Rozdział 36/5

1.6K 50 10
                                    

Przełamanie swoich obaw w jakiejś kwestii potrafi przynieść dobre korzyści. I tak właśnie jest w tym przypadku.

Może i nie jest to zbyt komfortowe, czy chociażby wydaje się być bezpieczne. Mimo to jest bardzo przyjemne.

Harry stoi przy ogrodzeniu padoku, na którym miła pani Yakita prowadzi mnie na lonży. Sierra Yakita pochodzi z miasta. Postanowiła jednak wyprowadzić się na obrzeża ze względu na swoją miłość do koni. Opowiedziała mi wszystko. Jest bardzo rozmowną osobą, która woli mówić, niż słuchać. Jednak nie przeszkadza mi to. Wygląda jak każda typowa mieszkanka Ameryki Południowej. Czarne włosy spięte w niski kucyk oraz ciemna karnacja. Jej niski wzrost dodaje jej tego charakterystycznego uroku. W dodatku bardzo dobrze zna angielski, za co po prostu ją podziwiam.

- Przyspieszamy do kłusa? - pyta.

- Nie. Narazie się boję. - odpowiadam natychmiastowo.

Instruktorka zgadza się ze mną kiwnięciem głowy.

Mięśnie gniadej klaczy ideanie współgrają z ruchami mojego ciała. Myliłam się co do jazdy konno. To naprawdę wspaniałe uczucie. Jednak nadal się stresuję, mimo prób rozluźnienia swojego ciała.

Zaciskam mocniej dłonie na wodzach, po czym posyłam Harry'emu błagalne spojrzenie. Ten jedynie parska śmiechem na ten widok, a ja wywracam oczami.

Harry postanowił nie jeździć ze względu na zakwasy spowodowane wczorajszą podróżą. Ale co konie mają do obolałych łydek?! Szczerze... wolałabym, aby mi towarzyszył.

- Rozluźnij się! - krzyczy brunet, najwyraźniej widząc moje spięcie.

- Harry ma rację. Jesteś strasznie spięta. - wtrąca Sierra.

Wywracam oczami na te wskazówki. Przecież to nie takie proste, żeby się rozluźnić na grzbiecie cztery razy większej od ciebie istoty.

☆☆☆

Trening zakończył się około piętnastej. I był wspaniały. Przekonałam się co do jazdy konno, lecz na samym początku trudno było wyzbyć się traumy z dzieciństwa. Zakładanie siodła, czy uzdy jest również banalnie proste. Dlatego poradziłam sobie z tym bez żadnego problemu.

Udaliśmy się do hotelu po godzinie szesnastej, gdyż Sierra zaprosiła nas również na placek i herbatę. Co za gościnna osoba. Na początku wydawało mi się to zbyt staroświeckie, lecz mieszkańcy Peru mają tradycję gościć każdą osobę, która uda się do ich domu i nie ukrywam... w tym przypadku powinnam brać z nich wzór.

W chwili obecnej pakujemy się do drogi powrotnej do Europy. To trochę smutne wrócić do zimnej i deszczowej Anglii, gdzie przez większość czasu niebo pokrywają chmury. To całkowite przeciwieństwo do tego klimatu, gdzie cały czas jest ciepło, sucho i swieci słońce.

- A... jakie są jeszcze miejsca, które ci się spodobały? - pytam, wkładając do walizki czarną sukienkę, której nie zdążyłam założyć ani razu.

- Zostaw tą spódnicę! - zatrzymuje mnie Harry. Marszczę brwi na jego zachowanie.

- To sukienka. - poprawiam go, na co on ironicznie przewraca oczami.

- Niech ci będzie sukienka. Ubierzesz ją na dzisiejszy wypad do baru hotelowego. - wzdycha.

- Jakiego baru?

- Trzeba wykorzystać dzisiejszy wieczór. - posyła mi promienny uśmiech.

Na jego słowa odkładam sukienkę na łóżko, przeprasowując ją kilka razy dłonią.

♡ {ukończone} 50 shades of Styles ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz