Rozdział 18/3

3K 80 7
                                    

Budzę się w całkiem obcym mi miejscu. Powietrze jest inne. Aura jest inna. Mimo iż nadal leżę we wnętrzu samochodu, z zewnątrz dociera do mnie zimne powietrze.
Unoszę głowę, po czym od razu podnoszę swe ciało do pozycji siedzącej. Rozglądając się, zauważam za przednią szybą mur obłożony białym cementem.

Gdzie jest mój Harry? Zostawił mnie? Czyżbyśmy byli na miejscu?

Chwytam za telefon, który do tej pory znajdował się na desce rozdzielczej, by sprawdzić, która godzina.

Trzynasta dwadzieścia dwa.

Ku mojemu zaskoczeniu na ekranie widnieje jedna nie przeczytana wiadomość. Naciskam w nią wyświetlając rząd liter.

Od: Harry S

Tak słodko spałaś, że nie chciałem Cię budzić. Czekam w ogrodzie.

Uśmiecham się, oczami wyobraźni widząc jego twarz, gdy pisał tę uroczą wiadomość. Zsuwam z siebie koc i rozciągam się, opuszkami palców muskając sklepienie samochodu. Otwieram drzwi. Moim oczom ukazuje się biała kraina spawana lodowym puchem pokrywającym majestatyczne drzewa i skutą lodem ziemię. Tak piękny widok długo nie przebiegał mi przed oczami. Białe, zachmurzone niebo sprawia wrażenie uspokojonego i zagniewanego zarazem. No, chyba że to coś pomiędzy.

Stawiam stopę na podjeździe rozglądając się, by dojrzeć bramkę. Zatrzaskuję drzwi auta i wsadzam lodowate ręce do kieszeni mojej kurtki. Zza białego muru wyłania się dach pokryty śniegiem oraz kilka niewysokich drzew.

Idąc wzdłuż muru w końcu natykam się na drewniano - metalową, solidną bramę. Chwytam za poręcz i pcham ją przed siebie jak ogromny głaz.

Widok znajdujący się za nią, dosłownie zapiera mi dech w piersiach. Ogromna wierzba płacząca stojąca pośrodku olbrzymiego ogrodu. Jej gałęzie zwisające luźno w dół są grubo oszronione. Za nią znajduje się skuty lodem basen ziemny i balkon, na którym uroczo prezentuje się biała altanka. Zielone juki zasadzone w rzędzie pod płotem wyróżniają się w bieli ogrodu. Jeszcze dalej widnieje okryte gołoledzią boisko. Zapewne kort tenisowy, o czym świadczą dwa nisko przybite paliki, na których zawiesza się siatkę. Obok kortu stoi kolejna altanka - nieco większa od poprzedniej, wzdłuż której poustawiane są drewienka do palenia ogniska. Na samym środku owej altanki prezentuje się duży, okrągły grill, nad którym zawieszona jest krata do smażenia kiełbasek.

Nagle czuję za sobą obejmujące mnie silne ramiona i ciepły oddech na moim karku, który powoduje u mnie gęsią skórkę.

Harry. Zdradzają go charakterystyczne perfumy i oczywiście nieziemski dotyk ust wędrujących po mojej szyi. Wstrzymuję oddech delikatnie łapiąc go za krocze. Na mój gest on również z trudem łapie wdech. Wargi suną coraz to wyżej i wyżej, aż docierają do mojego ucha, które lekko przegryza.

- Pragnę cię. - brunet szepcze cicho drżącym głosem. - Chcę cię zerżnąć.

- Ja też, Harry. - stękam, gdy wsuwa palce w moje włosy. - Jednak to nie ty toniesz w Morzu Czerwonym. - uśmiecham się zadziornie.

Chociaż go nie widzę, wiem, że odwzajemnia mój gest.

- To nic. Przecież to tylko trochę krwi. - próbuje znaleźć wymówkę.

- Nie, Harry. To obrzydliwe. - kwituję w czasie, gdy on błądzi dłońmi po całym moim ciele.

- A moim zdaniem, bardzo podniecające. - odpiera i gwałtownie obraca mnie w swoją stronę.

Przez chwilę wpatrujemy się nawzajem w swoje oczy. Mam wrażenie, że nasze serca biją w równym rytmie. Z trudem powstrzymuję się, by się na niego nie rzucić. Tak pięknie wygląda na tle obsypanego śniegiem ogrodu.

♡ {ukończone} 50 shades of Styles ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz