.8. Don't Leave

1.3K 85 33
                                    

   Spojrzałam na zegarek. Byłam już nieźle spóźniona, więc szybko wbiegłam do hotelu i od razu udałam się do kanciapy. Ściągnęłam kurtkę, rzuciłam ją na podłogę i błyskawicznie przebrałam się w mój roboczy fartuszek. Złapałam za wózek i już miałam wychodzić, gdy zderzyłam się z moją współpracowniczką - Leną.
   - Hej, Hailey! - powiedziała, wstając i pocierając czoło.
   - Hej, Lena. Przepraszam, nie zauważyłam cię - odpowiedziałam, podnosząc się z podłogi.
   - Nie szkodzi, w sumie to szukałam cię.
   - Coś się stało?
   - Nie. Ale rano wpadł tutaj przystojny Azjata i zostawił mi to - powiedziała i wręczyła mi jakąś paczkę.
   - Dz-dzięki? - wyjąkałam.
   Lena uśmiechnęła się do mnie dwuznacznie, a ja zawstydzona wyszłam z kanciapy, kierując się do windy. 

_____

   Przekręciłam klucz w zamku i weszłam do mojego mieszkania. Wykończona po pracy opadłam na fotel i spojrzałam na sufit. Odetchnęłam głęboko i wyciągnęłam z kieszeni kurtki małą paczkę. Poparzyłam na nią i drżącymi rękami zerwałam z niej szary papier. W środku była moja płyta, którą zostawiłam ostatnim razem, sprzątając w luksusowym apartamencie. Otworzyłam pudełeczko z płytą, a moim oczom ukazała się mała karteczka. Wyjęłam ją i uważnie się jej przyjrzałam. 

   Zostawiłaś to ostatnim razem, gdy się spotkaliśmy. Przesłuchałem tej płyty i jest świetna. Spotkajmy się gdzieś na kawie. Zadzwoń: 668208381
JK

   Gapiłam się w osłupieniu na kartkę. Czyli pamiętał mnie. Nie wiedziałam dlaczego, ale przeszedł mnie dziwny, aczkolwiek przyjemny dreszcz. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Cieszyłam się, że mnie nie zapomniał. Chociaż był dla mnie obcym człowiekiem, miał w sobie coś, co sprawiało, że nie chciało się utracić z nim kontaktu. Wyciągnęłam komórkę z kieszeni, szybko wstukałam numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Odebrał po pierwszym sygnale.
   - Halo?
   - Hej, Jungkook. Z tej strony Hailey. Chciałeś, żebym zadzwoniła.
   - A, dostałaś płytę?
   - Tak, Lena mi przekazała.
   - Robisz coś teraz?
   - Nie, a ty?
   - Właśnie skończyłem trening. Co powiesz, na jakiś wypad na miasto za pół godziny?
   - Trening? A nie jesteście przypadkiem na wakacjach?
   - Mniejsza o to. Pasuje ci?
   - Tak, w takim razie podejdź pod mój blok za pół godziny.
   - W porządku.
   - Do zobaczenia. 

   Stałam pod moją kamienicą i niecierpliwie spoglądałam co chwila na ekran telefonu. Powinien już być. Gdy miałam do niego ponownie dzwonić, ujrzałam Jungkooka zmierzającego w moim kierunku z dwoma kubkami kawy.
   - Cześć - przywitał się nieśmiało.
   - Hej. A to co? - spytałam wskazując łokciem kubki z kawą.
   - A... pomyślałem, że wpadnę po drodze do Starbucksa. Lubisz karmelowe cappuccino?
   - Uwielbiam - odpowiedziałam, biorąc od niego kawę.
   - W takim razie cieszę się, że trafiłem w twój gust. Gdzie chciałabyś iść?
   - Jest mi to obojętne, możemy iść gdziekolwiek. Znasz tu jakieś fajne, ustronne miejsca? Wiesz, nie znam tego miasta jeszcze zbyt dobrze.
   - Niedaleko stąd jest dość duży park, o ile nie myli mnie pamięć.
   - Zatem chodźmy - odrzekłam sztucznie poważnym tonem, na co Jungook się roześmiał i ruszyliśmy prosto przed siebie.

   Po jakiejś godzinie ujrzeliśmy pierwsze drzewa, a w oddali spostrzegłam wolną ławeczkę.
   - Ścigamy się - powiedziałam, klepnęłam go w ramię i puściłam się pędem przed siebie.
   Zdyszani dobiegliśmy do ławki i usiedliśmy, wyrzucając puste kubki po kawie do kosza obok nas. Odetchnęłam głęboko, by wyrównać oddech.
   - Jak się tu znalazłaś? - zapytał Jungkook po chwili milczenia.
   - Czemu cię to interesuje?
   - Chciałbym się czegoś o tobie dowiedzieć, nie mieliśmy okazji, żeby sobie tak po prostu pogadać. Ty wiesz już o mnie zdecydowaną większość.
   - Masz rację. Ale nie licz na jakąś dramatyczną historię. Po prostu uciekłam z domu, to wszystko.
   - Dlaczego to zrobiłaś? - zapytał zaskoczony.
   - Co w tym dziwnego? Tutaj co drugi dzieciak ucieka z domu, by odciąć się od codzienności, starego życia. Nigdy nie próbowałeś na chwilę zniknąć?
   - Gdybym zrobił to u mnie, w Korei, rodzice chyba by mnie zlinczowali.
   Uśmiechnęłam się.
   - Właśnie cała sztuka polega na tym, żeby nie dać się złapać.
   - To chyba nie jest takie łatwe, co?
   - To zależy, czy ktoś cię szuka - odpowiedziałam, ściszając głos.
   - A ciebie ktoś szuka?
   Odwróciłam głowę i usiadłam na oparciu ławki, spuszczając nogi na siedzenie.
   - Słuchaj, nie miałam ciekawej sytuacji tam, w New Jersey. Uciekłam aż tutaj i nikt na razie mnie nie znalazł. Nie tęsknię za domem, nie tęsknię za tamtym życiem, więc jeśli istnieje ryzyko, że ktoś mnie tu odnajdzie, nie cofnę się przed niczym, by uciec jeszcze dalej.
   Jungkook usiadł koło mnie na oparciu.
   - Nie cofnęłabyś się przed niczym? - zapytał z diabelskim uśmieszkiem.
   - Przed niczym. Zrobiłabym wszystko, nic nie stanęłoby mi na przeszkodzie.
   - W takim razie - położył mi rękę na kolanie - leć ze mną do Korei. Azja to tak odległy kontynent, że tam na pewno cię nie znajdą.
   - Przestań sobie żartować. Niby co mogłabym tam robić? Mam już tu dom, pracę, na razie mi tu dobrze.
   - Pamiętasz, co powiedziałem ci pierwszego dnia, gdy się spotkaliśmy?
   - Że... Że mogłabym dołączyć do jakiegoś girlsbandu.
   - Dokładnie.
   - Nie ma mowy, nie zrobię tego.
   - A wiesz, ile zarabia taka k-popowa gwiazda?
   - Nie.
   - Tak z cztery razy więcej niż ty tutaj. Oczywiście jako trainee, potem zarabia o wiele więcej.
   - Dlaczego mi to proponujesz?
   - Bo lubię cię i szkoda mi, że marnujesz się tutaj jako sprzątaczka. Tam, w Korei, mogłabyś osiągnąć o wiele, wiele więcej.
   Siedziałam zadumana. Czy mogłabym lecieć na obcy kontynent z praktycznie obcym mi człowiekiem? W sumie Franka też nie znałam, a tu proszę... Gdyby nie on, nie byłoby mnie tu.
   - To nie brzmi źle - odpowiedziałam w końcu. - Ale... nie jestem Azjatką plus nie znam koreańskiego.
   - Nie musisz się o nic martwić, wszystko ci załatwię.
   - Obiecujesz? - spytałam, wyciągając w jego stronę mały palec.
   - Obiecuję - odpowiedział i ścisnął mój palec swoim.
   - W takim razie jadę - powiedziałam i wstałam z ławki.
   - Przysięgam ci, że tego nie pożałujesz - odrzekł i mnie przytulił.
   Zaskoczona stałam jak słup soli, ale po chwili także go objęłam. Czułam jak żołądek mi się ściska, a ręce drętwieją. Nie byłam do końca pewna, czy nie pożałuję tej decyzji. 

*****

   Xoxo
martyn.

Hi, My Name Is..Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz