Jungkook uśmiechnął się lekko, gdy usłyszał, co powiedziałam.
- Przecież potrzebujesz czasu - powiedział, próbując powstrzymać śmiech.
- Powiedzmy, że dzisiejsza akcja byłam takim jakby testem.
- Testem?
- Chciałam sprawdzić, czy nie zostawisz mnie nawet podczas tych głupich i niebezpiecznych rzeczy.
- To urocze - zaśmiał się i przysunął bliżej mnie.
- Nie jestem urocza - zaprotestowałam.
- W takim razie jesteś... pociągająca?
Wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem.
- Naprawdę tak sądzisz? - zapytałam, nadal się śmiejąc.
- Chyba tak - odpowiedział lekko speszony.
- To miłe. Ja uważam, że jesteś przystojny.
- Poważnie?
- Mhm. I twierdzę też, że masz bardzo seksowny tyłek - dodałam, próbując naśladować "zmysłowy" głos kobiet z... niecenzuralnych filmów.
Tym razem to Jungkook się roześmiał.
- Chyba nie jesteśmy dobrzy w prawieniu sobie komplementów - powiedział, obejmując mnie ramieniem.
- Chyba nie - przytaknęłam, opierając głowę na jego ramieniu.
Cofnęliśmy się znad krawędzi dachu. Leżeliśmy przytuleni do siebie. Wcześniej zdarzało mi się sypiać (sypiać, nie pieprzyć!) z wieloma chłopakami, lecz przy żadnym nie czułam się tak, jak przy Jungkooku. Przy nim czułam coś, czego nie umiałam opisać. Próbując rozłożyć to uczucie ma części, zasnęłam._____
Obudził nas gwar, towarzyszący każdemu porankowi w Seulu. Podniosłam się do pozycji siedzącej i objęłam kolana ramionami. Dopiero wtedy zorientowałam się jak było przeraźliwie zimno. Naciągnęłam bluzę najbardziej jak się dało i skuliłam się, czekając aż Jungkook otworzy oczy. Jednak po chwili czekania zniecierpliwiłam się i dźgnęłam go palcem wskazującym w żebro.
- Wstawaj - powiedziałam.
Nie zareagował.
- Wstawaj - powtórzyłam, tym razem głośniej.
Znowu nic.
- Wstawaj, do cholery! - wrzasnęłam, dźgając go trzykrotnie.
Tym razem otworzył oczy i spojrzał na mnie zaspanym wzrokiem.
- Co jest? - wyszeptał.
- Nie sądzisz, że czas się zbierać?
- No w sumie... Jak chcesz stąd zejść?
Przez chwilę siedziałam w zadumie, gdy ku mojemu wybawieniu na horyzoncie pojawiła się ogromna ciężarówka z materacami na pace. Na boku miała wielkie logo jakiegoś lokalnego sklepu meblowego. Wtedy mnie olśniło.
- Jungkook, szybko. Mam plan.
- No, dawaj.
- Ta ciężarówka zatrzymuje się pod tym budynkiem, na którym jesteśmy - powiedziałam, pokazując na hamujący pojazd. - Gdy całkowicie się zatrzyma, skoczymy w materace.
- Pojebało cię?! - krzyknął, a w jego głosie usłyszałam nutkę strachu.
- Tak. Chyba tak - uśmiechnęłam się przebiegle. - I mówię totalnie poważnie. Może i jestem szalona, ale kto nie jest?
- Nie zrobię tego - odparł stanowczo.
- Zaufaj mi. Jak na razie ufanie mi wychodzi ci najlepiej i jeszcze ani razu się na mnie nie zawiodłeś.
Odpowiedział mi milczeniem.
- Nie mamy czasu. Teraz albo nigdy. I mean, teraz albo inaczej znajdzie nas tu policja.
Popatrzył na mnie z powątpiewaniem.
- Na trzy? - zapytałam, wyciągając do niego rękę.
Zawahał się przez chwilę, po czym podał mi swoją dłoń.
- Na trzy - odpowiedział, próbując zakryć zdenerwowanie uśmiechem.
- Okay... W takim razie Raz... Dwa... TRZY!
Gdy tylko nasze stopy oderwały się od dachu, poczułam nieprzyjemny ucisk w dołku. Czułam jak wszystko podchodzi mi do góry, ale powstrzymywałam się od wymiotów. Spadaliśmy szybko, a powietrze szarpało moje włosy i skórę. Patrzyłam uporczywie w coraz szybciej zbliżający się materac, błagając w duchu, by jak najszybciej skończyć to spadanie.W końcu upadliśmy na miękkie materace, kilka razy odbijając się od nich. Położyłam się i przewiesiłam głowę przez pakę, próbując zaczerpnąć oddechu.
- Żyjesz? - wysapał Jungkook?
- Chyba tak - odsapnęłam. - A ty?
Zaśmiał się cicho.
- Wracamy do domu, no nie?
- Chyba już czas - odparł. - Aż dziwię się, że chłopaki nie wysłali po mnie, znaczy się po nas, jakiejś ekipy ratunkowej.
- Przynajmniej ktoś się o ciebie martwi.
- Co masz na myśli?
- Nie, nic - powiedziałam szybko. Już wiele razy przerabiałam z nim temat mojej przeszłości, nie chciałam do tego znów wracać.
- To co, idziemy? Czy może wolisz czekać aż zgarnie nas straż miejska?
Uśmiechnęłam się.
- Idziemy - powiedziałam, przerzucając nogi za pakę i zeskakując na chodnik._____
W drodze do domu zaszliśmy jeszcze po drodze do Tiffany's, by zjeść śniadanie.
- Nie chce mi się tam wracać - powiedziałam, zataczając koła ręką, w której trzymałam kartonowy kubek z kawą.
- Do dormu?
- Tak.
- No cóż, nie można mieć wszystkiego, dążąc do sławy. Czasami trzeba zacisnąć zęby i przetrwać.
- Wiem... Niestety, wiem.
- Poza tym zawsze możesz przyjść do mnie. Chłopaki cię lubią, nie mają nic przeciwko twoim wizytom.
- To miło._____
- Gdzie żeś się szlajała?! (A/N Przepraszam, ale musiałam zrobić taką aluzję do Pottera i Molly Weasley XD) - wykrzyczała na wejściu Sera.
- Easy, przecież jestem cała.
- Nie było cię prawie 24 godziny! Wiesz, co narobiłaś?
- Tak. Nie zrobiłam kompletnie nic. Jest sobota, nie ma treningu. Mam wolne.
- Nie możesz wychodzić bez poinformowania nas o tym! - darła się Sera, teraz już cała bordowa na twarzy.
- Bo co? Jestem dorosła, nie muszę informować o moich wyjściach jakiejś randomowej osoby.
- ALE TO JA JESTEM TU LIDERKĄ I MASZ SIĘ MNIE SŁUCHAĆ!
- Spokojnie, nie byłabym tego taka pewna.
- Hailey ma rację - wtrąciła cicho Taeyeon.
- Zamknij się! - warknęła na nią Sera.
- Przestań je zastraszać - powiedziałam stanowczo.
- Ja ich nie zastraszam.
- Przecież widzę, jak chodzą skulone i boją się odezwać. To, że jesteś najstarsza, nie daje ci żadnego prawa do dominacji.
Taeyeon spojrzała na mnie błagalnie. Wiedziałam, że byłam jej ostatnim ratunkiem, ostatnią nadzieją.
- Sero, jeśli nie skończysz ze swoim zachowaniem, będę zmuszona poinformować o nim managera. A tego chyba nie chcesz?
Sera zmierzyła mnie zimnym, pełnym nienawiści wzrokiem.
- Tym razem wygrałaś, dziwolągu, ale ja jeszcze nie skończyłam.
- Niech ci będzie - odparłam cicho i zamknęłam się w łazience, by odreagować.*****
Dzień dobry, przepraszam. Wiem, że od ostatniego rozdziału minęły jakieś 2 miesiące, ale musicie mi wybaczyć. Szkoła mnie pochłonęła, walka o oceny, a do tego małe problemy w życiu prywatnym. Ale wszystko już jest w porządku, nadchodzą wakacje, więc obiecuję (naprawdę, obiecuję), że teraz rozdziały będą częściej. Wybaczcie mi.
+Dziękuję za ponad 700 odsłon, uwielbiam was!
Xoxo
martyn.
CZYTASZ
Hi, My Name Is..
FanfictionCzasami ucieczka wydaje się najlepszym rozwiązaniem, ale czy porzucanie starych problemów nie sprowadza na naszą głowę gorszych koszmarów? To fanfiction było pisane od stycznia 2016 do października 2016 Dnia 30 i 31.08.2017 edytowałam je, by pop...