Usłyszałam warkot silnika i podniosłam głowę. Przede mną zatrzymał się stary, lekko zardzewiały autobus z kołaczącą o okno tabliczką z napisem "New Jersey". Złapałam za plecak i pospiesznie wskoczyłam po schodkach do pojazdu. Rozprostowałam bilet i podałam go otyłemu, zarośniętemu kierowcy. Wyrwał mi go z ręki, popatrzył na niego przez chwilę, po czym przerwał go na pół i oddał z powrotem.
- Siadaj panienko, bo chcę ruszać. Miłej podróży życzę - powiedział i wytarł swój wielki nos kawałkiem brudnej szmaty.
Skrzywiłam się w wyrazie obrzydzenia i poszłam zająć jakieś miejsce. Nie musiałam szukać długo, prawie cały autobus był pusty. Usiadłam na samym tyle przy oknie. Położyłam torbę na ziemi i oparłam głowę o szybę. Zaczęłam rozmyślać o przeszłości i o przyszłości. Bolesne wspomnienia i nieznane wydarzenia tak bardzo mnie zmęczyły, że położyłam się na obydwu siedzeniach i po chwili zasnęłam._____
Obudziłam się w pozycji siedzącej ze zwisającą bezwładnie głową. Coś było nie tak, przecież zasnęłam w całkowicie innej pozycji. Uchyliłam lekko oczy. W autobusie było pełno ludzi. Szybko się otrząsnęłam i wyprostowałam. Na kolanach miałam moją torbę, a obok mnie siedział chłopak w czarnej kurtce i czapce w granatowo-czerwone paski. Miał czarne, sięgające do ramion włosy i niesamowicie zielone oczy. Popatrzyłam na niego, a on uśmiechnął się szeroko.
- Witamy w New Jersey - powiedział, a ja zauważyłam, że w wardze ma srebrny, okrągły kolczyk. - Zaraz wysiadamy, więc zbieraj powoli swoje rzeczy.
- Kim ty jesteś? - zapytałam niezbyt miłym tonem.
- Jestem Frank. A ty Hailey. Miło poznać.
- Skąd ty...?
- Masz podpisaną torbę - powiedział i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- A, faktycznie.
- To twój pierwszy raz w Jersey?
- Skąd ty to wszystko wiesz?
- Po prostu pierwszy raz widzę cię w tym autobusie.
- Czyli często nim jeździsz?
- Tak. W sumie to co dwa tygodnie. Przyjeżdżam tu do rodziny z LA. Gdzie wysiadasz?
- A ty? I co robisz w LA? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Gram tam w zespole. I wysiadam w Belleville.
- Też tam wysiadam - odpowiedziałam pospiesznie. Nie miałam pojęcia, gdzie chciałam wysiąść, więc postanowiłam, że wysiądę z "nieznajomym" Frankiem.
- Brzmi nieźle. Co gracie?
- Punk rock? Chyba można naszą muzykę zaliczyć do tego gatunku.
- Będę musiała w takim razie kiedyś posłuchać waszej twórczości.
- Mhm. A teraz bierz torbę, bo wysiadamy na tym przystanku.- To cześć! - powiedziałam, odwracając się od Franka.
- Gdzie idziesz? - zapytał. - Odwiedzasz jakąś rodzinę tutaj?
- Nie... Nie do końca - odrzekłam cicho.
- Aa... - Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu. - Zwiałaś?
- Powiedzmy - odparłam, wywracając oczami.
- W takim razie nie ma mowy, żebym cię zostawił. Chodź, możesz u mnie się zatrzymać, a potem poszukamy dla ciebie jakiegoś hotelu.
- Nie, daj spokój. Mam pieniądze, mogę od razu iść do hotelu.
- Nie, idziesz ze mną. I nie sprzeciwiaj się. Znam to miasto lepiej od ciebie. Odłożymy rzeczy i wszystko ci pokażę.
- Okay... - powiedziałam z rezygnacją._____
Wdrapałam się po trzech schodkach na werandę niewielkiego domku jednorodzinnego.
- Jezu, padam z nóg - wysapałam. - To miasto jest większe niż myślałam.
- Nikt nie mówił, że będzie łatwo - zaśmiał się Frank. - Wchodzimy do środka, czy chcesz tu jeszcze posiedzieć?
- Posiedźmy tutaj. Jest dość ciepło jak na listopad, więc chcę się nacieszyć taką pogodą, póki jeszcze mogę.
- W porządku. Chcesz piwo?
- Co?
- Idę po piwo do domu i pytam, czy też chcesz...
- A, tak. Pójść z tobą?
- Nie, siedź. Ja przyniosę.Po chwili Frank wrócił z dwiema butelkami piwa, z czego jedną wręczył mi.
- A więc... Czemu uciekłaś?
- Długa historia.
- Mamy dużo czasu.
- Jedna butelka piwa nie wystarczy na całą historię - powiedziałam, odwracając głowę w drugą stronę, by nie patrzeć w jego oczy.
- Nie ma problemu, w piwnicy jest cała skrzynka.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Chyba mnie przekonałeś.
- W takim razie zaczynaj i daj znać, jak będziesz potrzebować kolejnej butelki.
- Ekhem - odchrząknęłam. - Wszystko zaczęło się w sumie wraz z momentem, w którym się urodziłam. Zawsze byłam buntowniczym dzieckiem, robiłam swoje, nie zważając na uwagi innych. Rodzice mieli dość tego, że codziennie musieli chodzić na dywanik do dyrektora i odpowiadać za moje wybryki. Mimo wszystko dawaliśmy radę i udawaliśmy, że nic się nie dzieje. Jednak dawali mi za dużą swobodę. W wieku czternastu lat zaczęłam pić i palić "w sekrecie" przed nimi oraz chodzić na potajemne imprezy. Zdawali sobie z tego wszystkiego sprawę i ignorowali to. Ostatnio jednak przesadziłam.
W oczach zebrały mi się łzy.
- Piwo?
- Nie... - wyszeptałam. - Po prostu nie umiem tego ubrać w słowa.
- Jeśli nie chcesz o tym mówić, to nie mów.
- Muszę to powiedzieć, muszę to z siebie wyrzucić - powiedziałam i upiłam z butelki duży łyk alkoholu. - Teraz lepiej, mogę mówić.
- No to słucham.
- A więc ostatnio pewna grupa moich znajomych zaprosiła mnie na imprezę u punków. Oczywiście była organizowana w jakimś starym lokalu w slumsach, miało być dużo alkoholu i w ogóle. Zgodziłam się, lecz wzięłam ze sobą też moją przyjaciółkę. Zabawa była przednia, dobra, ciężka muzyka, dużo ludzi. W pewnym momencie ktoś zaproponował mi skręta. Pomyślałam, że czemu nie, wszystkiego trzeba w życiu spróbować. Zapaliłam jednego, drugiego. Później nawet coś sobie wstrzyknęłam. - Wzdrygnęłam się na tę myśl. Spojrzałam na Franka, lecz on nadal z uwagą słuchał. - Resztę pamiętam jak przez mgłę. Wzięłam broń z tylnej kieszeni jakiegoś umięśnionego chłopaka, zaczęłam krzyczeć, że zaraz rozkręcę tę imprezę i zaczęłam strzelać. Pech chciał, że trafiłam w moją przyjaciółkę. Wszyscy ucichli i wyszli z lokalu. Ktoś musiał zadzwonić po pogotowie, bo chwilę później przyjechała karetka. - Ucichłam.
- I co dalej? - zapytał Frank.
Spojrzałam w jego cudne, zielone oczy, a po policzku spłynęła mi łza.
- Wtedy zdałam sobie sprawę z tego, co zrobiłam. Przyłożyłam pistolet do mojej głowy. Zaczęłam się drzeć, żeby na mnie patrzyli, że zaraz będę latać. - Schowałam twarz w dłoniach. - Już miałam palec na spuście, gdy złapało mnie kilku ratowników, posadziło na wózku inwalidzkim i związało pasami. Teraz tak mi za to wszystko wstyd.
- A co na to twoi rodzice? - zapytał spokojnie Frank.
- Zapisali mnie do psychiatry, a ten chciał mnie zamknąć w wariatkowie. Dlatego uciekłam tutaj.
- Jesteś popieprzona - powiedział cicho Frank. Popatrzyłam na niego ze strachem w oczach. - Już cię lubię - wyszeptał i poklepał mnie po plecach. - A teraz wstawaj, bo robi się chłodno i ściemnia się.
- A opowiesz mi coś o sobie?
- Tak, ale to już w środku. No i musimy iść po kolejne piwa.Dopiłam resztkę napoju z butelki i wyrzuciłam ją do dużego, czarnego kosza stojącego przed domem. Nie spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń. Myślałam, że będę się błąkać bez celu po Jersey, a tymczasem poznałam kogoś, z kim od razu się zaprzyjaźniłam.
*****
Okay, kilka słów ode mnie. Będę się starała dodawać rozdziały w miarę regularnie, mniej więcej co 2-3 dni (w zależności od tego, na ile pozwoli mi szkoła). Oczywiście moje ff nie mogło obejść się bez muzyki, każdy rozdział zawiera utwór odpowiadający tytułowi rozdziału.
Stay tuned & healthy
Xoxo
martyn.PS tak, w tym ff chodzi o Franka Iero z MCR. Niedługo wprowadzę wątek kpopowy, cierpliwości.
CZYTASZ
Hi, My Name Is..
FanfictionCzasami ucieczka wydaje się najlepszym rozwiązaniem, ale czy porzucanie starych problemów nie sprowadza na naszą głowę gorszych koszmarów? To fanfiction było pisane od stycznia 2016 do października 2016 Dnia 30 i 31.08.2017 edytowałam je, by pop...