15... cz.19

807 73 18
                                    


Szczekanie przemieniło się w głuchy warkot i światło wylotu „uliczki" przesłonił wielki cień.

Zwierzę było naprawdę potężne. Pozbawione sierści, jedynie na głowie pokrytej charakterystycznymi guzami po wszczepach jej kępki tworzyły osobliwe antenki. Uniesione wargi odsłaniały dziąsła i cały garnitur białych, ostrych zębów. Oczy były pokryte bielmem. Pies był ślepy. To jednak w żadnym razie nie czyniło go słabszym ani mniej niebezpiecznym. Jego węch i słuch skoordynowane ze sobą były skuteczniejsze niż wzrok. Dodatkowo pojedyncze szczeciniaste włosy znajdujące się na jego pysku były wrażliwe na najlżejsze zmiany temperatury i ruch powietrza. Z kącików potężnych szczęk kapała pienista ślina, jakby pies był wściekły. Odd wiedział jednak, że to skutek stymulacji.

Drapieżnik namierzył swoją ofiarę perfekcyjnie. Cały czas warcząc, przesunął się w jej kierunku o kilka kroków i przypadł do ziemi, spinając mięśnie do skoku. Odd napiął swoje, przygotowując się na przyjęcie ataku.

Ten nastąpił błyskawicznie, niemal bez ostrzeżenia.

Yenni odruchowo osłonił gardło ramieniem. Długie kły przebiły skórę, mięśnie i sięgnęły kości. Jedna fala bólu nałożyła się na drugą, gdy sztywne, zaostrzone pazury jednej z przednich łap przeorały ledwie zabliźniony kikut. Oddowi pociemniało w oczach, ale utrzymał się na nogach. Jeżeli upadnie będzie po nim. Choć szanse na przeżycie były niewielkie, nie był ich pozbawiony. Był potężnym, silnym yennim, nie słabym człowiekiem. Poza ramieniem, na którym zacisnął szczęki pies, miał jeszcze dwa wolne, w tym jedno uzbrojone. Jedną z wolnych dłoni chwycił teraz dolną szczękę psa i pociągnął w dół, zmuszając go do zwolnienia uścisku, nożem dźgnął na oślep między żebra. Pies szarpnął głową, rozdzierając kłami mięśnie przedramienia Odda i skórę dłoni trzymającej jego szczękę. Próbował się uwolnić z uchwytu, ale w żaden sposób nie zareagował na uderzenie nożem. Najwyraźniej nie czuł bólu. Każda mijająca sekunda działa na niekorzyść yenniego, przechylając szalę potencjalnego zwycięstwa na korzyść bestii.

Nie było miejsca na błąd. Odd puścił szczękę, która natychmiast zacisnęła się z siłą stalowego imadła. Palce dotknęły pozbawionej sierści skóry psa i przesunęły po jego piersi. Wyczuły serce bijące pod warstwą mięśni w masywnej klatce. Sztych, pchnięty z determinacją przebił twardą skórę, gładko wszedł między żebra i sięgnął serca przerywając jego rytmiczną pracę. Jeszcze kilka sekund i wściekły gulgot wydobywający się z gardzieli zwierzęcia przeszedł charkot. Do paszczy napłynęła krew z przebitego płuca. Dotąd twarde jak granit mięśnie zwiotczały i cielsko psa opadło bezwładnie na ziemię. Pociągnęło Odda swoim ciężarem za sobą, bo umierający pies bynajmniej nie uwolnił jego ramienia. Odd prawie musiał wyłamać szczękę martwego zwierzęcia, by się uwolnić.

Dyszał ciężko, szumiało mu w głowie i w uszach. Rany zadane kłami były głębokie, bolesne i z pewnością zainfekowane. Ślina tych psów zwykle zawierała jakieś paskudztwo, które jeśli ofierze jakimś cudem udało się wyrwać z kłów bestii wykańczało delikwenta w ciągu kilkunastu godzin.

Sporządził w pośpiechu prowizoryczny opatrunek. Obwiązał poszarpane ramię oddartym rękawem, żeby choć zatamować krwawienie. Grożącą infekcją będzie się martwił później. Najpierw musiał się wydostać z terenu wroga.

Cały czas nadstawiał uszu, czy nie zbliża się kolejne niebezpieczeństwo. Teraz jednak wkoło panowała nocna cisza. Najwyraźniej stróż całkowicie polegał na czujności i morderczych instynktach psa, a jednocześnie nie monitorował jego funkcji życiowych. Zatem dopiero rano, gdy zmiana dobiegnie końca i pies nie powróci do pana, ów zacznie go szukać i zorientuje się co się stało.

15 godzin... [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz