Rozdział 47/8

1.6K 45 10
                                    

Już od tamtego dnia natarczywie oglądam złoty pierścionek z brylantem spoczywający na moim palcu serdecznym.

Zerkam na niego co kilkanaście sekund tylko po to, by się uśmiechnąć.

O ja piernicze...

Wychodzę za mąż!

A myślałam, że do końca życia będę skazana na bycie wieczną singielką.

Przed pracą delektuję się smakiem świeżo zparzonej herbaty z mlekiem, którą przyrządziła pani Spencer.

Kobieta oszalała z radości, gdy powiedziałam jej o ciąży i oświadczynach. Sama jest starą panną, przez co naprawdę jej współczuję.

Jak taka miła kobieta mogła jeszcze nie znaleźć sobie mężyczyzny ja się pytam?!

Jest poniedziałek. Dosyć ładna pogoda jak na początek tygodnia. Za chwilę zapewne zjawią się pierwsi klienci, więc moim zasranym obowiązkiem jest pościerać blaty i poustawiać doniczki z kwiatami, które po wczorajszej zmianie przez przypadek porozwalała druga pracownica. Niestety jej nie zdążyłam jeszcze poznać.

Zmęczona i nie wyspana wzdycham. Nie mam zamiaru dłużej siedzieć. Odstawiam herbatę i zabieram się do roboty.

Jak w punkt zaraz po dołożenia ścierki do wybierania blatów, zjawia się pierwszy klient, a raczej klientka, która tak naprawdę okazuje się być tą drugą pracownicą, która przyszła tylko po to, by posprzątać donice, które ja już posprzątałam. Chore, nie?

Mimo to okazała się bardzo miłą siedemnastolatką zarabiającą tu na studia. Jak opowiadała, na początku pracowała w kebabie, ale środki jej nie zadowalały.

Wychodzi akurat wtedy, gdy dowiaduje się, że wszystko posprzątałam.

Szkoda.

Mogłam z nią dłużej porozmawiać.

☆☆☆

Moja zmiana kończy się za pół godziny, dlatego przez ten czas staram się uprzątnąć kwiaciarnię przed zmianą tej... dziewczyny, która wcześniej wpadła tu jak burza? Cholera. Zapomniałam zapytać ją o imię.

Niestety na dalsze sprzątanie w spokoju nie pozwala kierowca motora, który jak na złość stanął pod samą kwiaciarnią i zaczął warczeć swoją maszyną.

Kurwa!

Po pięciu minutach w końcu nie wytrzymuję i zezłoszczona wychozę na zewnątrz, by zwrócić uwagę temu niekulturalnemu człowiekowi.

Jednak staję jak osłupiała, gdy mężczyzna zdejmuje kask, a spod niego wyłaniają się długie brązowe loki.

- Harry? - jak wryta przyglądam się jego wizerunkowi.

- Chodź, kochanie.

Za cholerę nie spodziewałabym się, że ma motor. A prezentuje się na nim jak bóg seksu. Czarna skórzana kurtka, spodnie tego samego koloru i szare air max'y. W dodatku te pilotki na jego nosie...

Widząc moje zniechęcenie co do pojazdu, Harry marszczy brwi i zachęca mnie ręką do podejścia. Jednak ja potrząsam głową i cofam się krok do tyłu.

- Nie ma mowy, żebym jeździła z tobą tym czymś! - krzyżuję ramiona, na co mężczyzna widocznie się denerwuje.

Jednak nie okazuje tego całym sobą i jedynie klepie wolne miejsce tuż za sobą. W dodatku formuje usta w uroczą minkę, co z kolei wręcz zmusza mnie do podejścia. Niechętnie to robię, na co ten uśmiecha się zwycięsko.

♡ {ukończone} 50 shades of Styles ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz