Staliśmy na parkingu, ja nadal wtulona w kurtkę Franka.
- Hailey...? - wyszeptał.
- Pozwól mi jechać z tobą - załkałam żałośnie.
- Nie zgodzę się, jeśli nie dowiem się, o co chodzi.
- Rodzice mnie szukają.
- To źle?
- Bardzo! Nie chcę do nich wracać, nie chcę się z nimi widywać. To wszystko ich wina!
- Posłuchaj...
- Gdyby się mną zajmowali, to nie musiałabym robić tego wszystkiego, żeby zwrócić na siebie uwagę.
- Hailey... Ale może to właśnie dobry moment, by sobie wszystko wyjaśnić?
- Nie będę niczego wyjaśniać. Nagle udają, że im zależy, przypomnieli sobie, że mają córkę. Szkoda, że nie ocknęli się dziewiętnaście lat temu. Jak tylko mnie zobaczą, to zamkną mnie w psychiatryku.
Frank nic nie mówił.
- Proszę, powiedz, że jestem normalna. Jestem taka jak każdy inny. Powiedz, że tak jest, błagam - wyszeptałam, a moja łza skapnęła z czubka nosa na asfalt.
- Jesteś normalna - powiedział, klepiąc mnie po plecach. - I jeśli ma ci to w jakiś sposób pomóc, to możesz ze mną jechać, chociaż nie wiem, czy ucieczka od rodziców to dobry pomysł.
- Dziękuję - powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam przez łzy.Pojechaliśmy do domu. Spakowałam resztki moich rzeczy, które leżały na kanapie i rzuciłam plecak pod drzwi. Frank pakował się u góry w swojej sypialni. Rozchyliłam reklamówkę z zakupami - po drodze zajechaliśmy jeszcze do sklepu. Były w niej dwie zgrzewki Red Bulla, trzy butelki coli, pudełko donutów i buteleczka zielonej farby do włosów. Chwyciłam farbę, wygrzebałam z szuflady w kuchni duże nożyce i poszłam do łazienki. Przekręciłam klucz w zamku i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Byłam zmęczona i pomimo tego, że sińce spod oczu zniknęły, moja twarz nadal była blada.
Odkręciłam kurek, z którego trysnęła chłodna woda. Włożyłam pod strumień głowę, pozwalając mu zmoczyć moje włosy. Podniosłam się i wykręciłam je, by nie ciekła z nich woda. Chwyciłam nożyce i spojrzałam z determinacją w lustro. Moje ciemne włosy, sięgające do pasa, miały zaraz skończyć swój żywot. Zamknęłam oczy, zacisnęłam palce mocno na nożycach i ucięłam włosy tuż nad moim uchem. Bez otwierania oczu zrobiłam to samo po drugiej stronie. Uchyliłam lekko powieki. Przed lustrem stała totalnie odmieniona osoba. Z tyłu zwisały jeszcze luźno pojedyncze, długie kosmyki, które szybko także skróciłam. Zaraz po tym założyłam foliowe rękawiczki dołączone do farby i nałożyłam gęstą, zielonkawą breję na głowę. Była to wyjątkowo silna farba, bo po wysuszeniu moje włosy z brązowego zmieniły kolor na ciemnozielony. Sama nie wierzyłam w to, co zrobiłam. Wyglądałam jak nie ja.
- Hailey! - Usłyszałam krzyk Franka.
- Tak?! - odkrzyknęłam, przykładając ucho do drzwi.
- Ile masz pieniędzy?
- Z osiemdziesiąt dolarów, a co?!
- Dorzucisz się do paliw, zaraz wyjeżdżamy.
- Co?! - Wypadłam jak torpeda z łazienki.
- Za chwilę musimy wyjechać. Dostałem SMSa od Gerarda, przesunął się termin nagrań w studiu i muszę być w LA już we wtorek.
- Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że to czterdzieści godzin jazdy autem?
- Tak, ale nie ma już biletów na najbliższe loty. Będziemy jechać przez dwanaście godzin i złapiemy samolot w Indianie.
- W sumie to brzmi rozsądnie.
Frank zszedł ze schodów i stanął jak wryty na mój widok.
- Coś ty zrobiła z włosami?
- To kamuflaż. Tak na wszelki wypadek, gdybym jakimś cudem natknęła się tam na kogoś znajomego.
- Okay, chyba rozumiem... - powiedział niepewnie. - W każdym bądź razie zbieraj się._____
Jechaliśmy pustą autostradą. Zapadał wieczór. Niebo było bezchmurne i świeciły na nim pojedyncze gwiazdy. Wyjęłam słuchawki, discmana i płytę Misfitsów.
- Co tam masz? - zapytał Frank, nie odrywając wzroku od drogi.
- Misfitsów - odpowiedziałam, zamykając urządzenie.
- Nie... Włóż do radia.
CZYTASZ
Hi, My Name Is..
FanfictionCzasami ucieczka wydaje się najlepszym rozwiązaniem, ale czy porzucanie starych problemów nie sprowadza na naszą głowę gorszych koszmarów? To fanfiction było pisane od stycznia 2016 do października 2016 Dnia 30 i 31.08.2017 edytowałam je, by pop...