.11. Life Starts Now

1.2K 84 2
                                    

   Wybiła szesnasta. Ponownie weszłam do sali treningowej, lecz tym razem obok managera, zamiast jury, były trzy Azjatki.
   - Spóźniłam się? - spytałam.
   - Nie, jesteś o czasie. Siadaj - powiedział manager, wskazując wolne krzesło.
   Posłusznie usiadłam, a spojrzenia Koreanek spoczęły na mnie. Z wyrazu ich twarzy wywnioskowałam, iż nie są zadowolone z tego, że mam z nimi niedługo współpracować.
   - A więc słuchajcie uważnie - zaczął manager. - Wszystkie macie niesamowite głosy. Naprawdę, macie potencjał. - Uśmiechnęłyśmy się. - Ale...
   Nasze uśmiechy zniknęły nam z twarzy równie szybko, jak się pojawiły.
   - Niestety, wszystkie jesteście niezbyt ładne. A ty jeszcze jesteś biała - dodał, wskazując palcem na mnie.
   - Więc po co nas tu trzymacie? - wypaliłam.
   - Bo dobrze śpiewacie. Wy chcecie spełnić marzenia, my chcemy na was zarobić.
   - Co w takim razie pan proponuje? - zapytała jedna z Koreanek.
   - Będziecie miały dość nietypowy koncept.
   - To znaczy...?
   - Aby uniknąć fali hejtu na wasz wygląd, będziecie nosić białe maski.
   - To żart? - spytałam.
   - A czy wyglądam, jakbym żartował?
   Zaczerwieniłam się.
   - Dlaczego miałybyśmy się na to zgodzić? - zapytała inna dziewczyna.
   - Nie wiem, może dlatego, że na wasze miejsca mamy tysiące innych chętnych? - odpowiedział manager głosem ociekającym sarkazmem. - Mogę kontynuować?
  Pokiwałyśmy potakująco głowami.
   - A więc zamysł na wasz koncept jest następujący. Będziecie nosić białe maski i ubierać się zawsze na czarno. Wasza muzyka będzie miała przygnębiające teksty i elektroniczną, trochę psychodeliczną melodię. Będziecie takimi mrocznymi marionetkami.
   - Będziemy musiały śpiewać w tych maskach?
   - Oczywiście. Będzicie miały o tyle łatwiej, że w waszym przypadku rezygnujemy z tańca. Będziecie na koncertach grać na instrumentach. Zero playbacku.
   - Zaczyna mi się to coraz bardziej podobać - odparła najniższa dziewczyna, która do tej pory siedziała cicho. - Czuję, że tym zespołem dokonamy rewolucji w k-popie.
   - O to chodzi - uśmiechnął się manager. - Będziecie się nazywać White Lies, ponieważ będziecie zakłamane. Nigdy nie zdejmiecie masek, nigdy nie ukażecie publicznie swoich twarzy, prawdziwych oblicz.
   - Dość przerażająco to brzmi - odparłam.
   - Jakieś pytania? - zapytał manager, ignorując moją uwagę.
   Las rąk...
   - W takim razie idę na lunch, a wy się zapoznajcie. A, i tu macie klucze to waszego wspólnego mieszkania. Wszystko jest wypisane na tej wizytówce. W razie czego dzwońcie - powiedział i wyszedł.

   Siedziałam spięta na krześle. Na sali panowała cisza, aż w końcu postanowiłam ją przerwać.
   - Jestem Hailey Winterson. Mam dziewiętnaście lat, jestem ze Stanów - powiedziałam. - Wasza kolej.
   - Jestem Choi Taeyeon, mam szesnaście lat i pochodzę z Incheon - odparła cicho najdrobniejsza Koreanka o dużych oczach i długich, czarnych włosach.
   - Ja nazywam się Byung Gayong, liczę sobie siedemnaście wiosen - powiedziała najwyższa z nich.
   - A ja jestem Sera McIrish, wychowałam się w Anglii i wróciłam tu, by zrobić karierę. Mam dwadzieścia dwa lata - przedstawiła się ostatnia.
   - Co sądzicie o tym zespole? - zapytałam.
   - Nigdy nie słyszałam o bardziej porąbanym koncepcie - powiedziała Sera.
   - A mnie się podoba - odparła Taeyeon. - Może być zabawnie.
   - Bardzo - odburknęła Sera z wyraźną niechęcią do młodszej koleżanki.
   - To możemy pójdziemy zobaczyć nasze mieszkanie? - rzuciła szybko Gayong, by uniknąć pierwszej kłótni.

   Sera przekręciła klucz w zamku ciemnych, hebanowych drzwi. Nasze mieszkanie znajdowało się w tym samym bloku, w którym mieszkał Jungkook ze swoimi kolegami. Miałyśmy zamieszkać nawet na tym samym piętrze, co oni.
   Kopnęłam drzwi. Naszym oczom ukazało się malutkie, dwupokojowe mieszkanie z aneksem kuchennym i łazienką.
   - Woah, jaki luksus - westchnęłam, patrząc na więzienny wystrój mieszkania.
   - Cudownie - odparła sarkastycznie Sera.
   - Ee tam, narzekacie - powiedziała Taeyeon i wskoczyła na popielatą kanapę.
   Weszłam do środka. Zrobiłam trzy kroki i znalazłam się w drugim pokoju, w którym stały dwa piętrowe łóżka.
   - Hej! - zawołałam. - Obczajcie to! Chyba mamy tu spać!
   Gayong weszła za mną do malutkiego pomiszczenia i parsknęła śmiechem.
   - Tu jest serio jak w więzieniu. Jeszcze niech nam wsuwają jedzenie przez szparę w drzwiach i będzie idealnie.

Hi, My Name Is..Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz