.9. 7/11

1.2K 87 8
                                    

   Obudziłam się rano i spojrzałam przez okno. Kolejny szary, przygnębiający dzień. Zaczęłam rozmyślać nad wczorajszymi wydarzeniami i nie byłam do końca przekonana do tego wyjazdu do Korei. Jungkook był mi kompletnie obcą osobą, niemniej uroczą. Nie wyobrażałam sobie jednak siebie na nieznanym kontynencie, nie znając tamtejszego języka urzędowego. Niestety, obietnica to obietnica, powiedziałam Jungkookowi, że z nim pojadę, więc nie ma już odwrotu. 

   Weszłam do kantorka w hotelu, by się przebrać i rozpocząć pracę. Na mojej liście znów widniał pokój numer 6277, co zbytnio mnie nie zdziwiło. Pchnęłam wózek i ruszyłam na samą górę budynku. 
   Otworzyłam drzwi, a w środku zastałam Jungkooka, siedzącego na kanapie.
   - Cześć - przywitał się z uśmiechem. 
   - Hej - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się blado. 
   - Coś się stało?
   - Nie, wszystko w porządku. 
   - Nie wydaje mi się.
   - Jestem po prostu zmęczona życiem. 
   - Chodzi o wylot? Jeśli nie chcesz jechać, to powiedz.
   - Nie, ja chcę jechać. Potrzebuję takiej totalnej zmiany, może to sprawi, że zacznę żyć na nowo.
   - Wyjazd do LA ci nie wystarczył? - zapytał ironicznie. 
   - Jak widać nie. 
   Chwyciłam miotełkę do ścierania kurzy, by odkurzyć szafki.
   - Nie musisz tego robić, jest czysto. 
   - Przecież to moja praca, za to mi płacą.
   - Ale ja tu mieszkam i twierdzę, że nie trzeba jeszcze sprzątać. 
   - W takim razie mam sobie pójść?
   - Nie, możesz pograć ze mną na Xboxie. 
   - Słucham? - stanęłam jak wryta i patrzyłam na niego zaskoczona. 
   - Nie lubisz grać?
   - Uwielbiam, ale dawno tego nie robiłam. Ostatni raz grałam u mnie w domu na PlayStation, wydaje mi się, jakby to było setki lat temu. 
   - No to siadaj. 
   Odłożyłam miotełkę i usiadłam koło niego na kanapie. Chwyciłam pada z oparcia i włączyłam go. 
   - W co gramy? 
   - A w co lubisz?
   - Dość długo by wymieniać.
   - No to może w co grałaś w domu?
   - Głównie w Assassina i późniejsze części Silent Hill. Zdarzało się też grać w Tekkena z byłym chłopakiem i w jakieś strzelanki typu Batllefield. 
   - Rozrywkowa z ciebie dziewczyna.
   - Wiem - odpowiedziałam, zarzucając włosami. - W takim razie, co włączasz?
   - Możemy pograć w Tekkena, co ty na to?
   - Zgadzam się. 

   Siedzieliśmy tak i razem graliśmy, przy okazji rozmawiając i zaprzyjaźniając się. Zanim się zorientowałam, minęły ponad dwie godziny.
   - O mój Boże! - krzyknęłam, zrywając się z kanapy.
   - Co się stało? - zapytał zdezorientowany Jungkook. 
   - Wiesz ile już gramy?
   - Nie.
   - Ponad dwie godziny! Wyleją mnie z pracy za to, że nie wykonałam dzisiejszych zleceń!
   - Easy, i tak jutro wylatujemy. 
   - To już jutro?
   - Tak, z rana mamy wylot. 
   - W takim razie muszę pożegnać się z Frankiem i oddać klucze babce, u której wynajmuję mieszkanie. 
   - Zdążysz przed wylotem to załatwić?
   - Tak. 
   - Dobra. To spotkamy się jutro pod tym hotelem o 7:00. 
   - A gadałeś ze swoimi kolegami? Nie mają nic przeciwko? 
   - Nie, nie przeszkadza im to. 
   - Nie zmienia to jednak faktu, że będę się czuć w ich towarzystwie niezręcznie. 
   - Szybko się do nich przyzwyczaisz.

_____

   Opadłam na fotel i ukryłam twarz w dłoniach. Było mi niedobrze. Musiałam zostawić to wszystko. Czułam się, jakbym była w jakiejś grze, a miejsca, do których zmierzałam były tylko punktami kontrolnymi, w których w razie wypadku mogłam się odrodzić, zebrać nowe siły. Nie podobało mi się to i, szczerze mówiąc, bywały dni, gdy tęskniłam za domem i chciałam tam wrócić, przeprosić za wszystko rodziców i udać się do psychiatry. W końcu oni tylko chcieli dobrze. Chcieli mi pomóc, gdy ja miałam problem. Ale niestety, moje ambicje nie pozwalały mi na powrót, nie chciałam stracić mojego "honoru".

   21:24. Już za późno na jakiekolwiek spotkania. Wyciągnęłam z kieszeni bluzy telefon i wysłałam Frankowi krótkiego SMS-a pożegnalnego. Było to infantylne i dziecinne, trochę jak zerwanie przez SMSa. Czułam się jak ostatnia idiotka, pewnie poczuje się tym urażony. Nie chciałam się też poniekąd spotkać z nim, ponieważ bałam się powiedzieć mu prosto w twarz, że wylatuję do Korei z prawie nieznanym mi chłopakiem. Bałam się jego reakcji, bałam się, że mnie powstrzyma i się wycofam. Bałam się go zostawić. 
   Wrzuciłam byle jak złożone ciuchy do niewielkiej walizki i zadzwoniłam do właścicielki mieszkania. Opowiedziałam jej o tym, jak wygląda sytuacja, powiedziałam, gdzie zostawię klucze, i że zapłacę ostatnie rachunki. Przebrałam się w pidżamę, pozbierałam ostatnie rzeczy z pokoi i położyłam się spać. 

   Obudziłam się o 6:12. Leżałam pod kocem i tępo wpatrywałam się w biały, popękany sufit. Przez okno wlewały się do pomieszczenia jasne promienie przyćmionego chmurami słońca. Zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki umyć zęby. Zaraz po tym rozczesałam moje, sięgające już prawie ramion, ciemnozielone włosy. W sumie to były one zielone już tylko w połowie, gdyż większą część włosów zajmowały aktualnie odrosty. Przemyłam chłodną wodą moją bladą twarz i spojrzałam w lustro. Po czterech miesiącach mieszkania w LA mój wygląd lekko się poprawił. Sińce prawie całkowicie zniknęły spod oczu, twarz nie miała już szarego odcienia. Trochę przytyłam, bo w końcu zaczęłam normalnie jeść - konkretniej zastąpiłam alkohol jedzeniem. 
   Ubrałam czarny t-shirt z logo Panic! At The Disco, czarne szorty i czarne Martensy. Black queen. Zrobiłam szybko kreski i obowiązkowo włożyłam przeciwsłoneczne lenonki. Opuszczam to miejsce prawie w taki sam sposób, w jaki je przywitałam. Chwyciłam walizkę, zatrzasnęłam drzwi i zamknęłam je na klucz. Odchodziłam.

_____

   Stałam pod hotelem, w którym mieszkał Jungkook ze swoimi przyjaciółmi. Była 6:58. Tupałam nerwowo nogą, bojąc się, że odjechali beze mnie. Niepokój ten trwał jednak niedługo, gdyż po dosłownie trzydziestu sekundach z hotelu wyszła siódemka chłopaków, z czego w jednym z nich rozpoznałam Jungkooka. 
   - Gotowa? - zapytał, podchodząc do mnie.
   - Chyba tak - wyszeptałam niepewnie. 
   - Poznaj moich kolegów. To Suga, V, Rap Monster, J-Hope, Jimin i Jin - powiedział, wskazując po kolei na każdego z nich. 
   Wystraszyłam się lekko, gdyż z trudem potrafiłam ich odróżnić, lecz w odpowiedzi tylko nieśmiało pomachałam. W głębi duszy cieszyłam się, że nie widzieli wyrazu moich oczu, bo od razu by się do mnie zniechęcili. 
   - Jestem Hailey - wyszeptałam.
   - Boli cię gardło? - zapytał jeden z nich, bodajże V.
   - Co? N-nie. Po prostu... po prostu... - próbowałam wytłumaczyć trochę głośniejszym głosem. 
   - Jest nieśmiała - powiedział za mnie Jungkook. 
   - Tak, to chciałam powiedzieć - odrzekłam, czując jak moje policzki płoną. 
   - To co, jedziesz z nami? 
   - Tak. 
   - Masz fajną bluzkę - powiedział Rap Monster. Jego jako jedynego zapamiętałam od razu.
   - Dzięki, też lubisz P!ATD? - zapytałam rozentuzjazmowana.
   - Mhm. 
   - Dobrze wiedzieć - odpowiedziałam, przybijając mu żółwika. 
   - Ej ludzie, autobus jedzie - powiedział najniższy z nich, Jimin. 

   Faktycznie w naszym kierunku jechał biały bus. Wsiedliśmy do niego po kolei, zostawiając nasze bagaże, by kierowca je włożył do bagażnika. Wybiła godzina 7:00. O 7:00, dnia jedenastego marca opuściłam Los Angeles. 7/11, 7/11. 
   Wyjęłam komórkę. Migała dioda nowej wiadomości. Frank.

   Szkoda, że nie zdążyliśmy się potkać przed twoim wyjazdem. Nie chcę, żebyś jechała z kimś obcym do Azji, no ale cóż, to twoje życie. Nie pozostaje mi w takim wypadku nic innego, jak życzyć ci powodzenia w nowym rozdziale twojego życia. Pamiętaj, że nadal możesz do mnie dzwonić o każdej porze dnia i nocy, gdyby coś się działo.
Frank.

*****

   Xoxo
martyn. 

Hi, My Name Is..Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz