.14. Lost In The Echo

959 73 4
                                    

Jungkook uśmiechnął się lekko, gdy usłyszał, co powiedziałam.
- Przecież potrzebujesz czasu - powiedział, próbując powstrzymać śmiech.
- Powiedzmy, że dzisiejsza akcja byłam takim jakby testem.
- Testem?
- Chciałam sprawdzić, czy nie zostawisz mnie nawet podczas tych głupich i niebezpiecznych rzeczy.
- To urocze - zaśmiał się i przysunął bliżej mnie.
- Nie jestem urocza - zaprotestowałam.
- W takim razie jesteś... pociągająca?
Wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem.
- Naprawdę tak sądzisz? - zapytałam, nadal się śmiejąc.
- Chyba tak - odpowiedział lekko speszony.
- To miłe. Ja uważam, że jesteś przystojny.
- Poważnie?
- Mhm. I twierdzę też, że masz bardzo seksowny tyłek - dodałam, próbując naśladować "zmysłowy" głos kobiet z... niecenzuralnych filmów.
Tym razem to Jungkook się roześmiał.
- Chyba nie jesteśmy dobrzy w prawieniu sobie komplementów - powiedział, obejmując mnie ramieniem.
- Chyba nie - przytaknęłam, opierając głowę na jego ramieniu.
Cofnęliśmy się znad krawędzi dachu. Leżeliśmy przytuleni do siebie. Wcześniej zdarzało mi się sypiać (sypiać, nie pieprzyć!) z wieloma chłopakami, lecz przy żadnym nie czułam się tak, jak przy Jungkooku. Przy nim czułam coś, czego nie umiałam opisać. Próbując rozłożyć to uczucie ma części, zasnęłam.

_____

Obudził nas gwar, towarzyszący każdemu porankowi w Seulu. Podniosłam się do pozycji siedzącej i objęłam kolana ramionami. Dopiero wtedy zorientowałam się jak było przeraźliwie zimno. Naciągnęłam bluzę najbardziej jak się dało i skuliłam się, czekając aż Jungkook otworzy oczy. Jednak po chwili czekania zniecierpliwiłam się i dźgnęłam go palcem wskazującym w żebro.
- Wstawaj - powiedziałam.
Nie zareagował.
- Wstawaj - powtórzyłam, tym razem głośniej.
Znowu nic.
- Wstawaj, do cholery! - wrzasnęłam, dźgając go trzykrotnie.
Tym razem otworzył oczy i spojrzał na mnie zaspanym wzrokiem.
- Co jest? - wyszeptał.
- Nie sądzisz, że czas się zbierać?
- No w sumie... Jak chcesz stąd zejść?
Przez chwilę siedziałam w zadumie, gdy ku mojemu wybawieniu na horyzoncie pojawiła się ogromna ciężarówka z materacami na pace. Na boku miała wielkie logo jakiegoś lokalnego sklepu meblowego. Wtedy mnie olśniło.
- Jungkook, szybko. Mam plan.
- No, dawaj.
- Ta ciężarówka zatrzymuje się pod tym budynkiem, na którym jesteśmy - powiedziałam, pokazując na hamujący pojazd. - Gdy całkowicie się zatrzyma, skoczymy w materace.
- Pojebało cię?! - krzyknął, a w jego głosie usłyszałam nutkę strachu.
- Tak. Chyba tak - uśmiechnęłam się przebiegle. - I mówię totalnie poważnie. Może i jestem szalona, ale kto nie jest?
- Nie zrobię tego - odparł stanowczo.
- Zaufaj mi. Jak na razie ufanie mi wychodzi ci najlepiej i jeszcze ani razu się na mnie nie zawiodłeś.
Odpowiedział mi milczeniem.
- Nie mamy czasu. Teraz albo nigdy. I mean, teraz albo inaczej znajdzie nas tu policja.
Popatrzył na mnie z powątpiewaniem.
- Na trzy? - zapytałam, wyciągając do niego rękę.
Zawahał się przez chwilę, po czym podał mi swoją dłoń.
- Na trzy - odpowiedział, próbując zakryć zdenerwowanie uśmiechem.
- Okay... W takim razie Raz... Dwa... TRZY!
Gdy tylko nasze stopy oderwały się od dachu, poczułam nieprzyjemny ucisk w dołku. Czułam jak wszystko podchodzi mi do góry, ale powstrzymywałam się od wymiotów. Spadaliśmy szybko, a powietrze szarpało moje włosy i skórę. Patrzyłam uporczywie w coraz szybciej zbliżający się materac, błagając w duchu, by jak najszybciej skończyć to spadanie.

W końcu upadliśmy na miękkie materace, kilka razy odbijając się od nich. Położyłam się i przewiesiłam głowę przez pakę, próbując zaczerpnąć oddechu.
- Żyjesz? - wysapał Jungkook?
- Chyba tak - odsapnęłam. - A ty?
Zaśmiał się cicho.
- Wracamy do domu, no nie?
- Chyba już czas - odparł. - Aż dziwię się, że chłopaki nie wysłali po mnie, znaczy się po nas, jakiejś ekipy ratunkowej.
- Przynajmniej ktoś się o ciebie martwi.
- Co masz na myśli?
- Nie, nic - powiedziałam szybko. Już wiele razy przerabiałam z nim temat mojej przeszłości, nie chciałam do tego znów wracać.
- To co, idziemy? Czy może wolisz czekać aż zgarnie nas straż miejska?
Uśmiechnęłam się.
- Idziemy - powiedziałam, przerzucając nogi za pakę i zeskakując na chodnik.

_____

W drodze do domu zaszliśmy jeszcze po drodze do Tiffany's, by zjeść śniadanie.
- Nie chce mi się tam wracać - powiedziałam, zataczając koła ręką, w której trzymałam kartonowy kubek z kawą.
- Do dormu?
- Tak.
- No cóż, nie można mieć wszystkiego, dążąc do sławy. Czasami trzeba zacisnąć zęby i przetrwać.
- Wiem... Niestety, wiem.
- Poza tym zawsze możesz przyjść do mnie. Chłopaki cię lubią, nie mają nic przeciwko twoim wizytom.
- To miło.

_____

- Gdzie żeś się szlajała?! (A/N Przepraszam, ale musiałam zrobić taką aluzję do Pottera i Molly Weasley XD) - wykrzyczała na wejściu Sera.
- Easy, przecież jestem cała.
- Nie było cię prawie 24 godziny! Wiesz, co narobiłaś?
- Tak. Nie zrobiłam kompletnie nic. Jest sobota, nie ma treningu. Mam wolne.
- Nie możesz wychodzić bez poinformowania nas o tym! - darła się Sera, teraz już cała bordowa na twarzy.
- Bo co? Jestem dorosła, nie muszę informować o moich wyjściach jakiejś randomowej osoby.
- ALE TO JA JESTEM TU LIDERKĄ I MASZ SIĘ MNIE SŁUCHAĆ!
- Spokojnie, nie byłabym tego taka pewna.
- Hailey ma rację - wtrąciła cicho Taeyeon.
- Zamknij się! - warknęła na nią Sera.
- Przestań je zastraszać - powiedziałam stanowczo.
- Ja ich nie zastraszam.
- Przecież widzę, jak chodzą skulone i boją się odezwać. To, że jesteś najstarsza, nie daje ci żadnego prawa do dominacji.
Taeyeon spojrzała na mnie błagalnie. Wiedziałam, że byłam jej ostatnim ratunkiem, ostatnią nadzieją.
- Sero, jeśli nie skończysz ze swoim zachowaniem, będę zmuszona poinformować o nim managera. A tego chyba nie chcesz?
Sera zmierzyła mnie zimnym, pełnym nienawiści wzrokiem.
- Tym razem wygrałaś, dziwolągu, ale ja jeszcze nie skończyłam.
- Niech ci będzie - odparłam cicho i zamknęłam się w łazience, by odreagować.

*****

Dzień dobry, przepraszam. Wiem, że od ostatniego rozdziału minęły jakieś 2 miesiące, ale musicie mi wybaczyć. Szkoła mnie pochłonęła, walka o oceny, a do tego małe problemy w życiu prywatnym. Ale wszystko już jest w porządku, nadchodzą wakacje, więc obiecuję (naprawdę, obiecuję), że teraz rozdziały będą częściej. Wybaczcie mi.

+Dziękuję za ponad 700 odsłon, uwielbiam was!
Xoxo
martyn.

Hi, My Name Is..Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz