Rozdział 37/5

1.6K 57 12
                                    

Nadeszły święta.

I nie cieszy mnie to za bardzo.

Te całe obdarowywanie się prezentami, uśmiechy na twarzach ludzi... to wszystko mogłoby być zawsze. A nie tylko od święta. Niestety każdy musi przyznać, że lubi tą atmosferę. Nawet jeśli te całe składanie sobie życzeń, czy sztuczne uśmiechy są nieco przesadzone.

Choinka stoi w kącie już około tygodnia. Ubraliśmy ją zaraz po powrocie z Peru. I przyznam... prezentuje się świetnie. W dodatku cała willa przyozdobiona jest przeróżnego rodzaju światełkami. Dopilnowałem każdego szczegółu, aby na zewnątrz jak i wewnątrz prezentowała się przepięknie.

Po drugie Wigilii nie będzie. Zamiast tego przygotowałem dla Mi coś całkiem innego. Najpierw pudding i babeczki, które przygotuję własnoręcznie, a następnie rozkoszny wieczór w łóżku.

Dlatego też postanawiam ją spławić. Potrzebuję przestrzeni osobstej!

- Tu masz swoje dwieście funtow, kurteczka i ma cię nie być do szesnastej. - wręczam jej do ręki cztery banknoty, po czym wypycham ją na korytarz.

- Ale gdzie mam iść?

- Zamówiłem ci taksówkę, która za chwilę po ciebie przyjedzie. Nie wiem. Idź sobie do galerii, pochodź po mieście. Zrób coś produktywnego. - wytrzeszczam zęby.

- Nie jesteś o mnie zazdrosny? A co, jeśli pójdę do Dane'a? - krzyżuje ręce.

Natychmiastowo się spinam, wyobrażając sobie ich razem.

- Nie pójdziesz do żadnego Dane'a.

- Nie bój się. - żartobliwie uderza moje ramię. - Nie pójdę. - mówi, na co od razu się rozluźniam. - W galerii będzie pewnie tłum ludzi, ale może uda mi się coś obczaić.

- Kup sobie cokolwiek chcesz. Tylko nie wracaj do domu przed szesnastą. - zastrzegam. - Zamówisz sobie taksówkę, racja? Tylko proszę. Uważaj na siebie. - na pożegnanie całuję ją w policzek.

Tylko w policzek. Dłuższy pocałunek zmusiłby mnie do zwalenia sobie w łazience. Dlatego gdy Mi znika za drzwiami w trybie natychmiastowym zrywam się do kuchni.

Wiem, że mam mało czasu, bo tylko trzy godziny. W dodatku bardzo ryzykuję biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze nigdy nie robiłem babeczek. Zdaję sobie sprawę z tego, że trochę oszukuję używając gotowego zestawu do robienia babeczek z littlest pet shop, jednak i to jest dla mnie ciężkim wyzwaniem, bo jak wspomniałem, nie mam o tym za cholerę pojęcia.

☆☆☆

- Kurwa! - wydzieram się, łapiąc się za potylicę i sprawdzając, czy na mojej dłoni nie ma śladów krwi. Po chwili jeszcze pięć razy z całej siły walę w szafkę, o którą się uderzyłem. - Jebana szafka! - krzyczę. I choć może się to wydawać dziecinne, jestem cholernie wkurwiony.

Następnie, nadal trzymając się za obolałe miejsce, wstawiam tęczowe babeczki do piekarnika. I nie ukrywam - jestem z siebie dumny.

Czas zabrać się za przygotowywanie puddingu.

I jak się okazuje - jest to prostsze, niż na początku się spodziewałem. Wybrałem pudding o smaku waniliowym, bo wiem, że Miriam taki lubi najbardziej. Dokupiłem też bitą śmietanę w sprayu, bo ją też uwielbia.

Tak bardzo chcę, żeby wszystko wyszło po mojej myśli.

Po zrobieniu budyniu i wstawieniu go do lodówki zabieram się za przygotowywanie prezentów pod chionkę oraz dekoracji. Zapalam między innymi świeczki jak i ogień w kominku, żeby oddać tę cudowną atmosferę, jaką wyobraziłem sobie na początku.

♡ {ukończone} 50 shades of Styles ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz