Rozdział 45/8

1.3K 39 6
                                    

Tysiące myśli w jednej chwili. Miliony przemyśleń. Moje nogi same zaczynają biec w jego stronę. Nie panuję nad tym. Po prostu biegnę, aż nie zatrzymuję się przy pchanym przez lekarzy łóżku na kółkach.

Tak.

Właśnie na nim leży Harry. Ma zamknięte oczy. Nie. Nie. Nie.

- Co z nim? - pytam w panice jednego z lekarzy.

- Wszystko w porządku. Podaliśmy mu leki nasenne. Powinien obudzić się za najbliższe pół godziny. - odpiera mężczyzna. - Ale narazie proszę poczekać. Zawołamy panią, gdy narzeczony się obudzi.

Staję w miejscu jak osłupiała. Patrzę w martwy punkt przed sobą, który przedstawia tyle, co nic. Ach... może jedynie odjeżdżające łóżko kierujące się do całkiem nieznanej mi sali. Niekontrolowanie wybucham płaczem. Nie wiem, czy to ze wzruszenia, czy może z powodu zwyczajnej paniki i zagubienia.

Dane podchodzi do mnie i obejmuje mnie ramieniem. Mimo to ja nie reaguję. Nadal płaczę w najlepsze, zwracając sobą uwagę kilku osób na korytarzu. Tego mi było trzeba!

Przecież za chwilę zobaczę oczy swojego kochania. Szmaragd wirujący w tęczówkach. Może nawet jego uśmiech. Być może za chwilę mój świat znowu nabierze kolorów!

Jak mogę do cholery nie panikować?!

Przez pięć miesięcy życia w czarno-białych barwach moje życie stanie się czymś tak pięknym, jak trzydziesty grudnia zeszłego roku.

Nadal się nie kontrolując, biegnę wzdłuż korytarza, skręcając tam, gdzie kilkanaście sekund temu skręciło łóżko.

Gdy wbiegam do sali, w której znajduje się Harry, jego doktor uprzejmie prosi mnie, abym wyszła. Przez moment się wyrywam, lecz po chwili uświadamiam sobie, że to przecież dla dobra ukochanego.

Finalnie staję pod ścianą naprzeciw sali numer trzysta dwadzieścia siedem.

Harry's POV

Ujrzałem świat na własne oczy. To całkowite przeciwieństwo do wyimagowanego na podstawie dźwięków otoczenia. Unoszę powoli powieki, widząc krzątający się po sali oddział lekarzy.

Wszyscy uwijają się w szybkim tempie.

- I jak, panie Styles? W końcu powrócił pan do żywych. - zagaduje jedna kobieta, poprawiając kroplówkę.

Jednak ja jestem zbyt zmęczony, by cokolwiek odpowiedzieć. Jedynie lustruję wzrokiem rozmazane otoczenie.

- Mi... - wykrztuszam z siebie tępo, jakby ktoś był w stanie mnie usłyszeć.

Chcę ją zobaczyć. Nie wiem kogo, ale chcę ją zobaczyć. To wszystko, czego mi w tej chwili potrzeba. Rude loki i głos do złudzenia przypominający słodką wanilię

- Mi... - stękam, czując wiercący ból w brzuchu.

Jest aż tak źle?

- Kto? - jedna z pielęgniarek nachyla się nade mną. Powoli otwieram usta. Jednak ta widząc, że przez kilka sekund nie potrafię wykrztusić z siebie ani słowa, traci cierpliwość i odchodzi.

Suka.

Znów zamykam oczy, po czym je otwieram. Moje obecne ruchy najtrafniej opisuje żółwie tempo.

Zawsze chciałem mieć żółwia...

- Chcę Mi. - krzywię się na palący ból w brzuchu.

- Harry! - słyszę znajomy mi głos dobiegający z korytarza.

♡ {ukończone} 50 shades of Styles ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz