13

256 14 0
                                    

Addison

CHARLOTTE POV.

Wbiegłam do pokoju Josepha.

- Twój ojciec jest na dole. - powiedziałam zdyszana.

- No i co z tego?

- Nie chcesz go widzieć? - zapytałam wytrzeszczając oczy, lecz w duchu cieszyłam się, że chociaż on jest mądry.

- Dobra, spójrz na mnie i posłuchaj. Dobrze wiesz, że nie widziałem go bardzo długo i co? Mam tak nagle mu wybaczyć, rzucić się na szyję i od razu nazywać kochanym tatusiem?! No chyba nie! Jest pieprzonym egoistą i nie mam zamiaru go na moje oczy widzieć. Gdzie był jak go najbardziej potrzebowałem? Zejdź na dół i go wyproś.

- Nie zrobię tego... - Powiedziałam zażenowana.

Proszę Cię, ja sam nie dam rady załatwić grzecznościowo.

- Nie mogę, nie chcę. - dodałam, a w moich oczach pojawiły się łzy

- Kotek, co jest? Ej nie płacz. Mi możesz powiedzieć. - zbliżył się, chcąc mnie przytulić, jednak uciekłam szybko do swojego pokoju. Dłużej już nie dam rady tu być. Muszę się odstresować, ale nie tu. Ubrałam szybko spodnie z dziurami, do tego bluzkę, która sięga do pępka z napisem becouse.
Jeszcze tylko białe trampki i moja torebka. Nie zwracając uwagi na obecność osób na dole, wyszłam z domu i ruszyłam przed siebie.

Idę dopiero od dziesięciu minut i stwierdzam, że mogła ubrać się inaczej. Jest piekielnie gorąco jak na tę godzinę. Rozglądam się po ciemnych uliczkach i totalnie nic konkretnego nie widzę, nawet nie wiem gdzie jestem. Cholera jasna! Zaczynam szukać w torebce telefonu i co? No i nie ma! Jak mogłam go zapomnieć?! Nagle zauważam postać mężczyzny, jednak gdy wytężam słuch to mam ochotę uciekać gdzie pieprz rośnie. To ten wstrętny, kochany " tatuś. Natychmiast biorę nogi za pas i wieję. Biegnę z łzami w oczach. Nie patrzę nawet czy jadą samochody, czy ktoś jest na drodze. Biegnę ile sił w nogach by uciec jak najdalej z tego miejsca.W pewnym momencie ktoś trzyma mnie w objęciach, nie wiem kto. Zamiast myśleć krzyczę:

- Puszczaj mnie!!! - i miotam się w każdą stronę. - Zostaw mnie!!

-Ciiii, Cichutko. Ej mała. To ja Cristofer. Uspokój się. - Dopiero po chwili dociera do mnie, że to tylko on. Natychmiast się uspokoiłam i w tuliłam się w chłopaka. - Mała co jest?

- Błagam Cię, zabierz mnie stąd. Jak najdalej się da. - mówiłam nadal zapłakana. ten wziął mnie pod ramię i zaprowadził do swego samochodu. No nie powiem byłam w lekkim szoku. Jego auto wyglądało jakby było nowiutko zabrane z salonu.

- Podoba Ci się? - zapytał z uśmiechem na twarzy. Jego włosy były w totalnym nieładzie.

- Tak. - Dodałam cichutko. Podczas drogi nie odzywaliśmy się. Nie była to niezręczna cisza, wręcz przeciwnie. Było miło i mogłam mu się przyjrzeć. W tej chwili dostrzegałam malutkie szczegóły na jego twarzy i ubiorze. Wyglądał dojrzale, a to wszystko dzięki kilkudniowym zaroście, mimo że widziałam go wile razy dopiero teraz zauważyłam, że w brwi ma kolczyka. Musiałam być bardzo ślepa i nieuważna, żeby tego wcześniej nie widzieć. Założył na siebie lekko pogniecioną bokserkę, a na to czarną kurtkę. Wyglądał jakby dopiero się obudził to takie słodkie. Miałam wrażenie jakby pociekła mi ślinka i oczywiście się nie myliłam.

- Ślinisz się. - powiedział nie zdejmując wzroku z jezdni. Zarumieniłam się i otarłam usta. PO ostatniej sytuacji jeździ zdecydowanie ostrożniej. Zadowala mnie ten fakt. To miłe wiedzieć, że toś chociaż trochę myśli.
Przyglądałam mu się jeszcze chwilkę aż poczułam zmęczenie i odleciałam w błogi stan snu.

CRISOTFER POV.

Jakieś piętnaście minut temu wyjechaliśmy za granicę Addison. Jesteśmy coraz bliżej miejsca gdzie zabieram Charly. Nie wiem co się stało, ale dowiem się. Chcę jej naprawdę pomóc. Zabieram ją do mojego domu, który rodzice kupili na dłuższe wyjazdy. Jutro wieczorem niestety musimy wrócić. Za dwa dni szkoła.

Zjeżdżam na stację by zatankować. Dziewczyna, która siedzi na fotelu pasażerskim, śpi. Wygląda tak bezbronnie i słodko. Mam taką wielką ochotę ją teraz pocałować. chciałbym się o nią troszczyć i yć jej światem, i aby ona była moim. JEJU! Ogarnij się chłopaku co ty pleciesz! Przecież doskonale nie wiesz co to znaczy.

Podjechaliśmy już pod dużą willę w lesie. Wiem, dziwnie to brzmi. Tak jakbym chciał jej coś zrobić. No bo co to za nora? Las? Śmieszne! No właśnie nie. Jest to jedno z cudowniejszych miejsc jakie znam. Spokój, który tu panuje, atmosfera i powietrze to wszystko pasuje tu idealnie. Nigdy nikogo tu nie zabierałem, mam sentyment do tego miejsca. Uwielbiam tu przebywać. Jeśli mam jakiś problem lub jest coś nie tak, wtedy przyjeżdżam tu i wszystko się poprawia. Mam nadzieję, że jej też to pomoże.

Nie chciałem budzić mojej towarzyszki, więc obszedłem samochód i wziąłem ją na ręce. Jest taka delikatna i lekka. Mam wrażenie, że niosę piórko, które zaraz rozleci się na miliony kawałków. Zaniosłem ją do mojej sypialni i przykryłem pierzyną. Nie będę jej rozbierać, przebierać czy o tam. PO prostu wolę oszczędzić sobie krzyków na następny dzień, że może jestem jakimś zboczeńcem. Sam natomiast wykapałem się i poszedłem spać na kanapie w salonie na dole. Jutro czeka mnie trudna rozmowa.



OdmienionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz