Poprawiam sobie Lou na rękach i całuję go w czółko.
- Harry?
- Shh... Śpij słoneczko. Już jesteśmy w domu. - staram się wyciągnąć klucze z tylniej kieszeni ale wtedy musiałbym puścić Lou. Dzwonię dzwonkiem, mając nadzieję, że mama jest w domu.
Chwilę później słychać szczęk zamka i drzwi się otwierają.
- Harry? Nie masz kluczy synku? Co z Lou? - wciąga nas do środka.
- Mam klucze ale nie mogłem ich wyciągnąć, a nie chciałem budzić Lou. Byliśmy na London Eye i Lou trochę się zdenerwował, bo coś się zepsuło i godzinę wisielismy w powietrzu. Kazałem położyć mu się na ziemi i zasnął.
Odkładam go na kanapę i przykrywam kocem.
- Ma lęk wysokości?
- Tak. Powiedział mi jak weszlismy do kapsuły. - głaszczę go po włosach.
- Biedny. Ja już idę spać, kochanie. Ty też się kładź.
- Dobrze. Dobranoc, mamo. Będę spał tutaj z Lou.
- Dobranoc. - wchodzi po schodach na górę.
Kładę się na kanapie pod Lou i obejmuję go ręką.
- Dobranoc, skarbie. - w odpowiedzi mruczy coś i mocniej się we mnie wtula.