04.

2K 97 2
                                    

Myślałam o tym co mówił Lux.
Że według Separatystów to my jesteśmy źli.
Może i Dooku mąci im w głowach, ale coś w tym jest.
To jest klucz.
Gdyby Separatyści tylko chcieli nas posłuchać... Wojny są niepotrzebne. Po co tracić ludzi, przyjaciół, rodzinę, skoro można to rozwiązać w pokojowy sposób!
Jednak to były tylko moje przemyślenia.
Młodego Padawana.
-Smarku!- w drzwiach mojej kwatery pojawił mistrz Skywalker- Lecimy na Ryloth. Dooku wymyślił zabawę: "Kto zabije więcej Twi'leków wygrywa".
-Ilu już zginęło?
-Koło 40.
Niedługo później wyruszyliśmy
Moje przemyślenia poszły się za przeproszeniem walić. Hrabia Dooku wszystko psuje. Nie znam nikogo tak okrutnego jak on.
Mieliśmy do dyspozycji cały batalion klonów. Mistrz Skywalker dowodził. Ja miałam tylko niszczyć blaszaki. Jak zwykle...
Wylądowaliśmy.
Planeta wyglądała na opuszczoną.
-Pewnie są w mieście- stwierdził mistrz Skywalker.
Ruszyliśmy w stronę miasta. Zobaczyliśmy dwa droidy.
-Hej! Stać- krzyknęły do nas, po czym zaczęły strzelać.
Zapaliłam swój miecz.
Był droid.
Nie ma droida.
Był droid.
Nie ma droida.
Nieskromnie powiem, że to ja je rozwaliłam.
Poszliśmy dalej.
-Tam- powiedział mój mistrz, wskazując na jakiś budynek.
Udaliśmy się tam. Wyglądał na pusty.
Jednak na podłodze było coś, co wyglądało jak wejście do bunkra. Mistrz Skywalker otworzył je Mocą.
W środku było kilka... a raczej kilkadziesiąt przestraszonych Twi'leków.
Pewnie większość poukrywała się w takich bunkrach. Jednak było też kilku nieostrożnych.
-Nie bójcie się! Jesteśmy przyjaciółmi!- powiedziałam.
-Tu są bezpieczni. Póki nie pokonamy wszystkich droidów i zapewne generała Grievousa muszą tu zostać- zwrócił się do mnie mistrz Skywalker- Narazie zostańcie tutaj- te słowa wypowiedział do Twi'leków. Zamknęliśmy wejście do bunkru i opuściliśmy budynek
-Skąd przypuszczenie, że generał Grievous tu jest?- zapytałam.
-Dooku zazwyczaj wysyła go na tego typu misje.
Chodziliśmy.
Chodziliśmy
Szukaliśmy bazy droidów.
Szu...
Znaleźliśmy!
Nie trudno się było domyślić, że to tego budynku szukamy.
Przed wejściem stało kilka puszek. Błyskawicznie się z nimi rozprawiliśmy.
I nagle stało się coś czego się nie spodziewaliśmy
Zaczął wyć alarm. Z budynku wyszły droidy.
Znowu?
Rozwalaliśmy je. Niektóre kończyły przecięte mieczem świetlnym, a inne postrzelone przez klony.
Straciliśmy trzech żołnierzy.
Z budynku wyszedł generał Grievous we własnej osobie.
-Widzę, że pokonaliście moje droidy. Mogłem wziąć jeszcze Niszczycieli...- przerwał i spojrzał na mnie- Zabierasz dziecko na wojnę, Skywalker? Niezbyt profesjonalne zachowanie.
-Nie jestem dzieckiem!
Pod wpływem emocji, rzuciłam się na Grievousa z mieczami. Obronił się swoimi czterema mieczami.
-Ahsoko, nie!- usłyszałam krzyk mistrza Skywalker'a.
Przybiegł mi pomóc.
Walczyliśmy..
Nagle generał upuścił bombę dymną.
-Nic nie widzę!
Kiedy wreszcie dym się "rozleciał", zobaczyliśmy, że Grievous uciekł.
-Chyba wykonaliśmy naszą misję-stwierdził mistrz Skywalker.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam 8)
Okładkę wykonała mania2308
Bardzo ci dziękuję ;D
Dodawałam już dzisiaj rozdział, ale nagle magicznie naszła mnie wena.
Rozdział jest stosunkowo krótki.
Jutro postaram się bardziej rozpisać ;D
O ile będzie wena
A mam parę pomysłów
I niech moc będzie z wami

Smarku! || Ahsoka TanoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz