- Nadal nie mogę w to uwierzyć!
- W końcu jesteś moim narzeczonym. Czekałem na to tyle czasu, Loueh. - kładę ręce na jego biodrach.
- Ja też. - uśmiecha się. - To drugi najszczęśliwszy dzień mojego życia.
- A jaki był pierwszy? - gryzę delikatnie skórę na jego szyi.
- Kiedy... spytałeś mnie o chodzenie. - wplata palce w moje włosy.
- Oh, tak. Pamiętam ten dzień doskonale. Byłeś taki zaskoczony. Nie mogłeś w to uwierzyć. - śmieję się cicho.
- Wiem. To było dziwne, że ktoś taki jak ty poprosił mnie o chodzenie!
- Ktoś taki jak ja? Co masz na myśli? - przyciągam go bliżej i dziobię delikatnie jego usta.
- Ktoś tak bardzo przystojny, cudowny i idealny zwrócił uwagę na szarą myszkę, którą byłem. Wszyscy mnie wtedy poniżali, a ty stanąłeś po mojej stronie. - wzdycha w moją klatkę. - Dlaczego?
- Będziemy teraz wspominać? - całuję go w policzek. - Zwróciłeś moją uwagę już na początku. Byłeś taki spokojny, nie chciałeś być w centrum uwagi. Coś mnie do Ciebie ciągnęło. A obroniłem Cię, ponieważ nienawidzę jak ktoś znęca się nad słabszymi i chciałem Cię bronić. Zawsze.
- Dziękuję. - w jego oczach zbierają się łzy. - Twoje słowa są piękne.
- Tak samo jak ty. - całuję go w czoło.