Part 22

336 16 7
                                    

Siedziałam na kanapie ze znudzeniem gapiąc się w telewizor. Szczerze mówiąc mało skupiałam się na programie w nim lecącym, ciągle w głowie miałam słowa Josh'a.

"Twoi rodzice Cię nie chcą..."

Nie mogłam pozbyć się tego zdania z mojego umysłu. Prawda, rodzice rzadko bywają w domu, ale czy od razu można powiedzieć, że.... nie kochają mnie?

Pojedyncza łza spłynęła z mojego policzka, jednak nie zbyt się tym przejęłam. Mój make-up i tak był już rozmazany od wcześniejszego płaczu. Usłyszałam pukanie do drzwi, więc wstałam nie myśląc o tym jak wyglądam. Moim pierwszym skojarzeniem, było to, że Will po prostu zapomniał kluczy, co zdarzało się mu dosyć często.

Otworzyłam drzwi i od razu chciałam je zamknąć widząc, kto za nimi stoi. Dopiero teraz zaczęłam żałować, że nie poprawiłam make-up'u od razu po moim "wybuchu". Dałam im więcej powodów do naśmiewania się ze mnie...

-Will'a nie ma.-powiedziałam od razu, chcąc jak najszybciej się ich pozbyć.

-Przyszliśmy do Ciebie.-powiedział Ashton i cała czwórka wpakowała mi się do domu.

-Jasne... Rozgościcie się...-powiedziałam sarkastycznie i w czasie, w którym oni poszli do salonu, ja pobiegłam do siebie.

Na szybko poprawiłam swój wizerunek i ponownie zeszłam na dół, gdzie chłopaki oglądali wcześniej włączony przeze mnie serial. W momencie, w którym mnie zauważyli uśmiechnęłam się delikatnie i usiadłam na fotelu obok. Domyślałam się po co przyszli, ale szczerze mówiąc wcale nie miałam ochoty rozmawiać z nimi. To jest elita. Nie mogę zwierzać się komuś, do kogo nie mam zaufania. W dodatku, wystarczy, że jeden z nich kiwnie palcem, a nie będę miała życia. Czy jest sens się tak narażać, tylko po to, aby się wygadać?

-Więc...-zaczęłam-Dlaczego do mnie przyszliście?

-Chcieliśmy...na czy...my...ughh!-Michael zaczął plątać się w swoich słowach.

Zaśmiałam się cicho z chłopaka, jednak nie chcąc go urazić przestałam. Czerwono-włosy spojrzał błagalnie na Calum'a, który posłał mu złośliwy uśmiech, dając do zrozumienia, że ma zamiar go jeszcze trochę pomęczyć. Chłopak jednak nie wytrzymał długo pod presją uroczych tęczówek Clifforda.

"Uroczych"? Co?

-Pomyśleliśmy, że chciałabyś pogadać.-odezwał się w końcu brunet.

Zmarszczyłam brwi zdziwiona tym co powiedział. Tak jak powiedziałam wcześniej spodziewałam się tego, jednak to nie zmienia faktu, że dziwnie jest to usłyszeć od... od nich. Westchnęłam cicho, ale mimo to byłam pewna, że doskonale to usłyszeli.

-Skoro już tu jesteście, to moglibyście podać mi lekcje?-wybrnęłam z sytuacji, jednocześnie zmieniając temat.

Niespodziewanie spotkałam się z ich zawiedzionym spojrzeniem. Najwyraźniej mięli nadzieję, że w jakiś sposób się przed nimi otworzę, że w jakimś stopniu im zaufam.

Uważam, że nie będę w stanie tak szybko tego zrobić. Ich grupa poniżała mnie praktycznie przez wszystkie lata nauki. Nie jestem w stanie tak z dnia na dzień zostać ich koleżanką. To nie jest taki łatwe.

-Jasne.-odpowiedział Luke uśmiechając się lekko.

Wstałam z miejsca i spokojnym krokiem ruszyłam do swojego pokoju, aby po chwili wrócić z torbą zarzuconą na ramię. Wyciągnęłam wszystkie potrzebne książki i zeszyty. W ciągu kilku minut poprzepisywałam zadania, wcześniej pytając się, czy mogę to zrobić. Nie należę do osób, które lubią siedzieć pół dnia nad książkami z powodu zaległości w tematach. Od dziewczyn też zawsze te zadania przepisywałam.

Zamknęłam podręczniki chłopaka i podałam blondynowi. Potem moje wpakowałam do torby i spojrzałam na czwórkę przyjaciół. Patrzyli na mnie z nadzieją.

Bardzo im na tym zależy...

Moje drugie ja bywa wkurzające...

Pytanie tylko, czy zależy im na tym po to, aby się pośmiać, czy dlatego, że naprawdę chcą mi pomóc. Westchnęłam cicho, jeszcze chwilę zastanawiając się nad wyborem.

Raz kozie śmierć...

Spuściłam wzrok i dalej nie wiedząc, czy dobrze zdecydowałam odezwałam się cicho, co wcale nie było do mnie podobne, i zapewne zdziwiła ich moja niepewność.

-Pewnie Will zdążył Wam powiedzieć, że rodziców często nie ma w domu.-zaczęłam-Raczej nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak ciężko jest się wychowywać, bez obojga rodziców. Tak właściwie, to "wychowałam się" sama. Mój brat jedynie się mną opiekował. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jest mi ciężko, i dlatego teraz jest taki nadopiekuńczy.

-Na pewno nie było Ci łatwo.-powiedział troskliwie Ashton.

-Kiedy idziesz korytarzem i wszędzie wokół siebie słyszysz :"Mama kupiła mi dzisiaj nową sukienkę" albo "dostałem od taty nową grę" naprawdę masz doła. Widuję swoich rodziców średnio raz na rok jak nie rzadziej.

-Jak to?-spytał Michael nie rozumiejąc tego, jak rzadko można spotykać swoją rodzinę.

-Przyjeżdżają tylko na święta. Jednak ostatnio nawet na nie nie przyjeżdżali.-westchnęłam cicho-Ostatnim razem widziałam ich dwa lata temu. W dodatku w te święta również nie mają zamiaru przyjechać.-powiedziałam i zacisnęłam powieki czując jak łzy cisnął mi się do oczu.

-Więc z kim spędzacie święta?

-Zazwyczaj spędzam je z Will'em. We dwójkę. Ale ja i tak lubię okres świąteczny, mimo wszystko zawsze jest dużo śmiechu.-delikatnie uśmiechnęłam się na wspomnienie, choinki, którą ubieram z bratem.

Łzy powoli zaczęły płynąć po moich pliczkach. Naprawdę nie chciałam płakać przy nich, ale tak jak wspominane było wcześniej, każda wzmianka o moich rodzicach, bardzo rani.

Podniosłam głowę i spojrzałam na chłopaków, którzy patrzyli na mnie z troską i współczuciem w oczach. Dopiero teraz uświadomiłam sobie to, ile im powiedziałam, na temat mojej sytuacji rodzinnej. Przecież jeszcze dwadzieścia minut temu, mówiłam sobie, że nie powinnam im dawać wiedzy o mnie, bo wszystko mogę wykorzystać do tego, aby mnie ośmieszyć. Jednak widząc teraz ich twarze, nie wydaje mi się, aby mięli w planach to zrobić.

-Chcesz się przytulić?-spytał Luke patrząc na mnie uważnie.

-Ja...-nie dokończyłam nie będąc pewna, co powinnam odpowiedzieć.

Blondyn nawet nie otrzymując ode mnie odpowiedzi wstał z miejsca, pociągnął mnie delikatnie za rękę, tak, że byłam zmuszona wstać i zamknął mnie w swoim uścisku. Kątem oka zauważyłam, że chłopaki "usunęli się" do kuchni, ale zignorowałam to .

Zaszlochałam zwracając na siebie uwagę niebieskookiego. Ułożył rękę na tyle mojej głowy, delikatnie głaszcząc moje włosy, drugą położył na mojej talii.

Niepewnie położyłam dłonie na jego plecach, a potem zacisnęłam je w piąstki zgniatając jego koszule pod palcami. Chłopak poczuwszy, że odwzajemniłam jego gest uścisnął mnie mocniej, chcąc dać mi do zrozumienia, że okazuje mi swoje wsparcie.

Łzami moczyłam ramie blondyna, a on zaczął wolno kołysać nas, aby mnie uspokoić.

-Hey, spokojnie.-powiedział ciągle mnie głaszcząc-Nie płacz już.

Luke szeptał mi do ucha słówka, które naprawdę zdawały się działać. Mimo tego, że chłopak jest w elicie, cieszyłam się, że w tym momencie mam się do kogo przytulić.

-------------------------------------------------------------
♥ mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał i zostawicie po sobie jakiś znak :) gwiazdka lub komentarz ♥

Dobranoc lub Miłego Dnia, w zależności od tego co robicie ☺

-love ya♥



✔ ✉KIK✉/L. Hemmings/ ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz