15... cz.6

1.1K 89 17
                                    

*****

Przeszła przez piekło najrozmaitszych kontroli, weryfikacji lojalności, testy na prawdomówność, inwigilację, obserwację. Winą było to, że przeżyła, lub raczej, że darowano jej życie. Były chwile, kiedy zastanawiała się, czy nie byłoby lepiej dla niej, gdyby jednak tamten yenni okazał się służbistą. Ale nie. Musiała akurat trafić na jakiegoś durnia ze śladowymi ilościami sumienia.

Przez kolejne miesiące Anna wydeptywała ścieżki we wszystkich garnizonach do jakich udało się jej dotrzeć, starając się o jakikolwiek przydział. Potrzebowała pracy nie tylko żeby się utrzymać, ale żeby nie zwariować. Brakowało lekarzy i w kolejnych miejscach, do których aplikowała, rekrutanci witali ją entuzjastycznie, bo wydałaby się, że w wojennej zawierusze każdy lekarz, jest na wagę złota. A jednak nie każdy. Wstępny entuzjazm gasł, gdy kładła na biurku potencjalnego przełożonego swoje papiery. Przecież nie miała prawa żyć.

Dobiegał końca kolejny, beznadziejny dzień. Do obskurnego pokoiku, w którym pomieszkiwała z przypadkowo poznaną dziewczyną, wróciła jak zwykle z kwitkiem. Bezsilność zabijała ją skuteczniej niż mógł to zrobić yenni z bronią w garści.

­- I jak? - Gina energicznie mieszała w mocno sfatygowanym garnku postawionym na elektrycznej płytce. - Znów nic?

Anna nie odpowiedziała, pokręciła tylko głową i ciężko opadła na posłanie w swoim kącie.

- Nie martw się, w końcu coś dostaniesz. Nie uwierzysz, co znalazłam. - Triumfalnym gestem potrząsnęła malutką puszeczką. - Pewnie solidnie przeterminowany, ale co tam. Dzisiaj będziemy mieć pomidorówkę. - Szeroki uśmiech ozdobił twarz współlokatorki.

Anna nie miała ochoty na nic. I nawet perspektywa pomidorówki nie poprawiła jej humoru.

- Po jaką cholerę, darował mi to popieprzone życie?

- Na pewno nie po to, żebyś się nad sobą użalała. Patrz... - Gina rzuciła w nią gazetą. - Zakreśliłam ci kilka ogłoszeń.

Anna niechętnie sięgnęła po nią, ale nie spojrzała nawet na stronę z ogłoszeniami. W oczy wpadł jej nagłówek: Uwaga! Pacyfistyczna szarańcza!

- Chyba pójdę dzisiaj na wiec - stwierdziła ponuro. - Widziałam ulotki w mieście.

- To nie najlepszy pomysł. Wiesz dobrze, co się dzieje na tych wiecach. Ty masz już wystarczająco zasrane papiery. Gdyby cię, nie daj bóg aresztowali...

- To już bardziej mi ich zasrać nie mogą. Jestem zdrajcą, kłamcą, kolaborantem, recydywistką i szpiegiem w jednym, bez względu na to co zrobiłam i czego nie zrobiłam. Pójdę, nie mam już nic do stracenia.

- Jak tam sobie chcesz, Aniu. - Westchnęła Gina. - Tylko pamiętaj, że tobie nie skopią dupy i nie zamkną na dwadzieścia cztery. Tobie, skopią dupę i wyślą do karnego obozu, żeby tam jeszcze lepiej skopano ci dupę.

Skwitowała tę uwagę wzruszeniem ramion.

- Pamiętam. Ale wiesz, co? Tam przynajmniej dostanę za free, to na co tutaj nie pozwala mi się uczciwie zarobić. Nie będę musiała główkować skąd wziąć na czynsz, dzienną rację, dostanę pryczę, buty i jakieś szmaty na grzbiet. Żyć, nie umierać.

- Wariatka... Uważaj, gorąca i uwaga... Posolona! - Gina wcisnęła Annie w dłonie kubek z płynem w dziwnym kolorze, który miał być pomidorówką. Pływały w nim jakieś jaśniejsze farfocle.

- Zdobyłam jajko i zrobiłam lane kluski. - Zadowolona z siebie Gina usiadła na materacu obok Anny.

Upiły po łyku, ostrożnie, żeby nie poparzyć ust.

15 godzin... [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz