Co. Co? Co!? Przecież ten idiota jest u mnie w domu. No chyba, że.... Oszukuje mnie, nie wiedząc, że to ja jestem za ścianą, właściwie dwoma. To miało sens? Jebać to.
Schowałam telefon do kieszonki i dopiłam kakałko, którego nie wylałam. Jednak większość tego pysznego napoju wylądowała na stoliku :(.
Podniosłam wzrok znad kubka i prawie się udusiłam widząc blondyna opierającego się o blat.
-Cześć.-posłał mi delikatny uśmiech.
-Czego chcesz?-zmrużyłam na niego oczy.
-Mogę kakałko?-spytał robiąc przy tym proszące oczka.
-Serio?-uniosłam brwi do góry.
-Nooo...-przeciągnął odpychając się od blatu i siadając na przeciw mnie.
Westchnęłam cicho i wstałam z krzesła. Podeszłam do jednej z szafek i wyjęłam z niej brązowy proszek. Zmieszałam go z mlekiem i postawiłam przed Luke'iem. Chłopak uśmiechnął się do mnie i zamoczył usta w ciepłym napoju.
-Dziękuję.-powiedział na chwilę odrywając się od kubka.
-Nie ma... za co?-odpowiedziałam dosyć zdziwiona.
Czy on właśnie mi podziękował? O chuj chodzi? Nie ważne.
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, a zaraz potem głos brata, który witał się z przyjaciółmi. Pobiegłam do salonu wymijając Luke'a, i rzuciłam na Will'a.
-Tak źle było?-zapytał śmiejąc się ze mnie.
-Nigdy więcej.-powiedziałam schodząc z jego (a/n he he he) pleców.-Po za tym idę do Lydia'y, ale na początku miałam na Ciebie zaczekać.
Szybkim truchtem "poleciałam" do przedpokoju i zaczęłam nakładać moje piękne czarne converse'y. Potem przypomniało mi się o jednej, dość ważnej dla mnie rzeczy.
-Dawaj kasę pedale!-krzyknęłam znów znajdując się w salonie.
Widziałam jak cala piątka po cichu się śmieje. Brat z rozbawieniem dał mi pieniądze, po czym podałam mu rękę, którą po chwili uścisnął.
-Miło się z Tobą robi interesy.-powiedziałam wywołując, tym razem prawdziwy śmiech u towarzystwa.
Uśmiechnęłam się wesoło i wybiegłam z domu, na odchodne krzycząc:
-Wrócę około dziewiętnastej!
*** (sorry, nastrój mi się trochę zmienił)
Wyjęłam klucze i weszłam do mieszkania.
-Ktoś na Ciebie czeka!-usłyszałam wrzask brata.
Skierowałam się do salonu i uśmiechnęłam się do przyjaciółki. Jednak uśmiech szybko zszedł z mojej twarzy, bo kiedy dziewczyna na mnie spojrzała, jej oczy się załzawiły.
-Co jest Emma?-spytałam podchodząc do niej.
-Rosalin...
Zmarszczyłam brwi na jej słowa. Używają mojego pełnego imienia, tylko tedy, gdy mają mi do przekazania smutną lub złą wiadomość. Albo kiedy uważają, że się "zagalopowałam", jak one to mówią. Jednak w tym momencie nie przypominam sobie, żebym zrobiła coś, co by jej nie pasowało.
-Wyjeżdżam.-dokończyła patrząc na moją twarz.
-Słucham?-zapytałam nie do końca wiedząc do się dzieje.
Dziewczyna pociągnęła mnie w kierunku schodów, tak, abyśmy oddaliły się od chłopaków. Zapewne nie chciała, żeby Luke, Michael, Ashton i Calum wiedzieli o czym rozmawiamy. Niedługo po tym byłyśmy w moim pokoju.
-Rossie.-zaczęła siadając na moim łóżku-Moja mama związała się z jakimś facetem. On mieszka w Wielkiej Brytanii i oboje twierdzą, że "już nie odpowiada im związek na odległość".-powiedziała naśladując swoją mamę.
W moich oczach zaczęły powoli zbierać się łzy. Moja przyjaciółka najprawdopodobniej to zauważyła, bo po chwili podeszła do mnie i się przytuliła.
-Ej! Nie płacz. Przecież mamy jeszcze telefony, prawda?-powiedziała próbując mnie pocieszyć, choć to ja teraz powinnam pocieszać ją.
Przerwał nam dzwonek jej telefonu. Emma wzięła go z łóżka i przyłożyła do ucha, wcześniej wciskając zieloną słuchawkę.
-Halo?...Tak mamo. ... Tak już idę. ... Pa.-rozłączyła się i spojrzała na mnie przepraszającym wzrokiem.
Odprowadziłam ją do drzwi. Dopiero gdy je zamknęłam, zdałam sobie sprawę, że to było nasze pożegnanie. Przecież mogłyśmy się już nigdy więcej nie zobaczyć. Z moich oczu zaczynały spływać łzy, rozmazując mi obraz, który miałam przed sobą.
-Rossie...-zatrzymałam się słysząc głos brata-Co się stało?
-Nic takiego. Chcę być sama.-powiedziałam i ruszyłam dalej, w celu zamknięcia się w pokoju.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi i usiadłam na łóżku przytulając się do kołdry. Uniosłam wzrok słysząc, jak ktoś wchodzi do pomieszczenia.
-Chcesz mnie jeszcze bardziej dobić?-spojrzałam załzawionymi oczami na chłopaka.
-Chciałem pogadać.-brunet usiadł koło mnie.
-Niby o czym?-spytałam unosząc brwi.
-Płaczesz. Podobno kiedy jest się smutnym, lepiej spędzać czas w czyimś towarzystwie.-uśmiechnął się do mnie delikatnie.
-Dobra Calum. Obraź mnie, wyśmiej i wyjdź. Miejmy to już za sobą, nie mam siły się z Tobą kłócić.
-Nie chcę Cię obrażać.-zapewniał mnie chłopak-Porozmawiaj ze mną.
-Lubię pingwiny.-powiedziałam z dupy*.
-I widzisz? Od razu lepiej.-brunet zaczął się śmiać.
-Nie śmiej się ze mnie.-powiedziałam udając obrażoną.
-Przecież się nie śmieję. Kto się śmieje? Ja? Przesłyszało Ci się.
Uśmiechnęłam się lekko i otarłam ostatnie łzy. Chłopak patrzył na mnie z dziwnym przejęciem w oczach. Tak, jakby naprawdę nie chciał, żebym płakała. To serio nie jest normalne. W szkole złośliwi, a tutaj mili, jak zupełnie inne osoby.
Chyba, że to ze względu na Will'a.
-------------------------------------------------------------
*chodzi o to, że to było tak... od czapy, nagle, bezsensu.
-------------------------------------------------------------
jejku, jejku, jejku, jejku kurwa. przepraszam, że tak długo nic nie było, ale mój komputer jest zjebany i w końcu postanowiłam napisać rozdział na telefonie, a to było ciężkie :c
-love ya♥
CZYTASZ
✔ ✉KIK✉/L. Hemmings/ ✔
Fanficlukeisapenguin: myślę, że jesteś gotowa xpenguinx: lukkkkkkkey! xpenguinx: gotowa na co? lukeisapenguin: żeby poznać moich znajomych xpenguinx: omg stresuję się Historia opowiadająca o podwójnym życiu Rosalin. Nikt nie sądził, że ta wesoła osóbka z...