15... cz.37

827 56 12
                                    


Oparzenia nie były na szczęście zbyt głębokie, choć bez wątpienia bolesne. Znacznie więcej problemów przysporzyło uwolnienie mężczyzny z więzów. Ręce i nogi skrępowano mu kolczastym drutem w brutalny sposób, tak by odczuwał jak najdotkliwszy ból. Ranny miał opuchniętą i poranioną twarz. Mamrotał coś niewyraźnie. Wydawał się przytomny, ale musiał być w szoku. Wstrząsały nim konwulsyjne dreszcze, co mogło sugerować, że oprócz widocznych miał też obrażenia wewnętrzne. Bez wątpienia został brutalnie pobity.

Opatrzyli go najlepiej jak to było możliwe tych ekstremalnych warunkach i wsadzili na tylne siedzenie swojego pojazdu. Gina podała mu butelkę z wodą. Oblewając się wypił łapczywie kilka łyków i oparł głowę na zagłówku. Przymknął powieki i oddychał ciężko.

– Dziękuję – wyszeptał w końcu w miarę wyraźnie.

– Jak się nazywasz? – ostro rzucił Odd, którego najmniej interesowały podziękowania. Nie po nie tu przyjechał. – Ktoś jeszcze był w tym domu oprócz ciebie? – dopytywał się natarczywie.

Mężczyzna otworzył oczy, podniósł głowę i spojrzał na yenniego.

– To jej szukacie, prawda? Szukacie Anny.

Zęby Odda zgrzytnęły złowrogo. Morr położył mu rękę na ramieniu i zacisnął ostrzegawczo palce.

– Spokojnie – mruknął, świadomy, że jego przyjaciel lada chwila może stracić nad sobą kontrolę. – Nie jesteśmy wrogami – zwrócił się do rannego mężczyzny. – Potrzebujemy informacji. Szukaliśmy Mishy Jaszczykowa.

Człowiek wykrzywił usta w dziwnym grymasie, na tyle na ile pozwoliła opuchlizna i otwierające się przyschnięte ranki na popękanych wargach. Jego ciałem wstrząsnął bezgłośny śmiech.

– To ja. Ale... – nagle spoważniał. – Ten skurwysyn ją znajdzie. I zabije, jeśli dopadnie ją pierwszy.

Odd nie wytrzymał zacisnął pięści na strzępach koszuli na piersi Mishy i mocno nim potrząsnął.

– Kto?! – wrzasnął. – Gadaj, draniu, gdzie ona jest?!

Z pomocą Giny Morr oderwał wzburzonego towarzysza od rannego, który zaniósł się suchym kaszlem.

– Wysłałem ją do stolicy. Z dzieckiem. Dostała skierowanie do pracy, do mojej starej znajomej. Ten kutas, doskonale wie kogo szuka. Znalazł wizytówkę i poskładał fakty. Jeżeli ona podjęła tam pracę, namierzy ją. Ma nad wami kilka godzin przewagi...

Mówił coraz ciszej, jakby brakowało mu tchu. I istotnie było mu duszno. Bolało go gardło, krtań i płuca. Ale za wszelką cenę starał się nie stracić przytomności, póki nie przekaże najistotniejszych informacji.

– Nie marnujcie czasu na mnie. Podam wam adres tego szpitala... Jedźcie tam natychmiast... Nie pozwólcie mu...

Gina błyskawicznie wygrzebała z torebki elektroniczny notesik.

– Mów... Zapiszę.

Ledwie go słyszała, ale zdołał przekazać adres szpitala i nazwisko kobiety, do której skierował Annę. Opadł bezsilnie na oparcie z zamkniętymi oczyma, znów wstrząsnęły nim dreszcze. Odd siedział jak sparaliżowany, blady i jakby nieobecny, niezdolny wykrztusić słowa.

– Jedziemy – zarządził Morr, odpalając silnik. – Jego podrzucimy po drodze do najbliższego szpitala.

Ranny poruszył się i zacisnął dłoń na nadgarstku siedzącej przy nim. Jego wargi poruszały się jakby coś mówił, więc pochyliła się by go usłyszeć.

15 godzin... [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz