15

454 14 2
                                    

Wychodzę z pokoju, przyglądając się dokładnie każdemu zakamarkowi domu. Wreszcie mogę się przyjrzeć. Jest naprawdę tak zachwycająco olbrzymi jak z moich marzeń. Sprawdzając każde drzwi po kolei znalazłam: dwie sypialnie, łazienkę, jeden pokój zamknięty na klucz i pokój, w którym tej nocy spałam. Na dole jest ogromnych rozmiarów salo z plazmą prawie jak w kinie. Myślałam, że mi oczy wylecą. Jest jeszcze łazienka i jadalnia połączona z kuchnią.

- Cristofer!!! - krzyczę na cały dom. Przybiega natychmiast. Jego mina wygląda tak śmiesznie, ze mam ochotę zrobić zdjęcie, by pamiętać ją do końca życia.

- Co się stało?! Ktoś ranny? - mówił z takim przejęciem w głosie jakby kogoś zabito.

- Nic nikomu nie jest. Zawieź mnie do domu, do Joe.

- Co?! Zwariowałaś?!

- Oj zamknij się, muszę chyba zabrać rzeczy no nie? Zresztą zostawiłam tam telefon i nie mam wyjścia, więc idź na górę i się ubierz. - pokazałam palcem na jego nagi tors. Nigdy w życiu nie widziałam tak wyrzeźbionej klaty. Tak perfekcyjna. Szarpałabym go jak Reksio szynkę. Ten widok zmusił mnie do przygryzienia wargi, co nie umknęło jego uwadze.

- Koteczku psoty zostaw na wieczór. - puścił mi oczko i poszedł. Na moje policzki wpełzły dwa czerwone rumieńce. W tamtej chwili miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Jak ja z tym chłopakiem wytrzymam pod jednym dachem tyle czasu? A co mi tam! To tylko wyzwanie, a ja się nie poddam.

W domu u Josepha nikogo nie było, na szczęście w torebce miałam klucze, które mi kiedyś zostawił. Zabrałam wszystkie swoje rzeczy i nie zapomniałam o telefonie, znowu.

Z Crisem pojechaliśmy jeszcze do sklepu, przecież trzeba zaopatrzyć się w coś do jedzenia. Nie mam zamiaru głodować.

- Jutro zawieziesz mnie na miasto. Mam umówiona wizytę z fryzjerem i musze iść do kosmetyczki. - spojrzałam na moje odbicie w szklanej szybie sklepu. - oczywiście paznokcie tez zostawiają wiele do życzenia. - pokazałam mu dłonie przed twarzą. - Przydałoby się też kupić sukienkę i jakieś ciuchy, nie mam też butów...

- Ej stop! Co ty na jakiś ślub się szykujesz czy co? - zaśmiał się.

- Nie. Do szkoły. Nie chce wypaść na jakąś gorszą, a teraz idź po mleko, ja musze cos jeszcze znaleźć. Przechadzałam się pomiędzy regałami w sklepie aż przed oczami mignął mi widok chłopaka, z którym tu przyszłam, jednak ubrany był inaczej. Szybko poszłam za nim. Dopiero po chwili zrozumiałam, że to mój jakże „ ulubiony " kolega z ostatniej imprezy. Był z Crisem jak dwie krople wody, małą różnicę stanowił kolczyk. Nie miał go w brwi tylko w wardze.

Cholerna ciekawość nie dała za wygraną. Dowiem się kim jest.

- Nick! - krzyczy jakaś starsza kobieta i macha ręką. Zaraz po chwili podchodzi do niej tajemniczy chłopak. - O synku tu jesteś.

- No to co, mamy wszystko? - Z obserwacji i zastanowienia wyrywa mnie mój nowy lokator.

- Czy? Czy? Czy ty to widziałeś? - pokazałam w stronę dwójki, jednak nikogo nie zauważyłam. Super, poszli.

- Misia, przewidziało Ci się coś, chodźmy już. - złapał mnie pod ramię i zaprowadził w stronę kasy.

- Misia? Nie zapominasz się?

- Hmmm? O co Ci chodzi? - zapytał z uniesioną brwią.

- Ty przypadkiem nie masz dziewczyny? - Spojrzałam w górę by spotka jego czekoladowe oczy.

- Rzuciłem ją. -powiedział tak po prostu, obojętnie jakby nigdy nic dla niego nie znaczyła.

- Rzucić to ty kurwa możesz palenie.

- Mała to był tylko seks, rozumiesz?

- Weź przestań. Obrzydzasz mnie, lepiej już jedźmy. Zepsułeś mi ten dzień, a było tak miło.

W domku zadzwoniłam do Dominica. Nie będę ukrywać, stęskniłam się za naszymi rozmowami, ale dziś to już się na nim zawiodłam. Wiem, że nic nie straciłam. Los chciał bym dotarła tu i tak się stało, cieszy mnie to i nie żałuję żadnej decyzji. Dobra co ja kłamię tylko troszkę żałuję, ale tylko ciupinkę. Rozmowa Z Danim wyglądała mniej więcej tak:

* - Halo?

- Halo? Kto dzwoni?

- To ja powinnam zapytać kto odbiera, bo raczej nie Dominick.

- Nie może w tej chwili rozmawiać, coś ważnego chcesz?

- Co niby takiego może robić? Hmm?

- Dobra, siedzi ze swoją nową dziewczyną i troszkę się obmacują. - Jaką ja byłam kretynką teraz wiem, że był wielkim błędem.

- A przekażesz mu coś? Powiedz, że jest dupkiem i pieprzonym śmieciem. Możesz tez wspomnieć, że nie mam ochoty go już znać. Pozdrów go ode mnie i najlepiej walnij gonga w twarz. Dzięki. Pa. *

To oczywiste, że się rozłączyłam.

W tej chwili siedzę w wannie i odpływam. Ten błogi stan relaksu doprowadza mnie do szaleństwa. Właśnie zdałam sobie sprawę, że nie wzięłam ze sobą bielizny i musiałam ją zostawić w pokoju. No cholera!

- Cris!! - oczywiście jak burza wpadł do łazienki, zupełnie jakby siedział pod jej drzwiami i czekał na to aż go zawołam. - A czy ja Ci kazałam wejść? Nie mogłeś poczekać pod drzwiami i zapytać o co chodzi?

- Nie. Lubię patrzeć na twoje ciało. - zlustrował mnie i uśmiechnął od ucha do ucha. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, ze piana w wannie nie zasłania mojego ciała i szybko wsunęłam się pod wodę, robiąc się przy tym czerwona jak burak.

- Lepiej mnie nie denerwuj i mi pomóż. Zostawiłam w pokoju bieliznę i piżamę. Mógłbyś mi ją przynieść?

- Oczywiście szefowo. - stanął na baczność i zasalutował.

Gdy moje ciuchy dotarły do łazienki, to nie mogłam spodziewać się niczego innego jak tego, że dostanę całkiem inny zestaw niż powinnam. Zamiast moich białych majtek z koronką i sportowego stanika oraz piżamy w ananasy dostałam: Czerwone springi z koronki i bluzkę Cristofera. Ten chłopak na za dużo sobie pozwala.

Weszłam w moim jakże „ szykownym „ wdzianku do kuchni i zmierzyłam go zabójczym spojrzeniem. Od razu zaczął się śmiać, widząc moją minę.

- Czy Pan przypadkiem nie grzebał w mojej szafie?

- Och nie. - wstał. - Ja przyniosłem to co leżało na krzesełku. - zrobił minę niewiniątka i zbliżał się w moim kierunku.

- Ach. Czy Pan jest pewny? - spojrzałam na niego z ukosa.

- W stu procentach pewny. - Dodał, będąc niebezpiecznie blisko. Postanowiłam się wycofać, jednak trafiłam tylko na wyspę kuchenną. Cris szybkim ruchem złapał mnie w pasie i posadził na niej. Swymi malinowymi ustami błądził po mojej szyi. Poddałam się pokusie i odchyliłam głowę, dając mu tym większe pole manewru.

- A może... pomyliłeś pokój? Hm??

- Nie byłbym pewny. - odpowiedział szybko i wrócił do poprzedniej czynności. Jego dłonie zjechały na moje uda i natychmiast je odsunęły od siebie, a między nimi stanął chłopak.

- Wiesz.. Powinniśmy spać... musimy rano wstać.

- Wiem. - odpowiedział i pocałował mnie szybko w usta.

- To może... chodźmy...

- Nie.. Odpowiedział i tym razem wbił się w nie z taką namiętnością jakiej nigdy nie zaznałam. Ssał i gryzł moją dolną wargę po czym przejechał p niej językiem, chcąc dostac pozwolenie na wejście. Pod wpływem impulsu zgodziłam się. Toczyliśmy walkę o dominację, widać było jednak, że to on jest szefem. Rękę wsunął pod moją, jego koszulkę, która była na mnie, i zmierzał ku górze w stronę moich piersi. Nie udało mu się, bo zeskoczyłam z blatu i pobiegłam w stronę mojej sypialni, chichocząc po drodze. Zostawiłam go w totalnym szoku i biedaczek sam będzie się sobą musiał zająć. Swoją droga chłoptaś nieźle nam się napalił, och jak przykro.

- Dryń! - Po pokoju rozszedł się dźwięk mojego budzika. 6:30 super.. To zaczynamy trudny dzień.



OdmienionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz