Osiem godzin do samolotu do Meksyku. Ślęczałam przed niewielką szafą i zastanawiałam się, jakie rzeczy wziąć ze sobą na tę wyprawę. Wszystkie ubrania wydawały mi się nieodpowiednie. Ostatecznie wrzuciłam do torby kilka czarnych koszulek, trzy pary szortów i kilkanaście kompletów bielizny. Lecieliśmy tam na tylko (a może aż?) dwa tygodnie. Zaraz po tym udałam się do łazienki, by zapakować szczoteczkę do zębów i żele pod prysznic.
- Szampon, resztka zielonej farby do włosów, mydło, pasta... - wyliczałam na palcach w celu sprawdzenia, czego mi brakuje. - Czego zapomniałam? A no tak, podpaski! Pieprzony okres...
- Hailey, jesteś tam? - usłyszałam zza drzwi wołanie Taeyeon.
- Tak, już wychodzę, daj mi moment! - odpowiedziałam, usiłując zasunąć zamek mojej kosmetyczki.
- Nie musisz wychodzić. Chciałam tylko zapytać, czy jest tam może moja koszulka z Sailor Moon? Nie mogę jej nigdzie znaleźć.
- Tak, wisi na sznurku. Podać ci ją?
- Mhm.
Wyszłam z łazienki z kosmetyczką pod pachą i koszulką Taeyeon w ręku.
- Proszę - powiedziałam, podając jej ukochany t-shirt.
- Dzięki.
- Nie ma sprawy.
- Hai? - zapytała, gdy odchodziłam do pokoju.
- Tak? - Odwróciłam się.
- Boję się.
- Czego?
- Tego wszystkiego. Boję się, że nie dam rady.
- Ja też się boję - odparłam, przeczesując włosy palcami. - Ale damy radę. Musimy dać radę - dodałam ze smutnym uśmiechem i poszłam do pokoju.Umieściłam kosmetyczkę w walizce zaraz obok czarnych vansów i kupki skarpetek. To będzie długa podróż, pomyślałam.
_____
Jechaliśmy na lotnisko dwoma busami. W jednymi byłam ja wraz z moim zespołem, a w drugim Jungkook z resztą Bangtanów. Patrzyłam przez okno i zestresowana strzelałam palcami, a podróż ciągnęła się w nieskończoność.
Gdy tylko dojechaliśmy na miejsce, chwyciłam za moją walizkę i popędziłam do Jungkooka.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Chyba źle - odparłam.
- Nie myśl o tym - powiedział i mnie przytulił.
Objęłam go mocno i zamknęłam oczy. Czułam, że nasz debiut będzie jedną, wielką porażką.
- Musimy iść, Hai.
Puściłam go i podążyłam za dziewczynami z mojego zespołu w kierunku wejścia na lotnisko. Czułam na sobie spojrzenia wszystkich ludzi. Ta wyprawa wyglądała całkowicie inaczej niż poprzednia. Tym razem wylatywaliśmy w godzinach popołudniowych i na lotnisku aż roiło się od ludzi. Czułam się nieręcznie, więc postanowiłam wtopić się w tłum. Przysunęłam się bliżej Jungkooka i już miałam coś do niego powiedzieć, gdy nagle mój głos zagłuszył pisk i krzyk. Rozejrzałam się dookoła i ujrzałam stado rozhisteryzowanych fanek biegnące wprost na nas.
- W nogi! - krzyknął Namjoon.
Na sygnał wszyscy rozbiegli się na różne strony. Jungkook chwycił mnie za rękę i pociągnął w kierunku męskich toalet.
- A co z naszymi bagażami?! - krzyknęłam, biegnąc.
- Managerowie się nimi zajmą - odparł. - Właź szybko - powiedział, otwierając mi drzwi od łazienki.
Nie kwestionując jego słów, posłusznie weszłam do środka. W pomieszczeniu panował okropny smród, ale przynajmniej nikogo nie było.- I co teraz? - zapytałam Jungkooka opierającego się o drzwi, zza których dobiegały okrzyki typu Omo! Oppa! Jungkookie, senpai!
- Musimy się stąd jakoś wydostać. Masz może jakiś pomysł?
- Nie.
- Czemu one w ogóle za wami biegną?
- To azjatyckie fanki. Mówiąc w dużym skrócie, są popieprzone.
- Zauważyłam.
Przez chwilę zastanawiałam się nad sposobem naszej ucieczki. Olśniło mnie.
- Kook, widzisz ten schowek na sprzęt woźnego?
- Tak, a co?
- Możemy przebrać się za woźnych i wyjść przez to przejście w schowku.
- To nie jest zły pomysł.
Otworzyliśmy schowek. W środku był tylko jeden kombinezon woźnego i cała masa środków czystości. Na środku stał wózek na kółkach, na którym stało ogromne niebieskie wiadro.
- Co teraz? Jest tylko jeden strój?
- Easy, wywalimy środki czystości z wiadra i schowam się z nim. Dobrze, że nie jestem bardzo wysoka.Wyjechaliśmy z kanciapy. Jungkook w brązowym kombinezonie sprzątacza i czapką z daszkiem na głowie, a ja w wiadrze. Na lotnisku znów panował spokój. Wyglądało na to, że ochrona wyprowadziła szalone fanki. Mimo to, Jungkook szedł ze spuszczoną głową i nie zwracał uwagi na nikogo.
- Daleko jeszcze? - wyszeptałam, wystawiając lekko głowę z pojemnika.
Jungkook pokręcił przecząco głową.Chwilę później przeszliśmy przez odprawę i byliśmy już przy wejściu na pokład samolotu. Jungkook szybko zrzucił z siebie kombinezon i czapkę, a ja wyskoczyłam z wiadra, po czym odepchnęłam je jak najdalej razem z wózkiem. Podbiegliśmy do obsługi lotniska, pokazaliśmy nasze bilety i pobiegliśmy w stronę samolotu. Pospiesznie wsiedliśmy na pokład i zajęliśmy miejsca koło naszych zespołów.
- Gdzie byliście? - wyszeptał do Jungkooka Jimin.
- W łazience. Wyszliśmy przez kanciapę woźnego. A wy? Jak uciekliście?
- Po prostu przeszliśmy byłyskawiczną odprawę i pobiegliśmy do samolotu, wpuścili nas przed czasem. Martwiliśmy się o was, że nie zdążycie, albo że was złapali.
- Spokojnie, daliśmy radę.
- Hai, nic ci nie jest? - zapytała Sera.
- Nie? - Byłam zaskoczona jej podejrzaną troską. - A z wami wszystko w porządku?
- Tak, jedynie Gayong się potknęła. - Azjatka pokazała mi swoje stłuczone kolano. - Ale będzie żyć. - Sera uśmiechnęła się.Mijała piąta godzina lotu, a ja wypiłam prawie trzy butelki wody. Mój pęcherz dawał o sobie coraz bardziej znać, więc stwierdziłam, że czas na załatwienie potrzeby. Nie byłoby to niczym niezwykłym, gdyby nie okres, który sprawiał, że sprawa ta rosła do rangi Mission Impossible. Wstałam z siedzenia, wzięłam ze sobą plecak i udałam się na tyły samolotu. Przy wejściach spotkała mnie oczywiście bardzo niemiła niespodzianka, a mianowicie metrowa kolejka.
W końcu po jakichś dwudziestu minutach otworzyły się drzwi i mogłam wejść do toalety. Schyliłam się po plecak, który położyłam na ziemi, a wtedy ktoś pociągnął mnie za rękę i wepchnął do kabiny. Odbiłam się od ściany i ujrzałam przed sobą Jungkooka. Objął mnie i zaczął namiętnie całować. Po kilkunastu sekundach odsunęłam się od niego, by zaczerpnąć powietrza.
- Mało spędziłeś dzisiaj ze mną czasu w toalecie? - zapytałam, śmiejąc się.
Uśmiechnął się podstępnie i objął mnie w pasie, zjeżdżając dłońmi coraz niżej.
- Nie wiedziałam, że jesteś takim bad-boyem, który napastuje niewinne dziewczyny w samolotowych toaletach. Jeszcze kilka dni temu w szpitalu zaprzeczyłeś temu stwierdzeniu.
- Trzeba sprawiać jakieś pozory - powiedział, wkładając ręce do tylnych kieszeni moich jeansów.
Po chwili znów objął mnie w pasie i posadził na umywalce. Poczułam jego język na mojej dolnej wardze, więc rozchyliłam usta. Zaczął mnie całować jeszcze namiętniej niż wcześniej i próbował ściągnąć mi koszulkę.
- Naprawdę zamierzamy to zrobić? - zapytałam, ściągając za niego moją koszulkę.
Nie odpowiedział na moje pytanie. Zaczął się histerycznie śmiać na widok mojego stanika w misie.
- Co to za seksowny stanik?
- Mogłeś mnie uprzedzić, że będziesz chciał się ze mną pieprzyć w samolotowym kiblu, to może ubrałabym coś bardziej eleganckiego. A ty jesteś przygotowany?
- Masz na myśli prezerwatywę? - zapytał, unosząc jedną brew. Uwielbiałam, gdy tak robił.
- No, a co innego?
- Oczywiście. Przecież w końcu to zaplanowałem.
- No to do dzieła.
Przez dłuższą chwilę plątaliśmy się w ubraniach i paskach od spodni, ale w końcu pozbyliśmy się ich. Jungkook zaczął całować mnie wzdłuż linii obojczyka, stopniowo schodząc coraz niżej. Mocno się do niego przytuliłam i dałam się ponieść chwili.*****
Xoxo
martyn.
CZYTASZ
Hi, My Name Is..
FanfictionCzasami ucieczka wydaje się najlepszym rozwiązaniem, ale czy porzucanie starych problemów nie sprowadza na naszą głowę gorszych koszmarów? To fanfiction było pisane od stycznia 2016 do października 2016 Dnia 30 i 31.08.2017 edytowałam je, by pop...