.10. Overjoyed

1.1K 88 3
                                    

   Wysiedliśmy na lotnisku w Seulu. Przez prawie cały lot rozmawiałam z Rap Monsterem (dowiedziałam się, że w rzeczywistości nazywa się Namjoon), dzięki czemu nie stresowałam się aż tak bardzo. Mieliśmy dużo wspólnych zainteresowań, słuchaliśmy praktycznie tej samej muzyki. Gdy z nim nie rozmawiałam, spałam. 

   Udaliśmy się po odbiór naszych bagaży. Wszystko poszło szybko i sprawnie i, na nasze szczęście, na lotnisku było bardzo mało ludzi, co oszczędziło nam ataku fangirls. Wsiedliśmy pospiesznie do najbliższej taksówki, zapakowaliśmy walizki do bagażnika i pojechaliśmy... gdzieś. Nie wiedziałam gdzie.
   - Gdzie jedziemy? - zapytałam cicho pół śpiącego  Jimina.
   - Do dormu.
   - Gdzie? - powtórzyłam z niezrozumieniem w głosie.
   - Do domu. 
   - Okay, w porządku - odpowiedziałam i oddaliłam się, wkładając słuchawki do uszu. 

   Podróż była dość długa, a mi przez cały czas towarzyszyli w słuchawkach Motionless In White. Przez całą drogę podziwiałam przez okno taksówki nocne życie Seulu. Było tu o wiele mniej ludzi niż w LA o tej porze, ale mimo to wszystkie neony i kolorowe banery nadawały temu miastu niesamowity klimat, stwarzały atmosferę miejsca ciągle tętniącego życiem. Wszyscy, oprócz mnie, smacznie spali. Siedziałam, opierając głowę o szybę, gdy taksówka się zatrzymała. Kierowca wymamrotał coś po koreańsku, a chłopcy obudzili się.
   - Wysiadamy - powiedział Jugkook i klepnął mnie w ramię. 

   Wyszłam z pojazdu i wyciągnęłam z bagażnika moją walizkę, a ściślej mówiąc, dość duży plecak. Zarzuciłam go na ramię i stanęłam z boku, czekając na resztę. Gdy w końcu wszystko mieli przy sobie, a taksówka odjechała, podeszłam do Jungkooka. 
   - Gdzie teraz?
   - Nigdzie, jesteśmy pod domem. 
   Spojrzałam na ogromny wieżowiec znajdujący się przed nami. Miał z jakieś dwadzieścia pięter i wyglądało na to, że każde mieszkanie ma swój balkon. 
   - To ten budynek?
   - Mhm - mruknął. 
   - Na którym piętrze macie mieszkanie?
   - Na ósmym. 
   - Super... - odparłam, spoglądając na ziemię. - A ja gdzie mam spać?
   - Dzisiaj będziesz nocować u nas na kanapie, a jutro się zobaczy. Nie to, że cię nie chcemy, ale po prostu nie mamy na tyle miejsca. My w siódemkę się tam ledwo mieścimy, a co dopiero osiem osób. 
   - W porządku, rozumiem - powiedziałam ze smutnym uśmiechem. Dobrze, że było ciemno i nie widział wyrazu moich oczu, bo zapewne ujrzałby w nich złość i ból. 
   Nie po to, leciałam przez pół świata, żeby dowiedzieć się, że w sumie nie ma tu dla mnie miejsca. Mógł od razu mi o tym powiedzieć, no ale nie będę go obwiniać. Dam radę. 

   Leżałam na twardej i niewygodnej kanapie w malutkim, dwupokojowym mieszkaniu chłopaków. Wpatrywałam się w biały sufit. Czemu sufity wszędzie są białe? Czułam się znowu jak u psychologa. Nie, nie mogłam znów o tym myśleć. Potarłam zimnymi dłońmi twarz by odpędzić złwrogie myśli z mojej głowy. Zamrugałam kilka razy i przewróciłam się na bok. A co jeśli znów będę lunatykować? JK o tym nie wie, tu nikt mi nie pomoże. Od początku wiedziałam, że wyjazd tutaj, to zły pomysł. Mogłam zostać. Wbiłam sobie paznokcie w ramię. Ogarnij się. Opatuliłam się szczelniej kocem i zasnęłam. 

   Ktoś mną potrząsał.
   - Wstawaj... - usłyszałam czyjś szept. 
   Zerwałam się szybko w panice, że znów lunatykowałam. 
   - Woah, miałaś zły sen? - Ujrzałam przed sobą Sugę. Był ubrany w ubrania z wczorajszego dnia, a w ręce trzymał ręcznik. 
   - Co? Nie, ja tylko... - zająknęłam się, więc postanowiłam szybko zmienić temat. - Chyba nie mieliśmy przyjemności się poznać. Hailey jestem - powiedziałam szybko, wyciągając do niego rękę. 
   - Przecież wczoraj się... A nieważne. Min Yoongi - odpowiedział, również podając mi rękę. 
   - Która godzina? - spytałam, siadając na kanapie. 
   - 5:30. 
   - Co? Czemu nie śpisz?
   - Idę do łazienki zanim reszta się obudzi. Na 6:30 mamy próbę.
   - A co ze mną?
   - Chodź z nami, zapoznasz się z managerem. Może ułatwi ci to dostanie się do zespołu.
   Patrzyłam na niego zaspanym wzrokiem i po chwili znów opadłam na poduszkę. Nie wierzyłam, że będę musiała coś komuś udowadniać, żeby przetrwać. Zazwyczaj miałam wszystko gdzieś i jakoś dawałam radę. Ale czasy się zmieniły i musiałam zacząć walczyć. 

Hi, My Name Is..Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz