Wybiła szesnasta. Ponownie weszłam do sali treningowej, lecz tym razem obok managera, zamiast jury, były trzy Azjatki.
- Spóźniłam się? - spytałam.
- Nie, jesteś o czasie. Siadaj - powiedział manager, wskazując wolne krzesło.
Posłusznie usiadłam, a spojrzenia Koreanek spoczęły na mnie. Z wyrazu ich twarzy wywnioskowałam, iż nie są zadowolone z tego, że mam z nimi niedługo współpracować.
- A więc słuchajcie uważnie - zaczął manager. - Wszystkie macie niesamowite głosy. Naprawdę, macie potencjał. - Uśmiechnęłyśmy się. - Ale...
Nasze uśmiechy zniknęły nam z twarzy równie szybko, jak się pojawiły.
- Niestety, wszystkie jesteście niezbyt ładne. A ty jeszcze jesteś biała - dodał, wskazując palcem na mnie.
- Więc po co nas tu trzymacie? - wypaliłam.
- Bo dobrze śpiewacie. Wy chcecie spełnić marzenia, my chcemy na was zarobić.
- Co w takim razie pan proponuje? - zapytała jedna z Koreanek.
- Będziecie miały dość nietypowy koncept.
- To znaczy...?
- Aby uniknąć fali hejtu na wasz wygląd, będziecie nosić białe maski.
- To żart? - spytałam.
- A czy wyglądam, jakbym żartował?
Zaczerwieniłam się.
- Dlaczego miałybyśmy się na to zgodzić? - zapytała inna dziewczyna.
- Nie wiem, może dlatego, że na wasze miejsca mamy tysiące innych chętnych? - odpowiedział manager głosem ociekającym sarkazmem. - Mogę kontynuować?
Pokiwałyśmy potakująco głowami.
- A więc zamysł na wasz koncept jest następujący. Będziecie nosić białe maski i ubierać się zawsze na czarno. Wasza muzyka będzie miała przygnębiające teksty i elektroniczną, trochę psychodeliczną melodię. Będziecie takimi mrocznymi marionetkami.
- Będziemy musiały śpiewać w tych maskach?
- Oczywiście. Będzicie miały o tyle łatwiej, że w waszym przypadku rezygnujemy z tańca. Będziecie na koncertach grać na instrumentach. Zero playbacku.
- Zaczyna mi się to coraz bardziej podobać - odparła najniższa dziewczyna, która do tej pory siedziała cicho. - Czuję, że tym zespołem dokonamy rewolucji w k-popie.
- O to chodzi - uśmiechnął się manager. - Będziecie się nazywać White Lies, ponieważ będziecie zakłamane. Nigdy nie zdejmiecie masek, nigdy nie ukażecie publicznie swoich twarzy, prawdziwych oblicz.
- Dość przerażająco to brzmi - odparłam.
- Jakieś pytania? - zapytał manager, ignorując moją uwagę.
Las rąk...
- W takim razie idę na lunch, a wy się zapoznajcie. A, i tu macie klucze to waszego wspólnego mieszkania. Wszystko jest wypisane na tej wizytówce. W razie czego dzwońcie - powiedział i wyszedł.Siedziałam spięta na krześle. Na sali panowała cisza, aż w końcu postanowiłam ją przerwać.
- Jestem Hailey Winterson. Mam dziewiętnaście lat, jestem ze Stanów - powiedziałam. - Wasza kolej.
- Jestem Choi Taeyeon, mam szesnaście lat i pochodzę z Incheon - odparła cicho najdrobniejsza Koreanka o dużych oczach i długich, czarnych włosach.
- Ja nazywam się Byung Gayong, liczę sobie siedemnaście wiosen - powiedziała najwyższa z nich.
- A ja jestem Sera McIrish, wychowałam się w Anglii i wróciłam tu, by zrobić karierę. Mam dwadzieścia dwa lata - przedstawiła się ostatnia.
- Co sądzicie o tym zespole? - zapytałam.
- Nigdy nie słyszałam o bardziej porąbanym koncepcie - powiedziała Sera.
- A mnie się podoba - odparła Taeyeon. - Może być zabawnie.
- Bardzo - odburknęła Sera z wyraźną niechęcią do młodszej koleżanki.
- To możemy pójdziemy zobaczyć nasze mieszkanie? - rzuciła szybko Gayong, by uniknąć pierwszej kłótni.Sera przekręciła klucz w zamku ciemnych, hebanowych drzwi. Nasze mieszkanie znajdowało się w tym samym bloku, w którym mieszkał Jungkook ze swoimi kolegami. Miałyśmy zamieszkać nawet na tym samym piętrze, co oni.
Kopnęłam drzwi. Naszym oczom ukazało się malutkie, dwupokojowe mieszkanie z aneksem kuchennym i łazienką.
- Woah, jaki luksus - westchnęłam, patrząc na więzienny wystrój mieszkania.
- Cudownie - odparła sarkastycznie Sera.
- Ee tam, narzekacie - powiedziała Taeyeon i wskoczyła na popielatą kanapę.
Weszłam do środka. Zrobiłam trzy kroki i znalazłam się w drugim pokoju, w którym stały dwa piętrowe łóżka.
- Hej! - zawołałam. - Obczajcie to! Chyba mamy tu spać!
Gayong weszła za mną do malutkiego pomiszczenia i parsknęła śmiechem.
- Tu jest serio jak w więzieniu. Jeszcze niech nam wsuwają jedzenie przez szparę w drzwiach i będzie idealnie.
CZYTASZ
Hi, My Name Is..
FanfictionCzasami ucieczka wydaje się najlepszym rozwiązaniem, ale czy porzucanie starych problemów nie sprowadza na naszą głowę gorszych koszmarów? To fanfiction było pisane od stycznia 2016 do października 2016 Dnia 30 i 31.08.2017 edytowałam je, by pop...