Jungkook's POV
Przypadkiem dowiedziałem się o śmierci Hailey ponad rok po jej pogrzebie. Przyjąłem tę informację z zadziwiającym spokojem, nie uroniłem przez to nawet łzy. To może wydawać się zwyrodniałe i wredne, ale nie czułem smutku, a wręcz przeciwnie - czułem swego rodzaju szczęście, ulgę? Wiedziałem, że Hai jest teraz w o wiele lepszym miejscu, że już więcej nie cierpi. Wiedziałem też, że na pewno nie zrobiła tego z jakiegoś błahego powodu, bo przecież tyle wytrzymała, więc coś poważnego musiało ją pchnąć do samobójstwa. Towarzyszyło mi jednak poczucie winy - wiedziałem, że mogłem temu zapobiec, że sprawy mogły potoczyć się całkiem inaczej. I właśnie to poczucie winy wpędziło mnie w głęboką depresję, z której od blisko dwóch lat próbuję wyjść. Gdybym tylko mógł cofnąć czas, zapobiegłbym tym wszystkim zdarzeniom i zakochał się w niej na nowo, trzymał ją blisko siebie i nie pozwalał jej odjeść; nigdy więcej bym jej nie skrzywdził...
Sam Winchester's POV
Tamtego dnia dostaliśmy od Bobby'ego informację, że w rzece Delaware znaleziono ciało jakiejś dziewczyny. Nie widzieliśmy Hailey przez kilka dni, lecz sądziliśmy, że po prostu została u rodziny, pogodziła się z nimi. Mimo to, towarzyszyła mi nieodparta wizja, że to właśnie jej ciało zobaczymy z Deanem, gdy jako agenci FBI udamy się do miejskiej kostnicy, by towarzyszyć podczas autopsji.
Gdy zobaczyłem jej ciało - całe sine, pokaleczone przez kamienie, oblepione mułem i wodorostami, chciałem zwymiotować. Silne fale musiały rzucać nią na prawo i lewo, bo oderwało jej kawałek środkowego palca w lewej ręce. Tłumiłem wszystko w sobie. Pomimo kamiennego wyrazu twarzy, wewnątrz krzyczałem. Najgorsze było to, że na jej pogrzebie nie zjawił się nikt - rodzina nie żyła, nie było przyjaciół. Byłem tylko ja i Dean.Dean Winchester's POV
Kiedy ujrzałem w kostnicy zwłoki Hai, od razu w mojej głowie zrodził się cały misterny plan. Po opuszczeniu budynku szpitala, spotkałem się z Castielem. Miałem nadzieję, że jako anioł będzie mógł wyciągnąć ją z piekła, tak jak to zrobił ze mną. Jednak to było niemożliwe.
Pierwszy raz uderzyło mnie wtedy uczucie żalu - szkoda mi było Hai, bo była naprawdę dobrą i wartościową osobą. Wiem, że nastolatkowie na całym świecie popełniają samobójstwa z różnych powodów, ale to właśnie to jedno wywarło na mnie takie wrażenie, obudziło wrażliwą stronę duszy, której nikomu nie pokazuję.
Frank's POV
Kiedy przyjechałem do Jersey, w lokalnych gazetach huczało od informacji o samobójstwie pewnej nastolatki. Prawie oplułem się kawą, gdy okazało się, że topielcem wyłowionym z rzeki Delaware jest Hailey. Moja Hailey. Poczułem się strasznie, informacja ta mnie dobiła. Prędko dolałem sobie do kawy trochę tequili i wypiłem wszystko dużym łykiem. Zacząłem się obwiniać, wiedziałem, że gdybym wtedy ją powstrzymał od wyjazdu z LA, to możliwe, że nadal by żyła. Chciałem cokolwiek zrobić, by przywrócić ją do żywych, chciałem cofnąć się w czasie. W głębi duszy czułem, że mimo wszystko nie mogłem temu zapobiec, jednak próbowałem tłumić to uczucie.
Gayong's POV
To Jungkook przekazał mi te złe wieści. Na początku płakałam, wypłakałam chyba cały ocean łez. Na koniec jednak pozostało we mnie uczucie pustki, nie potrafiłam czuć czegokolwiek. Potrzebowałam czasu, by wszystko przemyśleć. Wyszłam wieczorem i wróciłam po dwóch dniach zmarznięta i głodna. Dopiero to przywróciło mnie do życia.
The end?
*****
Na początku chciałam podziękować mojej znajomej aowe30, która zawsze podsuwała mi pomysły, gdy brakowało mi weny i w sumie to dzięki niej dokończyłam to ff. Gdyby nie jej groźby (XD) i ponaglania, to ff zawiesiłabym gdzieś w połowie.
Następnie dziękuję Wam wszystkim za to, że chciało Wam się czytać moje wypociny. Mam nadzieję, że Wam się podobało i w ogóle (nie umiem w podziękowania ;-;)
To chyba tyle z podziękowań.
Xoxo,
martyn.
CZYTASZ
Hi, My Name Is..
FanfictionCzasami ucieczka wydaje się najlepszym rozwiązaniem, ale czy porzucanie starych problemów nie sprowadza na naszą głowę gorszych koszmarów? To fanfiction było pisane od stycznia 2016 do października 2016 Dnia 30 i 31.08.2017 edytowałam je, by pop...