Część 2 - Wątpliwości

5.2K 399 177
                                    


31.12.15: 01:15 (dorm)

Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę mógł się uznać za takiego szczęściarza, jakimi są niektórzy ludzie, ale mimo bycia idolem i posiadania miliona kochających mnie fanów, cierpiałem, a wytwór naszych Armys zabijał mnie od środka...

Nigdy więcej, Jiminnie ~ twój Jungkookie.


Odłożyłem jego zeszyt, zanim ktokolwiek wszedł do pokoju. Nie chciałem się od razu narażać na gniew starszego. Przeczyta to dopiero jutro, ewentualnie pojutrze, ponieważ nasz grafik nie pozwalał nam obecnie na chwilę wytchnienia.

Szykowaliśmy się właśnie na kolejną galę, tym razem noworoczną. Jimin był w łazience, a ja siedziałem na łóżku, ze śpiącym mi na kolanach Tae. Reszta zespołu krzątała się po całym dormie, całkowicie nieświadoma tego, co miało wczoraj miejsce. Nawet mojemu najlepszemu przyjacielowi się do tego nie przyznałem. To była tajemnica, moja i Jimina.

Wyciągnąłem ostrożnie telefon z kieszeni, sprawdzając po raz kolejny godzinę.

Osiemnasta piętnaście.

- Taehyung, byłeś kiedyś zakochany? – palnąłem bezmyślnie, chociaż dobrze znałem odpowiedź na to pytanie. Wiedziałem, że przebudziłem go tym telefonem, dlatego mogłem to wykorzystać.

- Mmmm... - mruknął niewyraźnie, zupełnie mnie olewając.

Nic dziwnego, że padał na twarz. Nasz dzisiejszy trening był nader wykańczający, a godzina prób wokalnych nie szła Tae najlepiej.

A niby to ja spałem dwie godziny, ponieważ połowę nocy spędziłem z rudowłosym...

Na samą myśl o jego dotyku i tych przyjemnych dreszczach, które zafundował mi nasz zespołowy uwodziciel, w moich spodniach zrobiło się ciasno.

JUNGKOOK, NIE MYŚL O TYM, BO PÓŹNIEJ ZNOWU PODNIECISZ SIĘ NA SCENIE!

Potrząsnąłem głową, poprawiając lekko włosy i uciekając od tego myślami. Nie mogłem się rozpraszać w ten sposób, musiałem być profesjonalistą.

- ...bo ja chyba jestem, Tae – dokończyłem, w chwili, w której z łazienki wyszedł Jiminnie.

Usłyszał to? Całe? Czy może tylko końcówkę?

Chłopak patrzył pewnie w moją stronę, uśmiechając się od ucha do ucha i wycierając włosy ręcznikiem.

DLACZEGO ON BYŁ BEZ KOSZULKI?

Szybko odwróciłem wzrok, spuszczając go na śpiącego Taehyunga. Nie byłem gotów na takie widoki, nie teraz!

- Chłopaki, mamy jeszcze dziesięć minut – oznajmił nam głos Yoongiego, który znikąd pojawił się we wspólnym pokoju naszej „dance line". – JIMIN! Dopiero byłeś w łazience? Czy ja mam was kiedyś zabić? Ubieraj się! – krzyknął na odchodne, znikając w głębi korytarza.

Suga jako lider, zastępujący obecnie Namjoon hyunga, był naprawdę przerażający, dlatego wolałem go słuchać i nigdy się nie sprzeciwiać. Jednak Jimin... Jimin był innego zdania.

- Tak, koteczku, dla ciebie wszystko – odpowiedział mu w końcu, śmiejąc się przy tym pod nosem.

Działał mi na nerwy.

Nawet do Tae się tak nie zwracam, a jestem z nim w lepszych relacjach, niż on z Yoongim. Chyba...

- Ah, przepraszam, Kookie – szybko się zreflektował, przypominając sobie o moim istnieniu.

GRATULUJĘ, PARK JIMIN!

Właśnie to było głównym powodem moich wiecznych fochów na jego osobę. Flirtował ze wszystkimi. Nieważne czy był to człowiek, czy może krzak. Istniał, więc był warty jego uwagi.

Westchnąłem, patrząc na niego ostatni raz i odwracając po tym wzrok. Nie miałem zamiaru się teraz kłócić. Nie po tym co zaszło tej nocy. Od dawna chciałem przyznać się do swoich uczuć, dlatego teraz nie pozwolę mu tego zepsuć.

- Nic się nie stało – wydusiłem w końcu z siebie, nieco smętnie, jednak nie potrafiłem się wysilić na radosny ton głosu. Nie miałem ku temu powodu.

- Jungkookie... - Usłyszałem zaraz z ust Jimina, który w jednej chwili znalazł się przy łóżku Tae. Zerknął niepewnie na śpiącego chłopaka, jakby się wahając, lecz ostatecznie jego ręka wylądowała na moim policzku. Wtuliłem się w nią odruchowo, przymykając na chwilę oczy. Nic więcej teraz nie potrzebowałem.

- Nic nie szkodzi. – Uśmiechnąłem się, przypominając sobie jego zapewnienia z dzisiejszej nocy. To ja byłem dla niego najważniejszy, nikt więcej. Miałem o tym pamiętać za każdym razem, kiedy rzuca jakimś słabym tekstem na podryw, czy też funduje kolejny fanserwis. Taki był jego image, nie mogłem mieć o to pretensji.

- Wiesz, że to ciebie kocham – szepnął, wprost do mojego ucha, tak, żeby nawet Tae, który PRZECIEŻ NIE SPAŁ, tego nie usłyszał.

Moje lekko skamieniałe serce wypełniło się przyjemnym ciepłem, a kiedy poczułem jego cudowne usta na swoich, mimowolnie rozchyliłem wargi, pogłębiając nasz pocałunek, zupełnie nie myśląc o konsekwencjach.

- O JAAAA, WIEDZIAŁEM, wiedziałem, wiedziałeeeem! – Usłyszeliśmy podekscytowany głos Taehyunga.

MÓWIŁEM, ŻE NIE SPAŁ?!

Od razu odepchnąłem od siebie starszego, paląc się ze wstydu i łapiąc za usta.

DLACZEGO TO ZROBILIŚMY, DLACZEGO TERAZ, DLACZEGO PRZY TAE?!

W jednej chwili wstałem, zrzucając chłopaka ze swoich kolan, trącając rudowłosego ramieniem i wybiegając z ich pokoju.

- Kookie, Koookieeee! Nie uciekaj, ja was shippuje! – Dobiegło jeszcze zza moich pleców, jednak nie przyjmowałem obecnie niczego do wiadomości.

Nie chciałem się rozpłakać, dlatego zamknąłem się w swoim pokoju.

Przecież dalej mogłem udawać, że wszystko jest w porządku, mogłem wczoraj nie przychodzić do tego pieprzonego salonu i nie psuć przez to całej atmosfery w zespole. Teraz, kiedy Taehyung o tym wie, nie minie pięć minut i dowie się o tym reszta Bangtanów.

- Po co ja się w to wpakowałem? – wyszeptałem, uderzając pięściami w głowę i opadając na podłogę, by zablokować tym samym drzwi swoim ciałem.

Mogłem to zostawić tak, jak było do tej pory. Ten cały „Jikook" tylko na scenie, tylko dla fanów, tylko dla Jimina, nigdy dla mnie. Mogłem nie pozwolić wpuścić go do swojego serca, nie pozwolić na tak ogromny błąd. Teraz moja kariera wisiała na włosku. Cały mój wysiłek poszedł na marne. Wszystkie lata jako trainee poszły w cholerę. A o solo mogłem pomarzyć. Miałem się nigdy nie zakochać, miałem poświęcić się muzyce i fanom, tym od zawsze się kierowałem.

- Fuck – przekląłem, może nieco zbyt głośno. Nie miałem w dormie opinii wulgarnego członka zespołu, ten tytuł należał do Yoongi hyunga i Jimina, a ja nie miałem zamiaru im go odbierać. – Wszystko skończone. – Westchnąłem, zaciskając palce na kolanach. – Wszystko. Skończone.

- Jungkook, wyjdź, musimy porozmawiać. – Po sekundzie doszedł mnie głos zza drzwi, należący o dziwo do jednego z naszych managerów.

"Zmiana ścieżki" - Jikook, VhopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz