- Cristofer... Ja...
- Będę delikatny obiecuję.
- Nie o to chodzi. Bardzo bym chciała... niestety nie mogę. - odsuwam się od niego na bezpieczną odległość. Nie, tego nie można nazwać bezpieczną odległością. Bezpieczna czułam się tylko i wyłącznie w jego ramionach. W jego oczach widziałam smutek. Zawiódł się, oczekiwał zupełnie czegoś innego. Teraz jestem pewna, że nie mogę mu tego dać, jeśli nie dowie się co tak naprawdę mnie blokuje. Prawda jest tak bolesna, że nie wiem czy będę w stanie my o wszystkim powiedzieć.
- Powiedz o co chodzi. Mi możesz zaufać. - Tak mogę mu zaufać. Pytanie brzmi czy chcę. Czuję coś do niego, ale nie chcę niszczyć naszej przyjaźni.
- Nie dam rady. - moje oczy pokryła szklista warstwa. Nie jestem w stanie odważyć się na taki czyn. Nawet jeśli chciałabym coś powiedzieć to w moim gardle zabrakłoby strun, które mają w tym pomóc. Po prostu odebrałoby mi mowę, wiem co mówię, bo kiedyś już próbowałam.
- Misia. Chcę być przy tobie. Chronić Cię i być częścią twego życia. Nie chcę byś czuła się przy mnie niekomfortowo. Jednak wiedz, że jeśli nie jesteś gotowa to poczekam. Na Ciebie mógłbym czekać całe życie. - dał mi całusa w policzek i ruszył w stronę swojego pokoju. Po tych słowach coś we mnie ruszyło i złamało barierę. Teraz byłam pewna tego, że jestem silną kobietą i nic nie jest mi straszne.
Pobiegłam i chwyciłam jego dłoń. Ręce miał rozpalone. W tej chwili myślałam, że cały wręcz płonie.
- Dobrze powiem Ci.
Opowiedziałam mu całą historię. Wszystkie najgorsze leki i okropne chwile. Nie zadawał pytań, Cris po prostu mnie rozumiał. W niektórych momentach zbierało mi się na płacz, jednak kojący dotyk chłopaka rozwiewał wszystkie negatywne emocje. Takich chwil mi brakowało wśród rodziny i moich bliskich. Tu czułam się jak w domu, tam jak u obcych.
Po skończeniu opowieści wtuliłam się w tors chłopaka. Nie chciałam już nic mówić, a zmęczenie dawało znaki. Dosłownie przed snem zdołałam tylko usłyszeć ciche słowa towarzysza.
- Od zawsze wiedziałem, że z tym facetem jest coś nie tak. Jego syn nie jest lepszy.
Czy to możliwe, że Joseph myśli tak jak ojciec?...
WRACAJĄC NA MANHATTAN
Leon Pov.
Sytuacja była napięta. Bałem się o siostrę, mimo to nie poszedłem do magazynu. Byłem niemal pewny, że to głupi wymysł jej przyjaciółki. Może to niewiarygodne, ale miałem tak wielką rację. Nakryłem ją na gorącym uczynku.
Gdy po raz kolejny próbowała wrzucić do mojego mieszkania cegłę z pogróżkami, to mnie akurat w nim nie było. Tak się złożyło, że wracałem ze spotkania służbowego i widziałem jak celuje w kolejne okno. Natychmiast zabrałem ciężki przedmiot. Nie rozumiałem jak ta dziewczyna mogła to zrobić? Dobrze wie jak kocham siostrę. Zabawiła się moimi uczuciami, a na dodatek wykorzystała zaginioną przyjaciółkę.
Co z nią teraz? Wysłali ja najpierw na badania. Okazało się, że Roxy ma poważne problemy psychiczne i wymaga natychmiastowej terapii. Nawet najlepszy lekarz w mieście nie był w stanie jej pomóc, więc dziewczyna znajduje się w ośrodku, który specjalizuje się tego typu sprawami. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że znajduje się na drugim końcu państwa.
Aktualnie mój stan jest na poziomie neutralnym. Dlaczego? Dwie emocje, które mną zawładnęły, zrównoważyły się. Smutek i szczęście w odpowiednim stopniu sprawiły, że sam nie wiem czym się kierować i jestem jakiś oziębły.
Pojawia się pytanie jakim cudem, gdy nie ma mojej kochanej Charly, mogę być szczęśliwym? I otóż to. Faktem stało się, że będę ojcem. Tak to prawda. Doczekałem się tego momentu. Wreszcie stworzymy pełną, szczęśliwą rodzinę.
Teraz z innej beczki. Rozmawiałem z moim kumplem. Sprawdził wszystko co tylko mógł.
- Mów co wiesz, bo ja tu zaraz nie wytrzymam. - powiedziałem tak bardzo zestresowanym głosem, a to wszystko przez to, że bałem się tego co mogę zaraz usłyszeć.
- Spokojnie. Sprawdziłem do kogo w ostatnim czasie dzwoniła. Najczęściej był to jakiś chłopak, chyba z Brooklyna, jednak jakieś kilka dni temu połączenia z tego numeru przestały być wykonywane. Podejrzewam, że zepsuła telefon. - Stary to nic mi nie mówi.
- Daj mi skończyć! Sprawdzałem również pobliskie kamery i byłem na dworcu. Trafiłem w sedno. Jakieś dwa i pół tygodnia temu wsiadła w pociąg. Nie zgadniesz gdzie ten pojazd zmierzał.
- Skąd mam wiedzieć?! Jasnowidz ze mnie!?
- Brooklyn. Bardzo możliwe, że wyjechała do tego chłopaka. Stary sprawa jest prosta twoja siostra nie zginęła, tylko zwiała. Radzę Ci się zastanowić jakie miała powody.
- Dobra dzięki. Jeśli możesz daj mi namiary na tego małolata.
- Spoko, zadzwonię. Trzymaj się.
Czemu ona to zrobiła? Co takiego jest tam czego nie ma tu? To bardzo boli, jednak czuję ulgę.
Kamień spadł mi z serca, gdy usłyszałem, że nie została porwana. Tego chyba bym nie przeżył. Musze wyjaśnić to z rodzicami, to w większym stopniu ich wina. Nie interesowali się dzieckiem to teraz mają za swoje. Chociaż nie, oni nadal pozostają nie wzruszeni.
Czas będzie mi się tak dłużył w oczekiwaniu na nowe informacje. ...
_________________
Witajcie.
Rozdział dodany w miarę szybko. Pamiętajcie o zasadzie wasze komentarze i gwiazdki decydują o szybkości kolejnego rozdziału.
Dziękuję wam, że jesteście tu ze mną i tyle czekacie.
Do zobaczenia.
Wasza N.
CZYTASZ
Odmieniona
RandomCharlotte - młoda, ambitna, odważna dziewczyna. Jej podejście do życia jest inne niż ludzi dookoła. Postanawia zniknąć. W jej życiu na raz zagości trzech nowych chłopców. Czy Charly dokona słusznego wyboru? Czy jej zaborczy brat dopuści do związku...