14

340 12 1
                                    

CHARLOTTE POV.
Obudziłam się w dziwnym pokoju. Nie znam tego miejsca i dam sobie rękę uciąć, że nigdy tu nie byłam. Usiadłam na ogromny łóżku i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Umeblowane było skromnie, jedynie ogromna szafa i mały stoliczek przy łóżku. Panowała tu głównie czerń, wyróżniającym się elementem była para drzwi koloru białego i pościel. Duże okno z widokiem na lasek było przyciemniane. Wszystko to pasowało do prawdziwego, niezależnego mężczyzny. Chwila... Czy to możliwe? Czy to możliwe, że ten pieprzony zboczeniec mnie dorwał?! Nie! Wiem wymknę się. Nawet mnie nie zauważy.
Wychodzę na długi korytarz, na jego długości ciągnie się około 5 par drzwi. Teraz do mnie dociera w jak ogromnym domu muszę się znajdować. Kieruję się w stronę schodów, ściana po prawej stronie jest calutka oszklona jak w jakimś pałacu, a ja jestem uwięziona księżniczką, która powinna wiać ile sił w nogach.
Po cichutku schodzę na dół, wychylam się zza ściany. Dobra, czysto. Na wprost dostrzegam drzwi, drzwi do wolności. Powoli się do nich zbliżam i w tym momencie ktoś łapie mnie za ramię.
- Gdzie się wybierasz koteczku, a śniadanie? - Dopiero po głosie zrozumiałam, że to Cris, już miałam krzyczeć i mdleć.
- Debilu! Chciałeś bym na zawał zeszła? Gdzie jesteśmy?
- Ej nie wyzywaj mnie co? Uratowałem Ci życie. Gdzie się podziały podziękowania?
- Och! Mój wybawicielu jestem Ci dozgonnie wdzięczna! Jak mogę Ci się odwdzięczyć.- Dodałam ironicznie, robiąc przy tym dziwne miny. Ten tylko zaczął się śmiać, a ja razem z nim.
- Dobra chodź coś zjemy.
Ten chłopak jest super i nie wiedziałam, że tak dobrze gotuje. Zrobił mi naleśniki, które miały różne śmieszne kształty, to takie kochane z jego strony, jednak wydaje mi się, że to cisza przed burzą. Jeszcze niedawno darliśmy koty, a tak nagle jest taki milutki? No halo! Coś mi się Wierzyc nie chce.
Moje przypuszczenia jak zwykle okazały się bardzo trafne.
- Mała musimy pogadać. Chodzi o wczoraj.
- Nie chcę o tym mówić. - Wstałam i chciałam odejść od stołu, ale mi nie pozwolił, łapiąc mnie za nadgarstek. - Cristofer...
-Siadaj i mów. - usiadłam od niechcenia i przewróciłam oczami.
- Nie przewracaj oczami, bo dostaniesz karę. - puścił mi oczko.
- Czego chcesz?
- Przed kim uciekałaś?
- Ojcem Josepha.
- Co jego stary jest w mieście? - zrobił wielkie oczy. - O chuj. Mamy przejebane.
- No coś ty?!
- Co Ci zrobił?
- Nic? Skąd pewność, że cos zrobił? - moje oczy robiły się już szklane.
- Młoda słuchaj. Znam go od zawsze i nie wmówisz mi, że jest święty, bo dobrze oboje wiemy, że nie jest. Teraz mów co Ci zrobił. Zabiję gnoja rozumiesz?!
- Przestań! To było dawno!
- Od kiedy go znasz?
- Odkąd pierwszy raz się do mnie dobie... - Nie dokończyłam. Pobiegłam szybko do pokoju i zaczęłam płakać w poduszki. Po chwili poczułam jak materac obok się ugina, a mojego ciała dotyka znajoma dłoń.
- Maleństwo. Ej... Co Ci zrobił? - usiadłam otarłam łzy i wpadłam na pomysł.
- Zawrzyjmy układ. Ja Ci powiem dokładnie co się stało, a ty mi też odpowiesz na ważne pytanie.
- No okey, więc słucham. - opowiedziałam mu całą historię, oczywiście nie obyło się bez płaczu i pocieszania. Na koniec tylko zastanawiałam się czy zapytać o bliźniaka, czy może o co chodziło mu z Josephem. Zdecydowałam, że zapytam o Joe, nie chciałam, żeby Cristofer poczuł jakąś przykrość na to kiedy indziej przyjdzie czas.
- Jak wtedy wparowałeś mi do łazienki, - na jego twarzy malowało się zmieszanie. - to co miałeś na myśli mówiąc bym uważała na Josepha?
- Naprawdę chcesz to wiedzieć?
- No jasne. Nie chcę się domyślać z kim mieszkam pod jednym dachem.
- Obiecaj, ze się od niego wyprowadzisz, błagam.
- Zwariowałeś?! Nie mam gdzie!
- Zrozum on jest jak ojciec! Poszedł w jego ślady! Każda laskę, która mu nie podpasuje załatwia i wywozi, a potem śladu po nich nie ma!
- C... co? - z wrażenia opadła mi szczęka.
- Wyprowadź się od niego! Zamieszkasz tu. Będę Cię codziennie wozić do szkoły. Stąd to zaledwie dwadzieścia minut drogi. Obiecaj mi, że się od niego odizolujesz.
-I mam ci zaufać? Skąd mam wiedzieć, ze nie kłamiesz? Zresztą twoja dziewczyna nie będzie mieć nic przeciwko?
- Zastanów się. - Powiedział i wyszedł.
On zwariował. Nie mogę w to uwierzyć. Zaufałam bezgranicznie psychopacie. Czuje się do dupy i mam wrażenie, ze jestem nic nie warta. Mogłam zostać w domu, zamiast tego wpakowałam się w jeszcze większe gówno. Och Charly co ty masz w głowie.
Po długiej chwili zastanowienia zdecydowałam, że zadzwonię do brata. Dawno z nim nie miałam kontaktu. Idę o zakład, że się martwi i mnie szuka. Zaczęłam szukać w torebce telefon i... No i został w domu. No to zajebiście.

OdmienionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz