka. Podciągam nogi pod brodę i owijam ręce wokół nich. Po moich policzkach powoli spływają łzy, a ja zaczynam się trząść.
Nie słyszę kiedy Harry wchodzi do salonu.
Nie słyszę kiedy pyta, czy coś się stało.
Nie słyszę nic. Tylko swój płacz.
Odtrącam ręce próbujące mnie objąć i uderzam na oślep w osobę przede mną.
- Nienawidzę Cię! Nienawidzę kurwa! - wrzeszczę, odpychając go. - Jesteś chujem! Zostaw mnie!
- Lou, co się stało?
- Dobrze wiesz co! Jak mogłem być taki głupi?!
- L...
- Zamknij się! Nie chcę Cię znać! Jak mogłem nie pomyśleć, że to zakład?! Przecież nikt mnie nigdy nie pokocha!
- Co? Jaki zakład, Lou?!
- O ten, o który się założyłeś! Byłem zakładem?!
Szybko podnosi telefon z ziemi i przegląda wiadomości.
- To pomyłka! Patrz! - podaje mi urządzenie.
"Sory Styles. Nie do Ciebie."
- Nie wierzę Ci. - mówię szeptem i uciekam do łazienki. Zamykam drzwi na zamek i zsuwam się po nich.
- Lou!
To koniec?