Rozdział 33/4

2K 57 22
                                    

Zaczął się wyczekiwany przez naszą dwójkę piątek. Ciągły pośpiech i gwałtowne pakowanie walizek do samochodu tylko po to, żeby zdążyć na samolot, który odlatuje dokładnie za półtora godziny. Harry zarezerwował lot oraz hotel w mieście Aguas Calientes. Kazał mi "niczym się nie martwić i zaprowadzić tego kota do Dane'a a on się wszystkim zajmie".

Dlatego posłusznie wykonuję zadanie, kierując się w stronę domu Dane'a z klatka dla kotów w lewej ręce. Jestem mu ogromnie wdzięczna za to, że zechciał zaopiekować się Luckey przez te dwa dni.

Wciskam dzwonek do drzwi, po czym słyszę łomoczące za drewnianą powierzchnią kroki. Otwiera mi nieznajomy chłopak o przenikliwym, niezwykle błękitnym spojrzeniu i roztrzepanych włosach w kolorze jasny blond.

- Ty jesteś... - mruży oczy.

- Miriam Blake. Tak, to ja. A ty pewnie jesteś Taylor? - zgaduję.

- Mhm.

- Jesteś zmęczony? Czy chory? - przyglądam się jego podkrążonym oczom, które mimo swojego wyglądu, sprawiają wrażenie intrygujących.

- Nieee

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Nieee. To jest wrodzone. Mam tak od dziecka. - przeciera powieki wierzchem dłoni, po czym znów na mnie spogląda.- Masz chłopaka? - to pytanie zbija mnie z tropu.

- Oczywiście, że tak! Przecież nie jechałabym do Ameryki sama. - obruszam się.

- Daj spokój. Przecież żartuję. Dane wspominał mi, że przyniesiesz swojego kota. - ruchem ręki wskazuje na trzymaną przeze mnie klatkę.

- Tak. To Luckey. A tak wogóle... gdzie jest Dane?

- A gdzie ma być? - wzrusza ramionami. - W pracy. Ja jestem tu tylko na weekend. W tygodniu studiuję w college'u. Może wejdziesz?

- Nie, nie! - zaprzeczam, podając mu klatkę z Luckey. - Trzymaj tu ją. Ma jeść raz dziennie, bo jest gruba. Nie lubi ogórków i zapachu pelargonii. To tyle. A! I w klatce jest też woreczek z karmą. Pamiętaj, żeby dawać jej wody.

- Okej, okej. - zagląda do wewnątrz kotnika. - Jaka śliczna. - uśmiecha się. - To... miłego weekendu! - macha mi na pożegnanie, gdy odchodzę w stronę bramy. Odmachuję mu wesoło, na co on jeszcze szerzej się uśmiecha i wchodzi do domu.

Sprawia wrażenie kogoś naprawdę sympatycznego, ale z drugiej strony bardzo skrytego. Może to dziwnie zabrzmi, ale bardzo zaciekawiła mnie jego osoba. Chciałabym poznać go bliżej. Krzyżuję ręce na piersiach, by się rozgrzać, po czym maszeruję w stronę oddalonej o kilkadziesiąt metrów willi. Dostrzegam Harry'ego pakującego walizki do bagażnika range rovera.

- O! Jesteś! - uśmiecha się na mój widok.

- Jak widać. - rozkładam ręce, po czym zaczynam się nimi bawić. - Która godzina?

Na moje słowa Harry wyjmuje z kieszeni smartfon, po czym sprawdza w nim godzinę.

- Ósma piętnaście. - chowa telefon spowrotem na swoje miejsce.

♡ {ukończone} 50 shades of Styles ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz