09.

1.4K 82 2
                                    

-Dobrze. Weźcie włócznie z tamtej skrzynki- powiedział mistrz Skywalker, po czym wskazał na skrzynkę. Zaczynaliśmy szkolić mieszkańców Onderonu. Znaczy mój mistrz zaczynał. Ja patrzyłam.
Kiedy wszyscy wykonali polecenie mistrz Skywalker zażądził:
-Stańcie w pięcioosobowych rzędach.
Ludzi nie było zbyt wielu. Dwudziestu.
Mistrz pokazywał jakieś ćwiczenia, a ja siedziałam na kawałku pnia drzewa z głową opartą na rękach.
-Przerwa!- zadecydował Anakin.
Wszyscy znikli w wejściu do bazy.
Podszedł do mnie Lux.
-Wyglądasz na smutną.
-Bo muszę siedzieć! Nie mogę nic robić...
-Cicho- chłopak położył mi palec na ustach- Tam ktoś jest- szepnął pokazując na las znajdujący się za mną. Zobaczyłam jakiegoś uciekającego człowieka. Rzuciłam się w pogoń za nim. Lux biegł ze mną.
-Czekaj!- krzyknęłam. Złapałam go Mocą i powaliłam go na ziemię. Przyłożyłam mu miecz świetlny do gardła.
-Kim jesteś?
-Myślisz, że ci powiem dzieciaku?
-Owszem, powie...
***
Obudziłam się w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Ostatnie co pamiętałam to cios w głowę. Dalej mnie bolała. Rozejrzałam się. Miałam na rękach kajdanki dla Jedi.
Przypomniałam sobie, że Lux był za mną!
Ale nie było go w tym pomieszczeniu.
Zabrali mi miecze. Świetnie.
Zamknęłam oczy próbując się skupić. Czułam Luxa. Był gdzieś tu. Martwił się. I bał.
Słysząc jakiś dźwięk otworzyłam oczy.
-Skąd Jedi na Onderonie?- do celi wszedł ten sam gość, którego goniłam.
-Nie interesuj się.
-Wiemy, że jest grupa, która nas... nie lubi. Pomagacie im, prawda?
Milczałam.
-Posłuchaj dziecko... Kiedy udaliśmy się do miejsca gdzie przebywali twoi przyjaciele, nikogo tam nie było. Nie wiem jak udało ci się ich ostrzec. Ale nie myśl, że to im pomoże.
Czyli uciekli...
-A Lux?
-Jest bezpieczny. W drugiej celi. Przynajmniej narazie. Jego też przesłuchaliśmy. Nic nam nie powiedział. Myślałem, że będziesz milsza i mądrzejsza od niego... Nie zabiliśmy go, bo może się jeszcze przydać. Jednak ty to co innego. Jestem pewien, że Dooku dałby wiele za głowę Jedi... No chyba, że będziesz grzeczna i powiesz nam gdzie twoi znajomi.
-Nic wam nie powiem.
-Cóż. Jak chcesz. Ale wiedz, że nie rzucam słów na wiatr.
Facet wyszedł.
Miałam nadzieję, że mistrz Skywalker już nas szukał...
***
-Witaj dziecino- do mojej celi wszedł tamten facet z moim mieczem w ręku.
-Co ty...
-Myślisz, że zginięcie od własnej broni będzie dobrym rozwiązaniem?
-Jesteś...
-No, jaki? Mówiłem, że nie rzucam słów na wiatr.
Zrozumiałam, że mistrz nie przybędzie. Że to koniec. Westchnęłam.
-Wataha Śmierci zabija ścierwo Jedi. Dobry tytuł dla tej sceny?
Facet zapalił i uniósł miecz.
Zamknęłam oczy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam 8)
Dość krótko, ale za to zakończenie niczym z Polsatu ;D
I niech moc będzie z wami

Smarku! || Ahsoka TanoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz