15... cz.5

1.2K 93 15
                                    

Uwaga! fragment 18+

Nie, seksu nie ma, ale jest odrobinę drastycznie, no i chłopaki brzydko mówią :P


Ogarniająca go ciemność była nieprzenikniona, gęsta, dusząca i tylko jeden punkt w niej jaśniał osobliwym blaskiem. Właściwie dwa... Dwoje oczu, bardzo, bardzo błękitnych oczu. Nie istniało nic więcej, tylko ciemność i one. Nie chciał ich widzieć, nie chciał o nich pamiętać, ale zawsze tam były, ilekroć obejrzał się za siebie. I patrzyły na niego z wyrzutem. Próbował przepłoszyć je wrzaskiem. Nie reagowały w żaden sposób. Patrzyły na niego niczym nieme oskarżenie. Rozczarowane, zawiedzione, smutne...

Sen powtarzał się po każdej akcji i choć, w porównaniu z tym, z czym mieli do czynienia wykonując obowiązki, nie było w nim niczego przerażającego, działał jak koszmar. Zdarzało się, że zbudził kogoś ze współtowarzyszy, bo jak w gorączce rzucał się po łóżku, czasem nawet krzyczał przez sen. Teraz też z tej cholernej ciemności wyrwał go ostry kuksaniec.

- Kurwa, Odd, zamknij się, bo wszystkich pobudzisz. - Ściszony szept Geena dotarł do niego zanim na dobre otworzył oczy i dostrzegł zarys sylwetki kolegi, który przykucnął przy jego pryczy.

- Dzięki... - mruknął.

- Nie ma za co. Wszyscy miewamy koszmary. Uroki wojny.

Geen owinął się kocem i odwrócił plecami na swoim łóżku.

- Śpij i daj spać innym.

Tak, dokładnie tak. Nie do końca chodziło tu o przyjaźń, czy bodaj jej namiastkę. Potrzebowali odpoczynku, wszyscy.

Odd przetarł dłońmi twarz. O co, do wszystkich diabłów, chodzi z tym snem? Dlaczego? Jego podświadomość karci go bo, jeden jedyny raz, zrobił coś wbrew procedurom? I co z tego? Mało prawdopodobne, by tamta kobieta zdołała żywa wydostać się z gruzów miasta. Jedyne co zyskał tamtym gestem, to że przez chwilę poczuł się lepszy od reszty. Ale tylko przez chwilę. Jeszcze tamtego samego dnia zabijał znów. A w nocy po raz pierwszy zmierzył się ze swoim koszmarem.

*****

Kolejna zbombardowana osada, kolejna akcja... I yenni stojący okrakiem na ludzkim strzępem.

Człowiek był ciężko ranny, poparzony, ale wciąż przytomny. Wił się w bólu, ślizgając w kałuży własnej krwi, jęczał bełkotliwie. Yenni stał z wymierzoną weń bronią, ale nie strzelał. Chociaż jego twarz skrywała maska,
Odd dałby głowę, że po twarzy kolegi błąka się drwiący uśmieszek, pełen pogardliwej satysfakcji. To był nowy żołnierz, niedawno przydzielony do jego oddziału, pierwszy raz z nimi w akcji. Jego jeszcze bawiła podobna sytuacja. Zrozumienie przychodziło z czasem.

Obserwując scenkę, Odd czuł narastającą wściekłość. Zabijał, a raczej dobijał takie ludzkie strzępy wielokrotnie, ale nienawidził bezmyślnej, okrutnej zabawy. W niektórych oddziałach była na porządku dziennym, ale nie u niego. Ani wcześniej, ani teraz na to nie pozwoli.

- Skończ tą zabawę, zastrzel go i bierz się do roboty - warknął ostro w komunikator.

Żołnierz jednak nie drgnął, w dalszym ciągu obserwując wijącą się w agonii, żałosną dwuręką istotę.

- Słyszałeś, co powiedziałem?! - wrzasnął wściekły już teraz Odd. - Strzelaj, kurwa!

Ale tamten tylko wzruszył ramionami i odwrócił się od swej niedoszłej ofiary.

- I tak już zdycha. Szkoda ładunku.

Odd błyskawicznym ruchem odbezpieczył broń i skierował ją ku podwładnemu. Palec nerwowo drgał na spuście, grożąc utratą kontroli.

15 godzin... [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz