15... cz.35

727 63 8
                                    


Odzwyczaiła się o miasta, jego wielojęzycznego harmideru i wszechobecnego tłoku. Czuła się tu obco, dusiła się, ale w takim miejscu najłatwiej było się „zgubić". Ludzie mijali się nawzajem skupieni na swoich sprawach, nie interesowali się tym kto przechodzi obok. Co zaskoczyło ją najbardziej w tej wielobarwnej mieszaninie nie brakowało yennich. I na nich też mało kto zwracał uwagę, aczkolwiek nie dało się nie zauważyć, że wokół nich było znacznie więcej przestrzeni. Jakby ludzie ich omijali, starając się nie zbliżać bardziej niż było to konieczne, a niejednokrotnie rzucane ku nim ukradkowe spojrzenia były raczej niechętne, czasem wręcz wrogie. Jednak nikt jawnie nie okazywał agresji. Anna odruchowo w każdym obcym obliczu szukała rysów Odda. Nawet jeśli nie miało to większego sensu nie potrafiła się powstrzymać. Bardzo chciała wierzyć, że przeżył, niepewność wysysała z niej siły. Może powinna spróbować go znaleźć albo chociaż dowiedzieć się co się z nim stało? Tylko od czego miałaby zacząć?

Mała Ania obudziła się, zaczęła wiercić w nosidełku na jej piersi i pomrukiwać. Pewnie była już głodna a przy tym nie lubiła, gdy Anna ubierając ją do wyjścia krępowała jej jedną parę rączek ubrankami. Niestety, to co można było nabyć w sklepach nie było szyte dla yennijskich dzieci. No i tak było bezpieczniej. Tak nikt nawet nie zatrzymywał spojrzenia na kobiecie z dzieciakiem, jednej z wielu.

Były w mieście od kilku dni z czego ostatnie dwa poświęciła na znalezienie lokum, które spełniałby minimum wymagań, dla samotnej kobiety z dzieckiem, a jednocześnie nie nadszarpnęło zanadto skromnego budżetu. Powszechnie panująca drożyzna sprawiała, że kwota, którą zostawił jej Jaszczykov, choć wydawała się znaczna, topniała w zastraszającym tempie, podczas gdy wydatki w takim samym rosły.

Z mieszkaniem się udało, choć uważała, że był to po prostu fart. Było wprawdzie klaustrofobicznie małe, ale za to umeblowane i stosunkowo tanie. Dodatkową zaletę stanowił fakt, że jedyne okno, chociaż wąskie i z brudną szybą, wychodziło nie na przypominające komin wewnętrzne podwórko a na ulicę. Miało aneks kuchenny i malutką łazienkę z prysznicem. Jedynym meblem jaki Anna musiał dokupić było dziecięce łóżeczko, które teraz stało wciśnięte w kąt między wytartą rozkładaną sofą a ścianą.

Ściany, choć ich kolor pozostawiał wiele do życzenia, o dziwo odmalowano świeżą farbą. I jedynie zaciek, który zdążył się już po tym odmalowaniu utworzyć w narożniku, gdzie znajdował się aneks, świadczył, że do ideału trochę jednak brakuje.

Nie napawała też wielkim optymizmem łazienka z odłupanymi w kilku miejscach płytkami i kilkoma brakującymi na podłodze. Na szczęście woda była dostępna i ciepła, i zimna, a samo pomieszczenie, choć bez wątpienia armatura była z odzysku, to nie zauważyła w nim robactwa. No, przynajmniej na razie.

I wreszcie ostatni plus to lokalizacja. Przystanek miejskiej komunikacji znajdował się kilkanaście kroków od kamienicy, a do centrum było stamtąd ledwie pół godziny jazdy.

Dzisiejszy dzień, Anna postanowiła przeznaczyć na załatwienie formalności z pracą. Potem będzie jeszcze musiała poszukać jakiegoś żłobka dla małej. Tego obawiała się najbardziej. Rządowy program nie zachęcał do równego traktowania dzieci, ale do pozbywania się ich i przekazywanie społeczności yennijskiej, która podobno chętnie je przyjmowała i zapewniała dobrą opiekę. Ale było dla Anny nie do pomyślenia by oddała córkę. Była jej częścią, jej życiem, miłością. I była częścią Odda.

Być może to myślenie było naiwne, może nawet śmieszne. Bardziej prawdopodobne było bowiem, że yenni dawno o niej zapomniał, niż że pielęgnował wspomnienia, w podobny sposób. Dla niej jednak było ważne to co się zdarzyło, i nie chciała ani od tego uciekać, ani zapomnieć.

15 godzin... [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz