15... cz.28

780 59 7
                                    

*****

Ze zmarszczonym czołem obserwował Kiiri. Pod plecy podłożyła sobie poduszkę, długie nogi wyciągnęła i położyła na pufie, którą jej przysunął nim wyszedł do kuchni. Jedną parę ramion zaplotła na mocno już zaokrąglonym brzuchu. W jednej z wolnych rąk trzymała pilot i przeglądała kanały tutejszej telewizji. Pracując na orbicie, a ludzkimi kobietami miała okazję dość dobrze opanować ludzki język, a od jakiegoś czasu, gdy zrobiła się ociężała i wzięła urlop od zawodowych obowiązków, ta marna rozrywkowo ziemska telewizja była jej jedyną rozrywką. Wolałaby pracować, ale mocno opuchnięte kostki i bóle kręgosłupa dawały się jej we znaki.

Odd nalegał, żeby zrobiła sobie przerwę przynajmniej do czasu, póki nie urodzi. To, że nie łączyło ich głębsze uczucie, nie znaczyło, że miałby się nie interesować i nie troszczyć o matkę swego dziecka. Ta sama troska i palący niepokój o inną matkę innego dziecka zżerała go od środka dzień za dniem. Nawet jeśli nie miał pewności, że ciąża Anny była jego dziełem, to sam fakt, że było to prawdopodobne odbierał mu spokojny sen.

Był zmęczony, przyłapywał się nieustannym zerkaniu na wyświetlacz osobistego komunikatora, w oczekiwaniu na wiadomości od Morra. Adres, który podał im Hudyc okazał się trefny. Anna nigdy nie dotarła do tego obozu. Co więcej, z tego co udało się ustalić prawnikowi, nigdy jej tam nie oczekiwano. Znaleźli się w punkcie wyjścia i znów musieli szukać po omacku, metodycznie weryfikując listy osadzonych w kolejnym obozie i kolejnym... Placówek było kilkadziesiąt, a gwarancji na szczęście nie mógł dać im nikt. Nie mógł na razie porzucić swoich obowiązków i dołączyć do Morra. No i była jeszcze Kiiri, względem której czuł się zobowiązany.

Westchnął i przetarł dłonią zmęczone oczy. Kobieta siedząca na kanapie obejrzała się przez ramię. Zmrużyła oczy.

Bynajmniej nie umknęły jej uwadze ani poszarzała cera, ani ściągnięte skrywanym niepokojem rysy towarzyszącego jej mężczyzny. Odd już jakiś czas temu powiedział jej o Annie. Wiedziała, że jej szuka i domyślała się, że właśnie te poszukiwania są źródłem jego trosk.

Zachęcająco poklepała kanapę obok siebie.

Postawił herbatę na stoliku i ciężko opadł na siedzenie.

– Martwisz się – stwierdziła, nie zapytała. – Szkoda, że nie o mnie.

Odchylił głowę opierając ją o zagłówek i przymknął powieki. Nie miał najmniejszej ochoty ani na kłótnię, ani na zazdrość.

– Kiiri... Naprawdę, nie mam sił. Ty jesteś bezpieczna. Ty i dziecko. Ona jest sama.

Kobieta wywróciła oczami, sięgnęła po herbatę, upiła łyk.

– To, że jestem bezpieczna nie znaczy, że nie lubię, gdy się o mnie martwisz i troszczysz. – Z premedytacją zignorowała uwagę o ludzkiej kobiecie.

– Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. I masz mnie w zasięgu ręki.

– Nie wtedy, kiedy wracasz do siebie.

Skrzywił się z niechęcią.

– O co ci chodzi? Ustaliliśmy relacje między nami. Nie zmienię tego. Nie wprowadzę się do ciebie. Nie przy twoich planach na przyszłość.

Kiiri westchnęła lekko. Postanowiła nie drążyć tematu. Odd dość stanowczo odrzucił jej propozycję zamieszkania razem i póki co najwyraźniej nie zmienił zdania, choć bywał u niej niemal codziennie. Nigdy jednak nie zostawał na noc. Drażniło ją to. Drażniło, ponieważ w jakimś stopniu należał do niej, w końcu miała urodzić jego dziecko i przynajmniej przez jakiś czas nie miałaby nic przeciwko, żeby formalnie byli parą. Bardziej jednak drażniło ją silne poczucie, że Odd trzyma dystans z powodu tamtej ludzkiej kobiety.

15 godzin... [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz