.20. Girls/Girls/Boys

962 71 13
                                    

   W internecie huczało od plotek na temat mojego pochodzenia. W dobie internetu informacje rozchodzą się szybciej, niż sądziłam. Widziała mnie tylko garstka ludzi, lecz to wystarczyło do zasiania zamętu wśród fanów k-popu. W sieci aż wrzało z tego powodu, a internauci ze zniecierpliwieniem czekali na jakąś oficjalną informację od wytwórni. Zaśmiałam się do telefonu.
   - Gayong, Taeyeon? Macie ochotę coś porobić? - rzuciłam nagle.
   - Czemu nie - odparła Gayong. - Pograłabym w karty.
   - Brzmi nieźle, możemy pograć. Taeyeon, idziesz z nami? - zapytałam najmłodszą nas.
   - Chyba nie, nie umiem grać w karty.
   - No to cię nauczymy.
   - Nie, nie trzeba. Jestem już umówiona z Tae - powiedziała i zarumieniła się. Chyba faktycznie coś do niego czuła.
   - No cóż, rób jak chcesz. - Gayong zeskoczyła z łóżka i włożyła japonki na nogi. - Idziemy, Hai?
   - Jasne - odpowiedziałam, zakładając na nogi sandały.

   Siedziałyśmy w lobby i grałyśmy w 66, popijając zimną colę.
   - Sera zachowała się wczoraj jak skończona kretynka - odezwała się Gayong.
   - Wiem, ale nic z tym nie zrobimy - odpowiedziałam. - Jest najstarsza, więc teorytycznie ma prawo się rządzić.
   - Ale to już nawet nie rządzenie się, a czyste chamstwo.
   - No cóż, czasem tak bywa. Zresztą sama widzisz, że z nią nie da się wygrać.
   - No tak... - Gayong wyłożyła asa.
   - Ładnie rozegrane - stwierdziłam.
   - Wiem, że palisz - wypaliła nagle dziewczyna.
   - Eee... No w sumie to nie palę, wczoraj mi się zdarzyło. A skąd wiesz?
   - Bo sama też od czasu do czasu popalam. Palacza nie oszukasz, on wszędzie rozpozna ten zapach. -  Uśmiechnęła się.
   - No, tego się po tobie nie spodziewałam. - Z niezadowoloną miną położyłam na stercie kart dziewiątkę.
   - Pozory często mylą. Masz może w takim razie jeszcze coś z wczoraj? - zapytała.
   Włożyłam ręce do kieszeni spodenek i wyciągnęłam z niej paczkę Camelów wraz z zapalniczką.
   - Jeju, ratujesz mi życie - powiedziała i, odłożywszy karty na stolik, zapaliła. - Chcesz? - zapytała i wyciągnęła kartonik w moją stronę, trzymając papierosa między zębami.
   Nagle uderzyło mnie silne wspomnienie Franka. Wspomnienie tego dnia, w którym lunatykowałam po raz pierwszy od wielu lat. Wtedy zapytał mnie o dokładnie to samo w ten sam sposób.
   - W sumie, czemu nie - odparłam, otrząsając się.
   Grałyśmy już czwartą godzinę, Gayong wygrywała.
   - Koniec! Tym razem ja wygrałam partię - powiedziałam ucieszona, kładąc waleta na stosik.
   - Kończymy już?
   - Tak, już mam dość. Chyba zaraz pójdę coś zjeść.
   - Ja też. Umieram z głodu.
   - To idź już zająć jakiś stolik, a ja pójdę się przebrać.
   - Okay. - Uniosła w górę oba kciuki i poszła w kierunku hotelowej restauracji.

   Wpadłam do pokoju, w którym była tylko Sera.
   - Gdzie Taeyeon? - zapytałam, przeciągając bluzkę przez głowę.
   - U Tae, jak chcesz to idź po nią - odparła, nie podnosząc głowy znad czasopisma.
   - Okay. Idziesz z nami na obiad?
   - Może później dołączę.
   - W takim razie ja wybywam - powiedziałam i zniknęłam za drzwiami.

   Przeszłam cały korytarz i skręciłam w lewo, by wejść do części, w której mieszkali Bangtani. Podeszłam do drzwi z numerem 375 i zapukałam. Po chwili otworzył mi Yoongi.
   - Tae i Taeyeon poszli już na obiad, jeśli ich szukasz - odparł.
   - Spoko, idziecie z nami? - zapytałam.
   - No, już zaraz wychodzimy. Ale Jimin i Jungkook są na basenie, jak chcesz, to możesz po nich iść.
   - Nie mam nic lepszego do roboty.
   - W takim razie do zobaczenia za chwilę - powiedział i uśmiechnął się.

   Minęło jakieś dziesięć minut zanim znalazłam basen. Był położony w całkowicie innej części hotelu, co sprawiło, że raz pomyliłam drogi i zaczęłam zawracać. W końcu, kiedy dotarłam na miejsce, musiałam jeszcze odnaleźć Jimina i Kooka. Tłum ludzi kąpiący się w niecce i jeszcze większy tłum leżący na leżakach wcale tego nie ułatwiał. Zaczęłam chodzić powoli między rzędami stolików z parasolami i rozglądać się na wszytkie strony. Po jakimś czasie, gdy już miałam sobie odpuścić i wracać do restauracji, zauważyłam ich. Stali w korytarzu między szatniami i gorączkowo o czymś rozmawiali. Oboje mieli dość zaniepokojone miny, więc jako podstępny człowiek podkradłam się i zaczaiłam na nich, by podsłuchać ich dyskusję.
   - Już nie wytrzymuję, Jungkookie - powiedział Jimin.
   - Ale mieliśmy umowę, Jimin. Dobrze o tym wiesz.
   - Tak, wiem, ale nie mogę na to patrzeć.
   Na co nie może patrzeć, pomyślałam.
   - Jungkookie? Przepraszam.
   - Za co przepraszasz?
   - Wiem, że umawialiśmy się na związek bez zobowiązań, ale ja nie mogę patrzeć na to, jak obściskujesz się z Hailey. Przepraszam, że zaczęło mi na tobie zależeć.
   O kurwa, co się tu dzieje?
   - Jimin, nie myśl, że mi jest łatwiej. Kocham cię, ale nie mogę zostawić Hailey. Za bardzo mi na niej zależy, ja... czasami żałuję, że się w to wplątałem. Z jednej strony ona jest najlepszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek poznałem, zaś z drugiej strony za bardzo ciągnie mnie do ciebie.
   - Rozumiem cię - odparł Jimin i przyciągnął Jungkooka do siebie, po czym pocałował.
   Zrobiło mi się niedobrze, jak najszybciej odeszłam z miejsca zdarzenia.

Hi, My Name Is..Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz